Tylko rzeczy najlepsze są wystarczająco dobre dla naszych elit politycznych. "Kiedy szlachta się bawi, koszta nie grają roli"

Fot. PAP/R. Pietruszka
Fot. PAP/R. Pietruszka

Miłośnik cygar czyli „cigar affecido” Donald Tusk, może liczyć na przesyłki pocztą dyplomatyczną. Szkoda, że za luksusowe upodobania rządzących płaci podatnik.

Trudno zapomnieć słowa szefa polskiej dyplomacji, że cała ambasada na Kubie dwoi się i troi, by zdobyć najlepsze cygara dla Donalda Tuska. Trochę inaczej można było sobie wyobrażać obowiązki dyplomatów, zanim Radosław Sikorski nie pozbawił nas złudzeń, gawędząc z Jackiem Rostowskim w restauracji Amber Room. Jeśli zaopatrywanie premiera w cygara pozostaje w kręgu zainteresowań MSZ, to krytyczne ocena stanu naszej polityki zagranicznej, sformułowana zresztą w trakcie nagrywanej rozmowy przez samego Sikorskiego, jest zupełnie zrozumiała.

A swoją drogą, to musi być dla dyplomatów upokarzające, że traktuje się ich jak kamerdynerów dbających o potrzeby pryncypała czy też chłopców na posyłki. O potrzeby pryncypała troszczy się osobiście również Radosław Sikorski. W podsłuchanej rozmowie skarżył się, że nie może dostać na prezent dla premiera armaniaku rocznik 1957.

Panie ministrze, proszę nie podupadać na duchu. Naprawdę nie trzeba do zdobycia szlachetnego trunku angażować całej ambasady w Paryżu, dyplomaci nie muszą dwoić się i troić. Roczniki vintage można kupić bezpośrednio od producenta. Jeśli wysupła pan 517 euro, nie musi pan pociągać za dyplomatyczne sznurki.

Ponieważ przekonałam się, że minister Sikorski czyta portal wPolityce — kiedy napisałam o jego dworze w Chobielinie, raczył napisać o tym na twitterze — mam nadzieję, że skorzysta z mojej rady.

Szczególny nacisk chciałabym położyć na słowie „wysupłać ”. Bo sprawa cygar z Kuby jest cokolwiek niejasna — wygląda na to, że zapłacił za nie podatnik. Mam w związku z tym nadzieję, że określenie „najlepsze ” w stosunku do przesyłanych pocztą dyplomatyczną cygar, jest nieco na wyrost. Limitowana edycja Cohiby, ulubionych cygar Fidela Castro, to koszt 18 tysięcy dolarów za 40 sztuk. Pozostaje nam ufać że pan premier zadowala się znacznie skromniejszymi Cohibami, za powiedzmy, marne sto kilkadziesiąt złotych za sztukę.

Kiedy szlachta się bawi, koszta nie grają roli. Mamy do czynienia ze zdumiewającym fenomenem. Polska elita rządzącą wychowała się na podwórkach bloków, co szczególnie lubi podkreślać sam pan premier, by dać zrozumienia, że nie jest żadnym inteligenckim maminsynkiem, który nie zna życia.

Bardzo szybka klasa rządząca zapominała jednak o swych skromnych korzeniach — ostentacyjny luksus, zamiłowanie do drogich trunków, cygar, kolacji w najlepszych restauracjach. kosztownych garniturów i zegarków są wręcz jej znakiem firmowym. Warto przypomnieć skandal sprzed paru miesięcy, kiedy okazało się, że PO wydało ćwierć miliona złotych na wina, cygara, garnitury i stylistów i zabawę w lokalu Rich and Pretty.

Dużo w tym wszystkim konsumpcji na pokaz, typowej dla „nowych Rosjan ”, przekonanych, że tylko rzeczy najdroższe są wystarczająco dobre. Po prostu dlatego, że są najdroższe.

Jednak nowi Rosjanie są w pewien sposób sympatyczniejsi — szastają pieniędzmi dziwnie zdobytymi, ale jednak swoimi.

Prawdziwy problem polega bowiem na tym, że u nas za luksusowe nawyki i kaprysy elity rządzącej płaci podatnik. Któremu ta sama ekipa wbija do głowy, że należy zacisnąć pasa.

Arystokratyczne upodobania idą przy tym często w parze z stylem bycia i językiem kojarzącym się raczej z lumpenproletariatem, co jest połączeniem wyjątkowo odpychającym.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.