Prof. Nowak o zamachu na malezyjski samolot: Władimir Putin gra coraz ostrzej, gra o coraz wyższe stawki. NASZ WYWIAD

Fot. MG/Blogpress.pl
Fot. MG/Blogpress.pl

wPolityce.pl: Nad terytorium Ukrainy, okupowanym przez prorosyjskich terrorystów, doszło do zamachu na cywilny samolot. Zginęło niemal 300 osób. Jak ocenia Pan te wydarzenia? Czy to jakiś sygnał dla Zachodu?

Prof. Andrzej Nowak: Wydaję mi się, że Władimir Putin gra coraz ostrzej, gra o coraz wyższe stawki. Bardzo ważna jest obecnie odpowiedź na pytanie, czy Zachód doceni ostrość tej gry, jaka będzie reakcja Europy i Stanów Zjednoczonych. Widać, że Europa konsekwentnie udaje, że nie rozumie problemu. USA z kolei prowadzą swoją politykę, wyraźnie ostrzejszą od zachodniej Europy.

W tym zamachu zginęło wielu obywateli krajów zachodniej Europy. Czy opinia publiczna poszczególnych krajów może wymóc na ośrodkach rządzących, by realnie przedefiniować politykę wobec Rosji?

Zastanawiam się, co by było, gdyby doszło do zamachu na samolot niemiecki. Przecież politykę Europy wobec Rosji ma w swoich rękach kanclerz Angela Merkel oraz kilka innych podmiotów w Niemczech, np. koła gospodarcze, którym zależy na kontaktach z Rosją. Żaden uczciwy człowiek nie może udawać, że nie ma problemu, że Rosja Putina jest krajem jak każdy inny, że jest bezpiecznym sąsiadem i dla państw z nią graniczących i dla całej Europy. W Niemczech jest wielu uczciwych ludzi, więc i tam jest nacisk opinii publicznej. On zostałby zwielokrotniony, gdyby zamach nad Ukrainą dotyczył Niemiec, które są głównym rozgrywającym krajem w Unii.

Co wtedy mogło by się dziać?

Mielibyśmy próbę sił, czy interesy ekonomiczne są silniejsze, czy też silniejsze jest poczucie zagrożenia przemocą, szantażem przy użyciu środków morderczych. Tego rodzaju konflikt się rozgrywa. Jedni mówią, że mamy tak potężne interesy ekonomiczne z Rosją, że tyle możemy zarobić lub stracić, że musimy przymykać oczu na to, co dzieje się wokół Rosji. Inni jednak, widząc coraz więcej przykładów brutalnej agresji Rosji, mówią, że tak dalej być nie może. Wydaje mi się, że Władimir Putin celowo napina sytuację, chcąc złamać opinię publiczną zachodniej Europy, by ta przyznała się do bezsilności, by przyznała otwarcie, że interesy są dla niej ważniejsze.

Dlaczego mu na tym zależy?

Chodzi o to, by cała Europa Zachodnia powiedziała to, co Donald Tusk i jego tuby propagandowe: „no i co, wypowiemy wojnę Rosji?” Na tym retorycznym pytaniu kończy się cała polityka i dochodzi do stwierdzenia, że nic nie warto robić, więc lepiej udawać, że nic się nie stało. Znamy to powiedzenie: „Polacy, nic się nie stało”. Szczególnie dobrze po 10 kwietnia 2010 roku… Obecnie Putinowi chodzi o osiągnięcie podobnego efekty wobec całej Europy. Myślę, że ma on szansę na sukces…

Wspomniał Pan o tragedii smoleńskiej. Wiele osób mówi obecnie, że bez Smoleńska i fatalnej reakcji świata na tamte wydarzenia nie byłoby obecnej tragedii. To uprawnione?

W całej Europie Wschodniej nikt nie ma wątpliwości, co się stało 10 kwietnia i kto stał za tą tragedią. Pamiętamy reakcje z Litwy, Ukrainy, Gruzji czy innych krajów na to, co się stało. Nikomu nie przychodziła do głowy inna odpowiedź niż ta, że za tym stoi interes rosyjskiego imperium i sposób działania jego służb specjalnych. Obecna sytuacja jest o tyle bardziej uderzająca, że właściwie nie ma sposobu ukrycia tego, co się stało, że doszło do zamachu. Nie można obecnie powiedzieć, że to była brzoza, że były cztery podejścia do lądowania.

Jednak mylenie tropów i tzw medialne wrzutki już funkcjonują…

Oczywiście akcja dezinformacyjna jest już prowadzona i to w ogromnej skali. Już słyszymy o jakichś samolotach, towarzyszących tej zestrzelonej maszynie. Warto porównywać sposób organizacji gigantycznej akcji dezinformacyjnej, jaka miała miejsce również po tragedii smoleńskiej. Wtedy widać było teksty „Gazety Wyborczej”, która pierwszego dnia informowała o czterech podejściach do lądowania. W następnych dniach pojawiały się kolejne fałszywe doniesienia innych mediów. Obecnie to samo Rosja próbuje robić wokół tragedii samolotu malezyjskiego. Tyle tylko, że trudniej osiągnąć cel. Ten samolot dosięgła rakieta, trudno temu zaprzeczyć. To nie był błąd pilotów, nie było pijanego generała.

Może Rosjanie znajdą…

To będzie jednak trudno udowodnić. Aż chciałbym zobaczyć konferencję gen. Anodiny, która ostatecznie podsumowałaby wyniki dochodzenia w sprawie tragedii samolotu malezyjskiego. Sądzę, że to byłoby niezmiernie pouczające, by zobaczyć taki werdykt i sposób uzasadnienia ze strony tej służby, której Polska oddała całkowicie, bez reszty i z pełnym zaufaniem śledztwo w sprawie najważniejszej katastrofy, w której zginął Prezydent RP i 95 innych obywateli Rzeczypospolitej Polski.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych