Krajem rządzą nieodpowiedzialni chłopcy z zapałkami. Prezydent Komorowski zadaje kłam niedawnej narracji władzy

Fot. Wojciech Grzedzinski/Prezydent.pl
Fot. Wojciech Grzedzinski/Prezydent.pl

Prezydent Bronisław Komorowski znów zaskakuje zapowiedzią swojej inicjatywy. I pokazuje, że rządzący, w tym on i jego ministrowie, toczą od miesięcy niezrozumiałą grę wokół polskiego wojska. Grę z racji uwarunkowań geopolitycznych niebezpieczną.

W czasie uroczystości 10-lecia Dowództwa Operacyjnego prezydent zapowiedział nową inicjatywę ustawodawczą. Mówił (cytuję za PAP) „o skierowaniu do Sejmu projektu ustawy, która określi kompetencje naczelnego dowódcy na czas wojny”.

Trzeba uzbroić państwo polskie w skuteczny system nie tylko dowodzenia siłami zbrojnymi, ale również skuteczny system kierowania państwem polskim w wypadku zagrożenia i kryzysu wojennego

— mówił prezydent.

Nagle jedna z ważniejszych dla państwa reform okazuje się być jedynie rozmontowywaniem armii. Prezydent Bronisław Komorowski swoją wypowiedzią zadaje kłam procesowi, jaki zaledwie kilka miesięcy temu przeprowadził polski rząd.

Zgodnie z inicjatywą rządową, oprotestowaną przez opozycję część ekspertów, doszło do zmian w strukturze dowodzenia. Rząd przekonywał, że chodzi o uproszczenie struktury, a także ujednolicenie stanowisk na czas wojny i pokoju.

Główne cele reformy systemu dowodzenia i kierowania Siłami Zbrojnymi:

konsolidacja polegająca na dostosowaniu centralnych struktur do zredukowanej i zreorganizowanej armii,

stworzenie systemu połączonego dowodzenia szkoleniem i operacjami,

tożsamość dowodzenia w warunkach pokoju i wojny,

pogłębienie cywilnej kontroli nad armią.

— pisał na profilu Facebook minister Siemoniak.

Silną pozycję w przekazie dotyczącym reformy armii zajmowała sprawa ujednolicenia dowodzenia w warunkach pokoju i wojny. Przekaz był jasny: dzięki zmianom nareszcie będzie jasne, kto dowodzi w czasie wojny i ma przygotować kraj na sytuację zagrożenia.

W tym duchu wypowiadali się posłowie PO, minister Siemoniak, gen. Stanisław Koziej, szef BBN, czy nawet sam prezydent Bronisław Komorowski.

W przygotowywanej reformie strategicznie najważniejsze jest stworzenie warunków do funkcjonowania naczelnego dowódcy na czas wojny. Druga nowość to możliwość wskazania przez prezydenta na wniosek premiera — czyli w takiej samej procedurze, w jakiej ma być powoływany na czas wojny naczelny dowódca — osoby funkcyjnej przewidywanej do powołania na to stanowisko

— mówił Koziej.

Szef MON wskazywał, że ujednolicenie struktur dowódczych jest ważną cechą reformy.

Sądzę że potrzeba tożsamości struktur jest bezdyskusyjna

— mówił w Sejmie.

Zaś prezydent Komorowski przyznawał:

Liczę, że ona (ustawa – red.) szybko przejdzie przez parlament. Zmiany mają sprawić, że dowództwa będą w stanie skutecznie zarządzać i dowodzić armią, zarówno w warunkach pokoju, jak i wojny. Wstyd się przyznać, ale po dwudziestu paru latach niektóre elementy wojennego dowodzenia nie zostały nigdy jasno określone. Czas zerwać z tymi złymi nawykami.

Obecnie, po siedmiu miesiącach od poważnej — ponoć — reformy polskiej armii okazuje się, że rządzący przekonywali do rzeczy nieistniejącej. Mimo wprowadzenia zmian, które wywołały spore emocje i chaos, nie ma żadnego przełomu w sprawie, na której ponoć tak mocno władzy zależało.

Nadal nie ma wskazania, kto odpowiada w Polsce za kierowanie działaniami wojska w czasie wojny. Przyznaje to wprost prezydent Komorowski obnażając fałsz wypowiedzi swoich, swoich ministrów oraz ludzi rządu, które Polacy słyszeli przez tygodnie.

Cała inicjatywa rządzących dziś jawi się jako nieodpowiedzialna gra polskim bezpieczeństwem narodowym. O tym, że ustawa nie wypełnia oczekiwań mówiono bowiem wielokrotnie. Bowiem rzeczywiście rozwiązania przyjęte przez Sejm, a potem podpisane przez prezydenta, nie rozstrzygają niczego na nowo, nie tworzą rozwiązań, wskazujących na nowo, kto odpowiada w Polsce za działania wojenne.

Ta ustawa niczego takiego (osoby odpowiedzialnej za działania wojenne – red.) nie ustala. Ta ustawa nic nie zmienia, tworzy się dowództwo generalne, osłabia się szefa Sztabu Generalnego. Jednak nie ma zapisu, kto będzie dowodził Siłami Zbrojnymi w czasie wojny. Niech twórcy ustawy wskażą, kto — na mocy tych rozwiązań — będzie dowodził w czasie wojny

mówił Stefczyk.info gen. Polko, wskazując, że szef BBN, gen. Koziej również nie umiał wskazać osoby odpowiedzialnej za działania wojenne w Polsce.

Jednak rząd w Polsce wie zawsze wszystko najlepiej. I w związku z tym przepchnął kolanem reformę dowodzenia armią, która jak się obecnie okazuje niczego nie rozwiązuje, wprowadza chaos organizacyjny, a także prowadzi do tak kuriozalnych sytuacji, jak powstanie Dowództwa Sił Specjalnych, które istniało kilka dni (!!).

Prezydent Bronisław Komorowski swoją zapowiedzią, być może nieświadomie, kolejny raz pokazał Polakom, że krajem rządzą nieodpowiedzialni chłopcy z zapałkami, których działalność w każdej chwili może sprowadzić na Polskę ogromne niebezpieczeństwo.

Pytaniem otwartym pozostaje kwestia świadomości ludzi władzy. Ci ludzie są tak niefrasobliwi, nieprofesjonalni, cyniczni i wypruci z dbałości o dobro wspólne, czy może działają wprost na szkodę państwa polskiego?

Bez względu na odpowiedź, zasadną zdaje się uwaga, że Polski i Polaków na taką ekipę rządzącą nie stać…

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.