Ks. Zieliński: Koniec złudzeń. Siła związków z plemieniem PO okazała się mocniejsza od wody chrztu łączącej Gronkiewicz-Waltz z Kościołem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Paweł Supernak
PAP/Paweł Supernak

Odwołania prof. Bogdana Chazana przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz –Waltz (PO), właśnie 9 lipca można się było spodziewać. Nie przypadkiem decyzja ta została ogłoszona w czasie konferencji prasowej, wobec licznie zgromadzonych mediów, jeszcze przed rozmową z samym zainteresowanym lekarzem i przed wręczeniem mu wypowiedzenia. Za to dokładnie wtedy, gdy w sejmie trwała debata nad zgłoszonym przez PiS konstruktywnym wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. W tej debacie i głosowaniu liczył się każdy głos. Głos zaś SLD w szczególności, ponieważ to ugrupowanie jako jedyne było w nadchodzącym głosowaniu dość nieprzewidywalne.

Tymczasem przed paroma dniami to właśnie SLD zapowiedział zgłoszenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełniania przestępstwa przez Hannę Gronkiewicz Waltz, jeśli ta nie odwoła prof. Chazana z funkcji dyrektora Szpitala św. Rodziny. Profesor kierował tą placówką od roku 2004, jeszcze z nadania poprzedniego prezydenta Warszawy śp. Lecha Kaczyńskiego. Sygnał ze strony postkomunistycznej lewicy był zatem jasny, jak ze strony wyrafinowanej Herodiady wobec zdemoralizowanego Heroda: albo głowa prof. Chazana na misie, albo koniec zalotów. A zegar polityczny w sejmie nieubłagalnie odmierzał minuty przed głosowaniem.

SLD od początku tygodnia czekał na sygnał i w ostatniej chwili dostał na talerzu co chciał. Na początek głowę Chazana. Zapowiedział więc wstrzymanie się od głosu. To wystarcza, aby być pewnym, że w piątkowym głosowaniu skompromitowany rząd ocali skórę i będzie mógł dalej szastać połową królestwa. A niemłoda już przecież „Salome” będzie kontynuować taniec sumienia między deklaracjami swojej wiary a interesami swojej partii. Chociaż czasem jest to już taniec na brzytwie, jak w przypadku zapowiedzi, że nawet korzystna dla prof. Chazana decyzja Trybunału Konstytucyjnego nie wpłynie na zmianę decyzji o jego odwołaniu, bo prawo nie działa wstecz! Trzeba zatem pani Hannie Gronkiewicz – Waltz, profesorowi prawa na UW, postawić pytanie: czy w takim razie jest również przeciwko rehabilitacji ofiar reżimu komunistycznego, zamordowanych zgodnie z wyrokami ówczesnych sądów, ponieważ: „prawo nie działa wstecz”?

Nie współczuję pani prezydent Gronkiewicz – Waltz sytuacji, w której się znalazła, bo znalazła się w niej na własne życzenie. Zasada „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek” musi być kiedyś zweryfikowana przez tę ewangeliczną: „Nie można dwom panom służyć”. I nie zawsze z weryfikacją czeka się aż na Sąd Ostateczny. Zło, z którym zaczyna się paktować, potrafi już tu, na ziemi, wystawić słone rachunki. I właśnie je wystawia. Bo nie chodzi tylko o to, że w imię interesów własnej partii pani Gronkiewicz – Waltz zdecydowała się swoje sumienie pozostawić w kruchcie. Zrobiła coś gorszego. Przyłączyła się do tych, którzy dyskryminują ludzi sumienia i dążą do wyeliminowania ludzi wierzących z przestrzeni publicznej.

Być może jeszcze parę dni temu nawet pani Gronkiewicz-Waltz nie wyobrażała sobie, że podejmie taką decyzję, jaką podjęła. Choć wiem jak bardzo zmieniły ją lata, kiedy pracowała w Europejskim Banku Rozwoju w Londynie. A ściślej, jak bardzo zmieniło się w tym czasie jej podejście do spraw wiary i sumienia, jak zmieniły się jej przyjaźnie. Ja sam przecież także głosowałem na nią, kiedy w 1995 roku startowała w wyborach na prezydenta RP z ramienia Konwentu św. Katarzyny. Wtedy przed kamerami naiwnie deklarowała, że do kandydowania na najwyższy urząd w państwie natchnął ją Duch Święty. Chciałoby się zapytać co się dzisiaj z tym Duchem stało? Ciągle jednak przyjaźniła się z niektórymi duchownymi bardzo wysokiego szczebla. A samego prof. Chazana jako lekarza i człowieka prywatnie bardzo ceniła. Ale to wszystko okazało się bez znaczenia, kiedy partia zażądała ofiar.

Mój znajomy proboszcz, który przez lata pracował na misjach w Ugandzie, powtarza czasem afrykańską maksymę:

Krew plemienna jest gęściejsza niż woda chrztu.

I tym razem siła związków z plemieniem PO okazała się wyraźnie mocniejsza od wody chrztu łączącej Hannę Gronkiewicz-Waltz z Bogiem i z Kościołem. Koniec złudzeń.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych