„Powinien oberwać od tych, na których donosił” – pisze Korwin. I przypomina relacje kolegów Boniego

Fot. Jan Lorek / KPRM - M. Śmiarowski
Fot. Jan Lorek / KPRM - M. Śmiarowski

Janusz Korwin-Mikke idzie – można powiedzieć – za ciosem i nie zamierza godzić się na narrację Michała Boniego o jego przeszłości.

W piątek spoliczkował go, uzasadniając to obelgami, jakie Boni wystosował pod adresem JKM przed ponad 20 laty. Europoseł PO nawiązując wówczas do swojej przeszłości jako tajny współpracownik SB przekonywał, że nikomu nie zaszkodził.

CZYTAJ WIĘCEJ: Korwin-Mikke zaatakował „z liścia” Boniego. To spełnienie „obietnicy sprzed lat”. Sprawa trafi do prokuratury

Lider Kongresu Nowej Prawicy przypomniał więc politykowi Platformy, że są świadkowie, którzy pod nazwiskiem potwierdzają, że byli ofiarami TW „Znak”. Korwin-Mikke przytacza wypowiedzi prof. Mirosława Dakowskiego (dla tvn24 z 2007 r.), który w latach 80. działał z Bonim w podziemnym wydawnictwie:

Od 1987 roku wiedzieliśmy, że Boni na nas donosił. Zaczęły wtedy wpadać nasze offsety, czyli tajne drukarnie. (…) Ja współpracowałem na szczęście tylko z Andrzejem Urbańskim i dzięki temu Michał na mnie nie mógł donosić. Natomiast później jedna z kobiet z naszego środowiska, o bardzo twardym charakterze, wydusiła z Michała przyznanie się, że na nas donosił.

Dakowski dodawał, że koledzy wydobyli z Boniego to wyznanie w 1987 roku, gdy zaczęli szukać ubeckiej „wtyczki” w swoich szeregach, po tym jak bezpieka nakryła kolejno kilka „podziemnych” maszyn drukarskich, na których powstawała bibuła:

Wtedy, naciskany o wpadki z offsetami, Boni przyznał się, że jest agentem i donosi na nas do ubecji.

Wówczas koledzy odcięli się od Boniego.

Wpadki z drukarniami zdarzały się nadal, ale było ich mniej

— mówił Dakowski.

Janusz Korwin-Mikke komentując te wspomnienia napisał:

Oczywiście za to powinien oberwać od tych, na których donosił - ja nie będę za nich pracował, dla mnie p. Boni już nie istnieje. Ale jeśli p. Boni nadal będzie się upierał, to znajdę tych, co mu płacili - i brali pokwitowania…

I można się spodziewać, że JKM słowa dotrzyma. Abstrahując od metod, jakimi szuka sprawiedliwości, dla Michała Boniego byłoby lepiej, gdyby nie po prostu nie kręcił…

„Fakt” z kolei publikuje wywiad z Korwin-Mikkem, w którym oczywiście nie mogło zabraknąć wątku piątkowego zdarzenia w MSZ.

Michał Boni kłamał z pełną świadomością, że kłamie. Będąc agentem, atakował mnie, mówiąc, że tylko idiota może mówić, że on jest agentem! Gdyby Boni wystąpił w obronie agenta, choćby jakiegoś profesora, o którym myślał, że nie jest agentem, to by było w porządku. A on nie tylko kłamał, ale i mnie zwymyślał…

— mówi JKM. Na uwagę, że uderzył człowieka, który sięga mu do ramienia, odpowiada:

Uderzyłem go bardzo lekko. To było tak symbolicznie…

I wyjaśnia, że wcześniej nie było okazji do takiego zachowania:

Może się mijaliśmy, ale wtedy na pewno nie był w zasięgu mojej ręki. Gdyby się nawinął wcześniej, to… Ale się jakoś wywijał chytrze. To spoliczkowanie to był mój obowiązek moralny, bo coś takiego, co on mi zrobił, nie może uchodzić na sucho. Nie może być tak, że ktoś kogoś publicznie przy milionach ludzi – bo to leciało w telewizji – obraża i nic. Miał okazję mnie przeprosić. Ale tego nie zrobił. Ostrzegałem go…

Mówi też, że więcej Bonim nie będzie się zajmował:

Nie będę już sobie brudził rąk i zajmował się tą gnidą.

znp, „Fakt”, tvn24.pl, Facebook

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.