Propaństwowość PSL. Stanisław Kalemba o podsłuchach, benzynie i mediach. NASZ WYWIAD

fot. wPolityce.pl/ansa
fot. wPolityce.pl/ansa

wPolityce.pl: We wczorajszym głosowaniu uratowaliście premiera Tuska, państwo, czy własne mandaty?

Stanisław Kalemba, PSL: To głosowanie to wynik odpowiedzialności za państwo. Nie może być tak, że dzisiaj podsłuchy i nielegalna działalność rozwala obojętnie jaki rząd. Szczególnie biorąc pod uwagę aspekty międzynarodowe. Trzeba dokładnie zbadać tę sprawę. Ale niektóre słowa, które padły, były tak naganne, że wnioski muszą zostać wyciągnięte.

Mówi pan o aspektach międzynarodowych. Czy szefem polskiej dyplomacji może być człowiek, który nie wierzy w politykę własnego rządu?

Za to politycy muszą ponieść odpowiedzialność. Są standardy, które powinny być przestrzegane i przez posłów i ministrów.

Premier mówi, że trzeba przede wszystkim ustalić kto i w jakim celu nagrywał polityków. Ale przecież zostały ujawnione rozmowy, które przynajmniej na początku również ludowców bulwersowały. A teraz o tym cicho sza…

Jedna z ciekawszych wypowiedzi, którą pan premier wyjaśniał dotyczyła ceny benzyny, która po wyborach miała wynosić 7 zł. Wyjaśnił, że nigdy nie użył takich słów. A politycy i różni prezesi opowiadają różne rzeczy, od których premier się odciął. Najważniejsze, że my realizujemy politykę najtańszych paliw w Europie. I to jest fakt. Nie mamy oleju napędowego, czy etyliny po 7 zł. Nie wolno bez wysłuchania wyjaśnień obciążać rządu, czy premiera.

Z rozmowy ministra Sienkiewicza i prezesa Belki wynika jednoznacznie, że jest szykowana zmiana na stanowisku ministra finansów, aby uniemożliwić opozycji dojście do władzy.

Mówi pani: opozycja. A z czyjej rekomendacji prof. Belka był premierem?

Lewicy. Na pewno nie PiS.

Czyli opozycji. Pan prof. Belka to człowiek lewicy rekomendowany przez prezydenta Kwaśniewskiego na premiera rządu mniejszościowego. Czyli on zahacza o zupełnie inną opcję polityczną. Ale na pewno nie wolno tak się zachowywać szefom konstytucyjnych organów państwa.

Powinni ponieść konsekwencje? A jeśli tak, to jakie? Kiedy?

Od tego jest pan premier. Najpierw trzeba wyjaśnić aferę. Ważne jest nie tylko kto nagrywa, ale też kto jest zleceniodawcą tych taśm. Mamy wiele organów państwa: prokuraturę, sądy, CBA, ABW

ABW, które wchodzi do redakcji tygodnika, by pozabierać komputery dziennikarzom…

Kiedyś premiera Pawlaka odwoływano na podstawie artykułu jednej z gazet o Inter-Arms. Było coś w tym prawdy? Nie. Inny przykład, mój przyjaciel Józef Gruszka, walczy o życie. Bo kiedy stanął na czele komisji śledczej ds. Orlenu, wymyślono mu dwóch szpiegów. Potwierdziło się coś z tego? Nie. Jednemu z poszkodowanych wypłacono najwyższe odszkodowanie w Polsce. Media też nie są świętością.

Ale dwóch ludzi na podstawie nieprawdziwych zarzutów poniosło konsekwencje. Jeden przestał być premierem, drugi zapłacił zdrowiem.

Wracając do dzisiejszych realiów - nie obawia się pan, że PSL poniesie konsekwencje polityczne za żyrowanie bohaterów tych knajpianych nagrań? Że ludzie się od was odwrócą?

PSL jest niezależnym podmiotem na scenie politycznej. Ze wszystkich ugrupowań ma największe doświadczenie polityczne, bo trwa prawie 120 lat. Przez ostatnie 25 lat nie uciekliśmy od swojej nazwy. Jesteśmy samodzielni, ale myślimy propaństwowo. Spojrzenie PSL-u na państwo jest inne, niż innych klubów. My uważamy, że państwo powinno chronić instytucje, wymiar sprawiedliwości i uczciwych obywateli i podmioty gospodarcze, a nie być bezsilne…

Minister Sienkiewicz stwierdził, że takie państwo właściwie nie istnieje

Państwo polskie istnieje. Widać to na tle Europy i świata. Jako były minister rolnictwa mogę stwierdzić, że moim sektorze istnieje na pewno, bo w ubiegłym roku wyeksportowaliśmy żywność za rekordową kwotę prawie 20 mld euro. Czyli państwo funkcjonuje. Ale trzeba do tego podejść kompleksowo, a nie fragmentarycznie. Żeby nie było tak, że funkcjonują tylko pewne dziedziny, a inne nie.

Ważne jest też, by finansjera polska i międzynarodowa nie narzucała nam swoich rozwiązań, które zwiększają deficyt prowadzą do zadłużenia państwa.

A prezes NBP-u może wtrącać się do polityki?

Prezes NBP powinien być strażnikiem mocnego pieniądza i dbać o polski rozwój gospodarczy.

Ale chyba niekoniecznie w restauracji…

W restauracjach niech też się toczy życie. Niestety polskie rodziny są za biedne, by choć raz na miesiąc móc pójść do restauracji A o tych zachowaniach – powtarzam - one nigdy nie powinny mieć miejsca. Ale ministrowie powinni mieć zapewnione bezpieczeństwo, że nie są podsłuchiwani. Zwłaszcza dotyczy to ministra spraw wewnętrznych i ministra spraw zagranicznych.

Not. Anna Sarzyńska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych