"Taśmy na Kulczyka" i książka o nim w centrum kolejnej zakulisowej rozgrywki. Grają Giertych, Piński i Nisztor. Potwierdzają się ustalenia tygodnika "w Sieci"

Prosta analiza przebiegu afery podsłuchowej pokazuje, że taśmy bijące centralnie w najbogatszego Polaka Jana Kulczyka istnieją i mają się dobrze.

— stwierdza w dostępnym obecnie wydaniu tygodnika „w Sieci” Wojciech Surmacz. Nie minęło kilka dni i teza największego konserwatywnego tygodnika opinii została potwierdzona.

Zacytujmy fragment tej publikacji:

Według naszych informacji, zarejestrowane ma być również spotkanie szefa Najwyższej Izby Kontroli (NIK) Krzysztofa Kwiatkowskiego z najbogatszym Polakiem Janem Kulczykiem. Sprawdziliśmy: Rzeczywiście Kwiatkowski i Kulczyk spotkali się w ostatnich dniach w restauracji w Pałacyku Sobańskich. Krążą wreszcie informacje o zarejestrowanych spotkaniach ministra Pawła Grasia z wspomnianym Janem Kulczykiem. Nagrane miało zostać również spotkanie związanego z Platformą biznesmena Piotra Wawrzynowicza (bliski współpracownik Jana Kulczyka – od red. „wSieci”) z wiceministrem finansów Rafałem Baniakiem”.

W pokrętny sposób Latkowski dał wszystkim do zrozumienia, że nagrań rozmów Kulczyka redakcja nie miała i nie ma. Skłamał? Wszystko wskazuje, że tak, bo kilka dni później informację o braku taśmy z Kulczykiem zdementował sam Piotr Nisztor, który podsłuchy do redakcji „Wprost” przyniósł. Zrobił to w rozmowie z Cezarym Gmyzem na łamach tygodnika „Do Rzeczy”. - Bardzo szybko ustaliliśmy, że nie są to fałszywki, że takie spotkania rzeczywiście się odbyły w tych miejscach i w tym czasie, o których zostaliśmy poinformowani. Potwierdzili to sami uczestnicy tych spotkań, m.in. Marek Belka, Paweł Wojtunik, Bartłomiej Sienkiewicz czy Krzysztof Kwiatkowski. Kiedy się upewniliśmy, że nagrania są autentyczne i nie były montowane, zapadła decyzja o publikacjach tych materiałów - odpowiedział Nisztor zapytany przez Gmyza o prace nad nagraniami.

Weekendowa prasa przynosi informacje, które potwierdzają jeszcze jedną tezę „w Sieci”. Ponownie zacytujmy fragment z artykułu Wojciecha Surmacza:

Tu przypomnijmy inną historię, często pojawiającą się w opowieściach bardzo dobrze poinformowanych osób. Otóż pewnego dnia pewien dziennikarz śledczy pojawił się w siedzibie jednego z polskich biznesmenów z informacją, że oto właśnie napisał o nim książkę. Książkę, zawierającą sensacyjne informacje na temat jego inwestycyjnej aktywności w Afryce. Książkę, która opowiada o podejrzanych relacjach Polaka z pewnym afrykańskim satrapą, w tym dostarczaniu mu rozmaitych uciech. Książki nigdy nie została opublikowana, bo jej jedyny egzemplarz miał zostać kupiony w imieniu wielkiego biznesmena za około 1 mln zł.

Ten właśnie wątek pojawia się w sobotniej „Gazecie Wyborczej”. Czytamy w niej, że nowe taśmy, które zapowiada tygodnik „Wprost” to opis spotkania między Romanem Giertychem, Janem Pińskim a Piotrem Nisztorem, który dostarczał „Wprost” aferowe nagrania. Właśnie ten ostatni miał je zarejestrować. Nagrane spotkanie miało odbyć się 18 sierpnia 2011 roku i dotyczyć… książki o Janie Kulczyku. Tego spotkania dotyczą pytania redakcji „Wprost”, które kilka dni temu wpłynęły do kancelarii prawnej Giertycha. W „Wyborczej” czytamy:

Latkowski z Majewskim pytają, czy podczas spotkania Giertych negocjował z Nisztorem kupno „przez podstawioną spółkę” „niepublikowanej książki o Janie Kulczyku”, najbogatszym Polaku.

Chcą też wiedzieć, czy Giertych w 2011 r. „groził” Kulczykowi „publikacją książki” i ile chciał od niego za „wyłączność” na publikację.

W pytaniach jest sugestia, że Giertych proponował Nisztorowi 400 tys. zł za prawa do książki „plus procent od tego, co uda się wynegocjować od Kulczyka”. Miał też plany szantażowania „najbogatszych Polaków, w tym Michała Sołowowa i Leszka Czarneckiego”.

Pojawiają się też podobno wątki wulgarnych żartów Giertycha z ofiar tragedii smoleńskiej i polityków podejrzewanych przez niego o homoseksualizm.

Wyborcza” podaje, że niecałą godzinę po otrzymaniu wczoraj maila z pytaniami od Latkowskiego i Majewskiego Giertych zadzwonił do jej przedstawiciela chcąc przedstawić własną wersję wydarzeń.

Stwierdza:

Latem 2011 r. dostałem niecodzienne zlecenie od klienta, który jest w bliskich relacjach z Janem Kulczykiem, co sprawdziłem. Nie mogę podać nazwiska tego klienta. Chodziło o kupienie książki o Kulczyku od pana Nisztora. „Chcę Jasiowi zrobić prezent” - tak klient zapewniał mnie, że chce pomóc Kulczykowi, bo w książce są przykre informacje o ojcu Kulczyka, który był wtedy stary i schorowany i nie przeżyłby tego.

Kulczyk miał znać jej fragmenty, bo Nisztor mu je wysyłał - jak twierdzi Giertych - szantażując publikacją. Mówi:

Miałem Nisztorowi powiedzieć, że zakładam spółkę wydawniczą, która będzie drukować książki o znanych biznesmenach. Spotkałem się z Nisztorem w towarzystwie drugiego dziennikarza, Jana Pińskiego. Zaproponowałem Nisztorowi 400 tys. zł za kupno praw autorskich na spółkę, która nie istniała. Klient chciał, bym zaproponował kwotę, a potem miałem zerwać negocjacje. Miałem wysondować cenę jak przy przetargu. Nisztor się zgodził, ale chciał więcej. Żeby pokazać gest dobrej woli, przyniósł mi wydruk kilku rozdziałów książki.

Do opowieści Giertycha na swojej stronie internetowej odnosi się też „Wprost”. Nazywa publikację w GW „atakiem wyprzedzającym”:

Tłumaczenia mecenasa są kuriozalne, pokrętne. Stoją w całkowitej w sprzeczności z tym, co słychać na taśmach. Twierdzi, że jego klientem był człowiek pozostający w bliskich relacjach z miliarderem. (…) Giertych przekonuje też „Wyborczą”, że Nisztor wszedł w negocjacje, które zresztą od początku były ze strony mecenasa blefem. (…)

Wersja Giertycha jest kompletnie niespójna. Bo o co w końcu chodziło? O kupienie książki dla anonimowego zleceniodawcy czy o zrywanie negocjacji?

Ale największym problemem Giertycha jest to, że jego wersję kompletnie burzy to, co słychać na nagraniach. Bo w rzeczywistości to były wicepremier naciska na kupienie książki, zależy mu na czasie, chce dopinać biznes z Nisztorem. A sam Nisztor, wbrew temu, co mówi Giertych, wcale nie żąda pieniędzy, unika deklaracji. inicjatywa w rozmowie jest po stronie mecenasa.

Wedle „Wprost” jeszcze inną wersję podaje Jan Piński:

Piotr Nisztor rozważał zmianę wydawcy lub sprzedaż zgromadzonego materiału. Umówiłem go m.in. z Romanem Giertychem na towarzyskie spotkanie na wódkę, aby przedyskutować sprawę. […] Mecenas przekonywał Nisztora, że książka jest mu potrzebna na potrzeby prowadzonej wówczas sprawy [chodzi o sprawę Sieczkowskiej – red.], a zebrany materiał może pomóc w jej wygraniu lub zawarciu korzystnej ugody”

— napisał do redakcji obecny naczelny przejętego przez obóz władzy „Uważam Rze”.

I dodał:

Na prośbę Piotra Nisztora umówiłem go równolegle z przedstawicielami Jana Kulczyka. Z tego, co wiem, Piotr doszedł z nimi do porozumienia i […] zrezygnował z publikacji książki. Nie są mi znane warunki finansowe tych uzgodnień”.

Książka faktycznie się nie ukazała. A taśmy na Kulczyka… zniknęły. Czy gdzieś ktoś negocjuje ich sprzedaż oligarsze? Jakie mogą być kulisy całej sprawy? Więcej w tygodniku „w Sieci” w pasjonującym artykule Wojciecha Surmacza.

gim, źródło: w Sieci, Gazeta Wyborcza, Wprost

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.