Paliwa mogą być po 7 zł albo po 4 zł, zależy od tego kiedy są wybory

fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Ponieważ, zarówno prezydent RP B. Komorowski, jak i premier D. Tusk nie znaleźli na tzw. taśmach hańby dowodów złamania prawa przez wysokich urzędników państwowych, to może warto przypomnieć wypowiedź prezesa PKN Orlen J. Krawca w rozmowie z MSP Wł. Karpińskim, który dodatkowo powołuje się na słowa samego premiera D. Tuska.

Jak była kampania w 2011 r. i oni tam z cenami jechali cały czas, że paliwo po 6 zł PiS na…..ł, no i jest ta impreza w Focusie i już wiadomo, że wygraliśmy. Z Donaldem się spotykam i on: Teraz k…a to paliwo może być nawet po 7 zł

— śmiech.

MSP Wł. Karpiński dopowiada:

Tak było nie? Wszystkie chwyty dozwolone.

Wyciągając wnioski z tych słów można sądzić, że premier D. Tusk i rządowa ekipa mieli swój znaczący udział w manipulowaniu cenami paliw przed wyborami w 2011 r. Jest faktem, że ceny na stacjach paliw Orlenu były tożsame z cenami hurtowymi E-95. Alarmowali i ostrzegali o tym wówczas latem 2011 r. zarówno przedstawiciele zagranicznych firm działających na polskim rynku paliwowym. Osobiście otrzymałem wówczas szczegółowe wyliczenia od przedstawicielek BP, które podkreślały skalę manipulacji cenowych ze strony polskiego monopolisty, jak i zaburzenia normalnych zasad konkurencji na tym rynku. Już wówczas istniało podejrzenie, że dla celów czysto politycznych, by PO mogła wygrać wybory.

Nie licząc się całkowicie, nie tylko z rynkowymi zasadami, ale również co gorsza ze stratami dla samej spółki, jak i Skarbu Państwa sztucznie obniżono i utrzymywano aż do wyborów zaniżone ceny paliw. Było to niewątpliwie świadome działanie na niekorzyść akcjonariuszy - w końcu spółki giełdowej z udziałem Skarbu Państwa. Miało to z pewnością wpływ na wyniki finansowe, wysokość dywidendy, poziom notowań na GPW, a przede wszystkim na znacząco niższe dochody podatkowe budżetu państwa, które niektórzy analitycy szacują nawet na mniejsze o kilkaset milionów złotych.

Oznaczało to również bardzo poważne straty finansowe i wizerunkowe dla rynkowej konkurencji Orlenu i Lotosu, a w niektórych przypadkach było nawet powodem bankructwa małych firm i stacji benzynowych. W świetle ostatnich wypowiedzi prezesa PKN Orlen do sprawy manipulowania cenami paliw w okresie przedwyborczym, a następnie gwałtownej fali podwyżek tuż po wyborach jesienią 2011 r. powinny wrócić UOKiK, KNF, a nie wykluczone, że powinna się tym zająć komisja śledcza. Zarówno bowiem, znacząco zaniżone ceny, jak i później gwałtownie podwyższane - już po wyborach - nie miały bowiem żadnego uzasadnienia ekonomicznego, nie przestrzegały zasad równej konkurencji na rynku i były szkodliwe dla interesów SP jak i budżetu państwa.

Nic więc dziwnego, że po kilku latach pojawiają się pomysły dodruku pieniądza ze strony NBP i rządu i w ten sposób zasypywania dziury budżetowej. O tym niebezpiecznym i wątpliwym pod względem prawnym procederze ostrzegali w 2011 r. przedstawiciele Polskiej Izby Paliw Płynnych, skierowali oni nawet skargę do UOKiK, w związku ze stosowaniem praktyk monopolistycznych, który o dziwo wszczął postępowanie w tej sprawie. Wysłano wówczas nawet list do premiera D. Tuska.

Widocznie nie zdając sobie sprawy, że proszono lisa, by pilnował kurnika. Ceny dumpingowe stosowano aż do dnia wyborów. Interes rządzącej partii, w tej sytuacji, niestety nie okazał się interesem państwa. Premier D. Tusk powiedział swego czasu „staramy się wpływać na decyzję, na ile prawo pozwala”. Wydaje się jednak, że nie tylko w tym przypadku prawo nie pozwalało i nie pozwala traktować spółek SP jak prywatnego folwarku, który ma pomóc w zbliżających się wyborach. Ile milionów można w końcu „wziąć na klatę”.

W świetle ostatnich wypowiedzi dotyczących kwestii sztucznego zaniżania cen paliw przez monopolistę na polskim rynku tuż przed wyborami w 2011 r., ci którzy wówczas ponieśli znaczące straty, w tym zwłaszcza konkurencja PKN Orlen i Lotosu oraz małe firmy paliwowe, hurtownicy, OFE oraz małe stacje paliwowe, jak i Skarb Państwa powinny wystąpić na drogę sądową o odszkodowania, utracone korzyści i należne wpływy podatkowe.

Wypowiedź prezesa PKN Orlen z taśm hańby mogłaby wskazywać na odpowiedzialność prawną, nie tylko polityczną zarówno przedstawicieli władz spółki, ale również wysokich urzędników państwowych, z premierem D. Tuskiem na czele, który musiał co najmniej posiadać wiedzę o owym procederze manipulowania cenami paliw dla celów wyborczych. Otwartym wydaje się również w tym przypadku pytanie czy nie przekroczono tu uprawnień lub nie dopełniono obowiązków oraz czy nie działano na szkodę spółki. Nie można przecież wykluczyć, że również wówczas zawarto jakiś polityczny deal. Niskie ceny obowiązywały bowiem, aż do października 2011 r. czyli do wyborów, by natychmiast po wyborach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rosnąć do poziomu powyżej 6 zł., a przecież art. 146 Konstytucji pkt. 4 mówi wyraźnie, że Rada Ministrów chroni interesy Skarbu Państwa, zaś art. 148 mówi z kolei, że to premier kieruje i koordynuje pracę rządu.

Partyjny interes nie musi być jak widać, ani interesem państwa, ani budżetu, ani tym bardziej narodu.

————————————————————————————

Kup książkę wSklepiku.pl!

Polska na globalnej szachownicy”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych