Krzysztof Feusette: Ci odlatują, ci zostają – ranking 10 najgłośniejszych „odejść” z PiS. Komu się opłacało, a komu nie…

Fot. wPolityce.pl/TVP, Wikimedia Commons/Ryszard Hołubowicz/licencja CC-BY-SA 3.0, profil Przemysława Wiplera na Facebooku, YouTube
Fot. wPolityce.pl/TVP, Wikimedia Commons/Ryszard Hołubowicz/licencja CC-BY-SA 3.0, profil Przemysława Wiplera na Facebooku, YouTube

Joanna Kluzik-Rostowska

Opłacało się. Polityczna Dżoana może sobie dziś nawet „chańba” na Twitterze napisać przez „ch”. No i jest ministerką edukacji, co już samo w sobie oznacza, że spełniły się jej najskrytsze sny – być blisko Donalda, szarpnąć się na garsonkę inną niż czerwona i zarabiać tyle, by można było zapomnieć, jaką się rolę na politycznej scenie odegrało. Jeśli delikatnie przyjmiemy, że był to Czerwony Kapturek, to na pewno jednak - w wersji dla dorosłych, w której Wilk ma oczy zupełnie niepodobne do tego, o kim Państwo właśnie pomyśleli. Inna sprawa, że kiedy sobie człowiek przypomni, co się porobiło z pozostałymi dwoma bohaterami pamiętnej „chańby kwiatów”, gdy Kluzik-Rostowską po przegranych przez nią wyborach przedstawiciele sztabu Platformy obdarowali kilkoma badylami pocieszenia, to mina nam zrzednie jeszcze bardziej. Nowaka nie widać, Nitrasa nie słychać, a Kluzikowa? Chańba, panie, chańba przez „ch”.

Ludwik Dorn

Nie opłacało się. Bogowie polityki nierychliwi, ale sprawiedliwi, więc i Dorna pokarali za tę niezwykłą butę, z którą oceniał PiS, zapominając lub nie chcąc pamiętać, jak często sam przyczyniał się do poważnych spadków sondażowych swojej byłej partii. Jak wtedy, gdy groził lekarzom wzięciem „w kamasze”, albo gdy kompromitował nie tylko Sejm, ale i samego siebie spacerkami z suczką Sabą, jakby kompletnie już w swoim samouwielbieniu odleciał. To wtedy zresztą zaczął schodzić na psy.

Zbigniew Ziobro

Opłacało się / nie opłacało się. Z jednej strony usamodzielnił się nieco politycznie, choć w tym przypadku oznaczało to zejście z wielkiego okrętu na rzecz dmuchanego przez mainstream pontonu. Dmuchanego tym chętniej, im chętniej członkowie bractwa Ziobry potępiali w czambuł dawną partię. A ponieważ tracili przez to punkty sondażowe, więc jako starzy, choć młodzi cynicy – wreszcie przestali. Natychmiast przestał także mainstream - wychwalać ich pod niebiosa jako ostatnią nadzieję cywilizowanej prawicy. Z drugiej strony - kto wie, czy swoim odejściem z PiS nie zaprzepaścił Ziobro jedynej szansy otrzymania nominacji na młodszego następcę Kaczyńskiego. Być może szansa ta powróci, tyle że każdy kibic wie, jak ciężko gra się drugą połowę ostrego meczu z żółta kartką na koncie. Niewielu potrafi strzelać wtedy gole inne niż samobóje.

Jacek Kurski

Opłacało się / nie opłacało się. Z walecznego snajpera największej partii opozycyjnej stawał się po odejściu z PiS politykiem coraz mniejszym i coraz mniej znaczącym, aż z bulteriera, co się Monice Olejnik nie kłaniał, pozostał wzruszający w swej niemocy cziłała. Nic dziwnego, że niedawno, po przegranych przez Solidarną Polskę wyborach do europarlamentu, postanowił ogłosić swoje całkowite wycofanie się z polityki. Po czym natychmiast wjechał na zjazd partyjny PiS, ukłonił się wszystkim w pas i dawaj wielbić prezesa. Szczwany Kojot – rzec można, bo z Lisem na szczęście wciąż łączy go niewiele.

Michał Kamiński

Opłacało się. Tylko tak się przechodzi do historii polityki – trzeba być w czymś „naj”. Misiek jest i to w wielu konkurencjach: najbardziej żenującego gracza, najśmieszniej podlizującego się TVN24, najczęściej płaczącego nad przyczynami porażek, w których tylko on nie dostrzega swego wielkiego udziału, najukochańszego przez siebie samego spin doctora itd. itp. Niestety, pastwić się dziś nad Miśkiem to zabawa nudniejsza od wrzucania żetonów w popsuty automat. Czasem coś przez chwilę pobrzęczy, ale przeciwnik żaden.

Adam Bielan

Nie opłacało się. Wykluczyć się samemu z grona ojców sukcesów wyborczych PiS na rzecz stowarzyszenia umarłych polityków ze wspomnianą już Kluzik-Rostowską na czele, błąkać się po politycznym lesie w poszukiwaniu grzybów zebranych przez starych zbieraczy, skakać na główkę do pustego basenu, ale nader wszystko – robić to wspólnie, przynajmniej początkowo – z Miśkiem Spinoczetem – czy można uznać to za pasmo sukcesów? Dziś przyczajony tygrys, ukryty smyk liczy z pewnością na zacieśnienie relacji PiS z Polską Razem, w której gra gdzieś w pobliżu drugich skrzypiec. I zaczyna niemal od nowa.

Marek Jurek

Opłacało się. Jeden z niewielu, a szczerze mówiąc – chyba jedyny spośród tutaj wymienionych, który odszedł z PiS z podniesioną przyłbicą, nie sprzedał się tefałszenowym i nie zaczął pluć na PiS w zamian za kilka minut czasu antenowego. A i wrócił do partii raczej na białym koniu i z tarczą, bo szacunek, jaki zyskał w oczach wielu tysięcy nie tylko pisowskich wyborców, nie pójdzie na marne. Drugi walor nie do przecenienia – zdolność i siła do obrony własnych zasad, trzeci równie ważny w medialnym świecie i mainstreamowym półświatku: Jurek zachowuje spokój i uśmiech nawet w obliczu pasionego pustką chamstwa. Bezcenne.

Paweł Kowal

Nie opłacało się, co widać choćby po jego karierze telewizyjnej. Jeszcze w Polsce – owszem, zdarza się, że pełni rolę poważnego eksperta w poważnych sprawach, ale ewidentnie stracił swój dawny, pisowski „pazur”. Gorzej, że na Ukrainie, jak wieść niosła, zaniżył poziom swoim dyplomatycznych aspiracji do przyjęcia roli prowadzącego program kulinarny. Zrozumiałbym, gdyby opowiadał w nim widzom, jak nie dać lub dać się zgrillować albo jak pieprzyć, by nie przepieprzyć, ale tego tam nie było. Wydaje się, że dla dobra polskiej polityki jego kariera nie powinna utknąć w kuchni. Tym bardziej szkoda, że Kowal wciąż pozostaje na zmywaku.

Przemysław Wipler

Opłacało się. Z kompletnie nieznanego pisowskiemu elektoratowi posła stał się po odejściu z PiS nie tylko najbardziej znanym (obok swego obecnego pryncypała) prawicującym liberałem totalnym, ale i bohaterem tabloidów, memów oraz anegdot na warszawskich komisariatach. Łączy w sobie kilka umiejętności, które w polityce mogą się przydać. Płacze jak Sawicka, bije się jak Boni, pije jak Kwaśniewski, robi wiochę nie gorzej niż Piechociński, no i spada na cztery łapki jak Misiek Kamiński. Sorry, to ostatnie to żart oczywiście, ale nie mogłem sobie darować. Jakim otworem stoi przyszłość przed Wiplerem – czas pokaże.

Jan Tomaszewski

Opłacało się. Swoim wczorajszym odejściem / wyrzuceniem z PiS udało mu się przykryć nawet Roberta Lewandowskiego i jego kapitalne początki w Bayernie Monachium. Pewnie dlatego, że i z pana Janka zrobił się ostatnio niezły bajerant. Przekonuje np., że piłkarską młodzież mamy zdolniejszą od mistrzów świata, albo że Zbigniew Boniek wespół z Adamem Nawałką postawią polski futbol na nogi, choć ten pierwszy śni na jawie, że na ostatnim mundialu wyszlibyśmy z grupy, w przeciwieństwie do Hiszpanów, Włochów czy Anglików. Czy Tomaszewski wróci kiedyś na polityczną murawę – nie wiadomo, osobiście wróżę mu raczej karierę wróżki TVN-u (jeśli polska piłka dźwignie się z kolan) albo ministra sportu w rządzie PO-PSL (jeśli się nie dźwignie). W tym drugim przypadku byłoby nawet zabawnie móc obserwować, jak w poszukiwaniu prawdziwego sensu swoich dawnych wypowiedzi pan Janek wygina śmiało ciało jak za najlepszych lat.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.