Agnieszka Holland w skandaliczny sposób wraca do sprawy 10/04. "Prezydent chciał pokazać premierowi, którego nie znosił, a który był młodszy i bardziej popularny, że jest lepszym od niego patriotą..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
TVP
TVP

Agnieszka Holland dostąpi sporego zaszczytu i wyreżyseruje kilka odcinków trzeciego sezonu „House of Cards” - jednego z najbardziej popularnych serialów opowiadających w Stanach Zjednoczonych.

W rozmowie z serwisem stopklatka.pl pani reżyser wraca do swojego serialu „Ekipa”. Jej zdaniem miał on wiele wspólnego z rzeczywistością III RP. Holland nie traci zresztą okazji i wraca do sprawdzonego przemysłu pogardy. Wykorzystuje przy tym swoją interpretację przyczyn smoleńskiej tragedii.

W „Ekipie” prezydent zginął w zestrzelonym samolocie. Ta katastrofa była skutkiem tego samego, co miało miejsce w Polsce, gdzie prezydent chciał pokazać premierowi, którego nie znosił, a który był młodszy i bardziej popularny, że jest lepszym od niego patriotą. W związku z tym zorganizował wyjazd do Katynia właśnie w taki, a nie inny sposób. Z podobnego powodu serialowy prezydent poleciał do Afganistanu. Albo jesteśmy bardzo przenikliwi, albo polska polityka jest przewidywalna

— ocenia.

A my zastanawiamy się, co trzeba mieć w sobie, by wynieść ze smoleńskiego (i posmoleńskiego) dramatu tak kuriozalne wnioski…

Holland wypowiada się również w sprawie afery taśmowej. Przyznaje, że sama nie ma poglądu, bo „zależy to od tego, komu bardziej się wierzy”. Przyznaje jednak, że jest zirytowana postawą opozycji i mediów w tej sprawie.

Państwo jest bezradne, ponieważ nie potrafi funkcjonować jako jedność. Powielanie tego niezrozumienia jasnej wypowiedzi wynika z lenistwa dziennikarzy, a manipulacja nią jest czymś obrzydliwym. Ten fragment rzucono w świat niczym łup promocyjny. Podchwycili to inni, łącznie z Prawem i Sprawiedliwością, tymczasem wymowa tego zdania jest przeciwna do tego, jak się je odbiera

— stwierdziła pani reżyser.

A media? Również połajanki.

„Wprost” uległ anonimowemu spiskowcowi i przyjął jego rytm wydawania nagrań. Taką zgodę na manipulowanie samym sobą trudno nazwać dziennikarską pracą. Zwłaszcza, że dziennikarze nie panują nad tym i nie wiedzą, co i kiedy otrzymają. Zamiast być siłą sprawczą, są w sytuacji aktora. Kiedy aktor zostaje zaangażowany do serialu, nie wie, co go czeka w kolejnych odcinkach

— dodaje reżyser.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych