Gdzie się schowała władza? A przecież to ten moment! Trzeba pociągnąć chwiejny Zachód w dobrą stronę

Holendrzy na trasie przejazdu samochodów ze szczątkami ofiar, PAP/EPA
Holendrzy na trasie przejazdu samochodów ze szczątkami ofiar, PAP/EPA

„Te wybory europejskie być może są o tym, czy dzieci w Polsce 1 września w ogóle pójdą do szkoły” - grzmiał w marcu premier Donald Tusk, cynicznie wykorzystując kryzys związany z rosyjską agresją na Krymie. Dziś już nie grzmi. Mimo, że do kolejnych wyborów nie tak znów daleko.

Nie grzmi, bo - jak słyszymy - premier ma teraz naprawdę poważne sprawy na głowie. Chce zostać „dużym misiem”, pragnie „odseparować się od tego całego syfu”, chce do Europy. Pewnie teraz negocjuje, zapewnia, że będzie równie mało wpływał na ambitne plany Niemiec co Herman van Rompuy.

Nic więc dziwnego, że premiera na scenie nie ma. Nie zapraszają, rzecz oczywista (po co, skoro wiadomo, że nie jest podmiotowy), ale niestety on sam też się nie wprasza. A powinien.

Bo właśnie teraz decyduje się niepodległość Polski.

Wstrząśnięty zestrzeleniem rosyjską bronią przez oficerów rosyjskich służb specjalnych Zachód odrobinę otrzeźwiał. Odrobinę, ale jednak. Na chwileczkę, ale jednak. Zobaczył Putina takim, jaki jest. Głosy oburzenia wypełniają prasę Europy zachodniej i Stanów Zjednoczonych.

To jednak nie jest zjawisko trwałe. Rosyjska kontrofensywa propagandowa nabiera rozpędu. Moskwa kreuje szum informacyjny, uruchamia agenturę, rozbija - i tak iluzoryczną - jedność. Okienko nadziei jest otwarte, ale szybko może się zatrzasnąć.

Teraz trzeba nazywać rzecz po imieniu, mobilizować innych, wyznaczać cele, być w pierwszym szeregu. Trzeba żądać wskazania i ukarania winnych, trzeba żądać takiej reakcji, która zniechęci Kreml do agresji na długo. Trzeba pociągnąć w dobrą stronę oburzony, ale chwiejny Zachód. I to jest zadanie dla Polski. Nikt inny za nas tego nie zrobi.

Rządzący powinni więc być aktywni jak nigdy. Są jak nigdy nieaktywni. A przecież przekonywali, że „resetują” stosunki z Rosją po to, by zdobyć kapitał na czarną godzinę, by przestano nas uważać za „rusofobów”. Albo tego kapitału nie zebrali, albo cała operacja była bez sensu.

Może boją się, że jakakolwiek aktywność będzie przeszkodą na drodze do realizacji marzeń o zostaniu „dużym misiem”, który „odseparuje się od tego całego syfu”? Innymi słowy: sprzedają polską konieczność i polską szansę za własny sukces?

Może są tak uwikłani Smoleńskiem i po-Smoleńskiem, że po prostu mają związane ręce? Że gdy Rosja się chwieje, to może oddać, choćby w szale? Na Krymie jeszcze była pewna sukcesu, więc potraktowała retoryczną szarżę z wyrozumiałością…

Oczywiście, nie ma mowy o jakimkolwiek zdziwieniu. Wiemy, jacy są, i jak naprawdę traktują niepodległość Polski. Jedyne, co nowe, to nutka nadziei - że wreszcie sobie pójdą. Choćby do Europy.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.