Zadziwiające słowa Sikorskiego: sugeruje, że Putin mógł być „fałszywie informowany”, a obrony granic „nie można traktować jako świętości”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Radosław Sikorski wyspecjalizował się w co najmniej zastanawiających wypowiedziach dotyczących relacji z Rosją. Sugeruje, że Władimir Putin mógł być „fałszywie informowany” w sprawie zestrzelenia pasażerskiego boeinga nad Ukrainą. Z przemyśleń szefa MSZ , którymi uraczył ambasadorów, wynika z kolei, iż obrony granic „nie można traktować jako świętości”.

W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Sikorski komentuje sankcje wobec Rosji, które wstępnie zaakceptowali ambasadorzy państw UE.

Te sankcje powinny przekonać prezydenta Putina, że Zachód jako wspólnota wartości jednak istnieje i potrafi się zjednoczyć, gdy elementarne zasady prawa międzynarodowego są łamane. To są już sankcje, które powinny kierownictwu rosyjskiemu dać do myślenia. Mam nadzieję, że prezydent Putin wykorzysta kolejną szansę na wycofanie się ze wspierania separatyzmu na Ukrainie

— oświadcza szef MSZ.

Zadziwiająco brzmi następna część wypowiedzi ministra.

Jeśli prawdą jest, że był [Putin] fałszywie informowany i że dopiero teraz zaczyna rozumieć, że to naprawdę separatyści zestrzelili malezyjski samolot z obywatelami UE na pokładzie, to ma następną okazję na wycofanie się z polityki dostarczania separatystom coraz bardziej zaawansowanej broni

— stwierdza Sikorski, najwyraźniej wprowadzając w osłupienie nawet lansującą go kadrę „GW”.

Ale kto mówi, że Putin był fałszywie informowany?

— pyta przeprowadzająca wywiad Renata Grochal.

Słyszy się to od dziennikarzy związanych z Kremlem

— odpowiada Sikorski, jakby nie miał pojęcia o rosyjskiej propagandzie.

Zdumiewa też wiele tez wygłoszonych przez Sikorskiego podczas niedawnej dorocznej narady polskich ambasadorów.

PAP dotarła do wystąpienia, które podczas narady w ubiegłym tygodniu wygłosił minister spraw zagranicznych. Szef polskiej dyplomacji przedstawił dziesięć mitów dotyczących użycia siły w polityce międzynarodowej.

Jeden z nich zakłada, że „szczęście sprzyja odważnym”.

Obawa przed byciem postrzeganym jako słabeusz powoduje, że chcemy zachowywać się odważnie. Nie wiedząc, w którym momencie się zatrzymać, zaczynamy niebezpieczne, lekkomyślne działania

— mówił szef polskiej dyplomacji.

W jego opinii mitem jest także przekonanie, że „państwa są w stanie kalkulować własną siłę”. Zwrócił uwagę, że „często nie docenia się przeciwników i przecenia własne siły”. Jak przekonywał, „wojny są wynikiem zbytniej pewności siebie oraz błędnej oceny zdarzeń”.

W globalnej polityce większy umiar i powściągliwość będą bardziej docenione, szczególnie przez następne pokolenia

— uważa Sikorski.

Czyżby w ten sposób usprawiedliwiał własne kunktatorstwo wobec Rosji?

Za mit minister spraw zagranicznych uznaje też przekonanie, że „gospodarcza niezależność jest definitywnym gwarantem pokoju”.

Jak zaznaczył, gospodarcza niezależność pomaga, ale to znacznie za mało, aby zagwarantować bezpieczeństwo.

Nie możemy nigdy zapomnieć o dialogu politycznym tak, aby zapewnić wzajemne zrozumienie i konsensus, które pozwalają na tworzenie zasad i pomagają osiąganiu wyższych celów

— powiedział Sikorski.

Mitem jest również to - zdaniem ministra - że „równowaga sił jest najlepszym modelem w relacjach między państwami”. Według Sikorskiego „długotrwały pokój jest możliwy jedynie w świecie znaczących i poważnych instytucji i pod rządami prawa”.

Do mitów szef MSZ zalicza też przekonanie, że „napięcia międzynarodowe są korzystne dla stosunków wewnątrz państwa”.

To przemyślenie powinien zadedykować Donaldowi Tuskowi, który straszył, że 1 września dzieci nie pójdą do szkół.

Kryzys za granicą może mobilizować obywateli, zbliżając ich do rządzących i jest kuszące grać na podstawowych instynktach społeczeństwa, ale mobilizacja przeciwko wrogowi powoduje, że napięcia stają się niezwykle trudne do wyeliminowania

— argumentował Sikorski.

Jak przekonywał, „nacjonalizm jest jak ogień”.

Trochę może ogrzać dom, ale zbyt wiele może go spalić. Lepiej budować narodową tożsamość na pozytywnych osiągnięciach i wspólnych celach niż na fałszywych resentymentach

— mówił minister.

Sikorski nazwał też mitem przeświadczenie, że „napięcia da się kontrolować i można doprowadzić do ich deeskalacji, kiedy będzie to odpowiadało naszym interesom”.

Nigdy nie da się kontrolować napięć, a mała rzecz może być detonatorem

— podkreślił.

Jak przypomniał, do wybuchu I wojny światowej potrzebny był pojedynczy atak terrorysty.

Dziś możemy sobie wyobrazić potyczki wojskowe bez ofiar śmiertelnych lub nieuprawnione działania młodszych wojskowych

— zaznaczył.

Rozwiązaniem jest - zdaniem ministra - „prowadzenie szerokiego dialogu sektorowego, równoległego do dialogu na temat polityki zagranicznej”.

W czasach kryzysu priorytetem powinien być dialog między wojskowymi

— dodał.

Za mit Sikorski uznaje też opinię, że „wojna przynosi jednej stronie zwycięstwo a drugiej przegraną”. Według niego „w rzeczywistości rzadko tak jest, szczególnie we współczesnym świecie”, a „w kategoriach politycznych przeważnie obie strony przegrywają”.

Użycie języka siły w polityce to jedna z niebezpiecznych cech, charakteryzujących niektóre mocarstwa

— powiedział minister spraw zagranicznych.

Każde poważne państwo potrzebuje odpowiedzialnych sił wojskowych, ale nie mogą one być użyte jako narzędzia do zwiększenia prestiżu czy bogactwa. Jest to zarezerwowane dla sfery polityki gospodarczej i kulturalnej i podstawowy obowiązek naszej dyplomacji

— przekonywał Sikorski.

Za mit minister spraw zagranicznych uznaje też stwierdzenie: „to nie my rozpoczęliśmy konflikt, ale trwa on od zawsze”. Jak podkreślił, „popularne jest twierdzenie, że to druga strona konfliktu jest agresorem i zmusza nas do obrony”.

Nawet jeśli oznacza to użycie środków ofensywnych

— dodał.

Sikorski jest zdania, że „dobrze jest spojrzeć na siebie oczami swoich adwersarzy”. Na pewno - mówił - „znajdziemy wiele argumentów, które przemawiają za ich stanowiskiem”.

Za mit Sikorski uznaje także przekonanie, że „wojna jest kontynuacją polityki, tylko przy użyciu innych środków”. Być może - mówił - ale wojna wywiera ogromny wpływ na politykę; uwalnia, wcześniej ukryte, militarne podziały w społeczeństwie i wśród decydentów.

Dyplomaci i siły zachowujące się racjonalnie są często zakładnikami fałszywej dumy i pochwały siły. W czasie pokoju zawsze jest możliwość, by rozpocząć rozmowy o pojednaniu i jak pogodzić sprzeczne interesy. Jeśli ten czas zmarnujemy, wzrasta też ryzyko

— ocenił szef polskiego MSZ.

Ponadto - według szefa polskiej dyplomacji - mitem jest także, że „traktaty dotyczące granic są święte, a ich obrona powinna być podstawowym celem”.

Są sytuacje, kiedy dyskusje na temat granic są w konkretnym momencie nie do rozstrzygnięcia

— zaznaczył.

Uciekanie się do siły nie jest rozwiązaniem i zawsze powoduje dodatkowe konflikty. Narusza także prawo międzynarodowe i jest zdarzeniem do przyszłych nieporozumień

— powiedział Sikorski.

Lekcja jaka płynie z historii Europy jest taka, że „jeśli nie można osiągnąć kompromisu w sprawie granic, sporu nie można traktować jako świętości

— przekonywał minister.

Ciekawe, czy to rada dla Ukraińców, czy też Sikorski ma na myśli również polskie granice.

JKUB/”GW”/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych