Od tygodnia funkcjonariusze CBA, na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, „odwiedzają” różne ważne osoby publiczne z Podkarpacia. Przeszukują gabinety, zabezpieczają dokumenty. Zapowiada się polityczne „trzęsienie ziemi”? Jest jeszcze za wcześnie, by odpowiedzieć na to pytanie.
Zaczęło się od przeszukania ministerialnego gabinetu i domu Zbigniewa Rynasiewicza, wiceministra infrastruktury i rozwoju oraz szefa podkarpackiej PO. W czwartek CBA weszło do biura posła Jana Burego, lidera podkarpackiego PSL i szefa klubu parlamentarnego ludowców.
W piątek miały miejsce kolejne przeszukania: w gabinecie Anny Habało, szefowej Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie oraz w mieszkaniu dr. Zbigniewa Niezgody, prokuratora w stanie spoczynku, byłego prokuratora okręgowego w Rzeszowie i wpływowej postaci w wymiarze sprawiedliwości, wykładowcy Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Rzeszowie. Według TVN24, CBA prowadzi także czynności wobec byłego szefa Delegatury UOP w Rzeszowie.
Działania CBA mają związek z „podejrzeniem przestępstw korupcyjnych i powoływaniem się na wpływy w ministerstwie infrastruktury”. Dwaj biznesmeni z Leżajska, Marian D. i Paweł K., prezes i wiceprezes firmy paliwowej, mieli powoływać się na wpływy u Zbigniewa Rynasiewicza (skądinąd byłego starosty leżajskiego). Jan Bury przyznał, że zna obu biznesmenów. Jaki związek ze sprawą ma pani prokurator i były prokurator – na razie nie wiadomo.
W ogóle na razie o sprawie niewiele wiadomo. Warszawska Prokuratura Apelacyjna dozuje informacje bardzo oszczędnie, zasłaniając się dobrem śledztwa. Zastanawiam się, czy nie jest to nazbyt duża wstrzemięźliwość, zwłaszcza w kontekście rozpoczynającej się kampanii przed wyborami samorządowymi. A chodzi, przypomnijmy, o dwóch podkarpackich liderów partii koalicji rządowej.
Wypowiedzieć w tej sprawie powinni się także obaj politycy, z których jeden jest urzędującym wiceministrem, a drugi szefem klubu parlamentarnego. Tymczasem Rynasiewicz nabrał wody w usta i od tygodnia się nie odzywa (a próbowałem się do niego dodzwonić zarówno ja, jak i moi koledzy z innych podkarpackich mediów), natomiast Bury ograniczył się, jak na razie, do komentarza, że nie wie, czego dotyczyło to przeszukanie – czy jakichś spraw z przeszłości, czy bieżących, które realizuje.
Nie wydaje się możliwe, by prokuratura rozkręcała tak dużą sprawę, w której pojawiają się ważni politycy, zupełnie „od czapy”. Prokuratorzy uważają, że mają mocne dowody przeciwko biznesmenom. Ma o tym świadczyć choćby fakt, że wobec jednego z szefów firmy skierowano wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie (sąd jednak wyznaczył wysoką kaucję, którą biznesmen wpłacił).
Opinia publiczna ma prawo jak najszybciej poznać odpowiedź na pytanie, czy leżajscy biznesmeni - powołując się na swoje wpływy w ministerstwie infrastruktury - jedynie „chlapali językami”, czy też jest coś na rzeczy i będą postawione – komu? – korupcyjne zarzuty.
Natomiast, moim zdaniem, koncepcja, że przeszukanie u posła Burego miało być formą „pogrożenia palcem” niesfornemu koalicjantowi w perspektywie piątkowego głosowania nad wotum nieufności dla ministra Sienkiewicza i konstruktywnym wotum nieufności dla rządu, nie trzyma się kupy. Byłaby ona prawdopodobna, gdybyśmy wejście CBA do gabinetu Burego rozpatrywali w oderwaniu od całej reszty zdarzeń. Część komentatorów wydaje się jednak zapominać, że 6 dni wcześniej to samo CBA „odwiedziło” lidera podkarpackiej Platformy i zarazem wiceministra, co koncepcję o „straszeniu PSL-u” czyni rzeczą z gatunku political fiction. Tych dwóch spraw nie łączy zresztą ze sobą sam Bury.
Ustosunkowania się wymaga natomiast inna kwestia. Warszawska apelacja w wydanym w piątek komunikacie stwierdza:
Trzeba z całą mocą podkreślić, że prokurator planując i przeprowadzając czynności procesowe nie kieruje się kalendarzem bieżących wydarzeń politycznych kraju, a jego podstawowym zadaniem jest dbanie o dobro prowadzonego postępowania przygotowawczego, w tym o sprawne i skuteczne zabezpieczenie materiału dowodowego w danej sprawie.
To oczywiście aluzja do głosów, o których wspomniałem wcześniej - łączących czwartkową wizytę CBA w gabinecie Burego z piątkowym głosowaniem sejmowym.
Interpretacje tego stanowiska prokuratury mogą być dwie. Pierwsza, pozytywna: to dobrze – powie ktoś – że prokuratura nie działa oglądając się na to, co się dzieje w polskiej polityce, dając w ten sposób dowód swej niezależności.
I druga, negatywna: prokuratura – powie ktoś inny - wykazała się kompletnym brakiem wyczucia sytuacji, pokazała, że nikt tam nie myśli na temat skutków własnych działań. Co może być jeszcze jednym dowodem na to, że mamy „państwo teoretyczne”, w którym nikt nad niczym nie panuje.
Dopasujcie, Państwo, swoje myślenie do tych dwóch interpretacji sami.
Jaromir Kwiatkowski
dziennikarz podkarpackiego dwumiesięcznika VIP Biznes&Styl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/204630-przychodzi-cba-do-rynasiewicza-burego-albo-lezajscy-biznesmeni-chlapali-jezykami-byle-co-albo-jest-cos-na-rzeczy