Gdyby tzw. Europejczycy, także z Polski słuchali Lecha Kaczyńskiego, Europa wyglądałaby inaczej. Targi o bezpieczeństwo energetyczne kontynentu byłyby niepotrzebne, Putin nie miałby odwagi zachowywać się jak bandyta

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Każdy dzień potwierdza trafność ocen sytuacji politycznej i gospodarczej Europy kreślonych przez śp. Lecha Kaczyńskiego, a także Jego propozycje zmierzające do stabilizacji opartej na szanowaniu sprawdzonych zasad i szanowaniu człowieka.

Przecież prezydent Kaczyński nigdy nie był przeciwko Rosji, tylko głośno ostrzegał przed inwazją prymitywnego agresora, który nie pogodził się ze zmianami wokół swoich granic i który za wszelką cenę będzie się starał je przywrócić do stanu z czasów sowieckiego imperium. Mędrcom Europy to nie przeszkadzało, Putin z łatwością zrobił z nich durni i trzeba zauważyć, że nie napracował się przy tym zbyt mocno. Opór materii był prawie niezauważalny.

Gdy jeden z niemieckich brukowców nazywał polskiego prezydenta ziemniakiem, reszta wspaniałej, kulturalnej prasy tego kraju rechotała do rozpuku, powtarzając wspaniały dowcip na swoich łamach i dorzucając swoje epitety. Różne typy spod ciemnej gwiazdy w Polsce, lewacy i heroldowie Tuska czynili to samo. Ośmieszaniu i szyderstwom nie było końca. Ale cóż mogli wszyscy oni zaproponować w zamian? Oni, tzw. Europejczycy, kosmopolici nawet nie do granic zdrady swego państwa, ale bez żenady ową granicę przekraczający. Wszelkie lewe i czerskie, a może właśnie lewe czerskie. I stado innych najmitów, spod telewizyjnych znaków dobrze znanych. Mogli proponować jedynie oklaski dla zagranicznych głupców kpiących z polskiego prezydenta i sojusze z nimi, mogli nawet sprzedać się ideom Putina udającego przyjaciela Polski, choć ani jednym uczynkiem przyjaźni nie udowodnił. Więcej – za każdym razem pokazywał, że Polską i Polakami gardzi. Tymi, z którymi wymieniał żółwiki – także. Oni jednak wciąż mówią, że deszcz pada, choć to opady jakoś dziwnie lepkie i nieświeże. Wszystko, co mówił Lech Kaczyński sprawdza się słowo po słowie, zdanie po zdaniu. Durnie i cynicy udają, że coś tam wreszcie zrozumieli i bez żenady starają się powtarzać nawet całe sekwencje, których autorem jest prezydent Kaczyński, natychmiast jednak dodają, że dopiero teraz pora na takie oceny. Jasne, dla prymitywów egzekucja jest dokonana dopiero wówczas, gdy głowa spadnie z pnia. Jeśli skazaniec stawiany jest pod topór, ich zdaniem, nic się jeszcze nie dzieje. I cała szajka tych prymitywów, polskich i zagranicznych ma czelność mówić o sobie – my elita. Owszem elita prostaków, oszustów, bezideowców. Cwaniaków, jakich nie znał świat. To przez nich zginął polski prezydent, to przez nich wciąż spadają samoloty. I przez nich obłuda przedstawiana jest jako najwyższej próby cnota.

————————————————————————————————————

Polecamy wSklepiku.pl:„Alfabet Braci Kaczyńskich”autorstwa Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby.

Wywiad-rzeka, przeprowadzony z Lechem i Jarosławem Kaczyńskimi po objęciu przez Lecha Kaczyńskiego urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.