Każdy dzień trwania tej władzy, to dzień stracony dla Polski. "Pozycja międzynarodowa Polski z wzrastającej spada teraz na łeb na szyję"

PAP/Adam Warżawa
PAP/Adam Warżawa

Tak mocno ekipa Donalda Tuska wraz z liderem przyspawała się do stołków, że śmiem wątpić, czy nawet palnik acetylenowy jest ich w stanie oderwać. Palnik acetylenowy w postaci PiS-u wraz z resztą opozycji.

Widać wyraźnie, że jedynej rzeczy, której boi się rząd są Prawo i Sprawiedliwość oraz Jarosław Kaczyński. Strach jest wręcz obsesyjny, niczym panika przestępcy, który ma na koncie poważne przestępstwa, a na plecach czuje oddech wymiaru sprawiedliwości. Jak bowiem można inaczej tłumaczyć w kółko powtarzające się w nagraniach przestrogi, które w skrócie można określić panicznym krzykiem „PiS ante portas!”. I tak Sienkiewicz mówi do Belki:

Mamy dupę pogłębiającą się na poziomie budżetu państwa (…) są sygnały, że idzie ku lepszemu, brakuje pieniędzy w budżecie, cięcia są niewystarczające. I mamy osiem miesięcy do wyborów. Jak zmniejszymy ten okres, to ten warunek jest bez znaczenia wtedy. I PiS ma 43 proc. w sondażu CBOS . Czyli, nie czarujmy się, idziemy w taki wariant, że tylko i wyłącznie ekonomika decyduje o ocenie stabilności kraju. Tylko wiemy, że to się skończy katastrofą, ponieważ zwycięstwo PiS-u oznacza ucieczkę inwestorów, pogorszenie się warunków finansowych…

W Pałacyku Sobańskich Sikorski do Rostowskiego:

Uważam, że można zaj…ć PiS komisją ws. Macierewicza! (…) No taaaak. Kaczyński się przyspawał do Macierewicza i teraz trzeba Macierewiczem ich obu na dno pociągnąć.(…) Można zrobić dwuletni cyrk. I niech oni się tłumaczą.

A Jacek Krawiec do Pawła Grasia:

Tutaj cała przecież ta apelacyjna warszawska [Prokuratura Apelacyjna – red.] to przecież jest pisogród, kurwa, totalny. Zamknęła mi tego, kurwa, mojego zastępcę po damski ch… się okazuje, ku…

By skończyć wypowiedź zdaniem:

(…) przyjdą te oszołomy, k… i zrobią tu, k…, kocioł taki, że wszyscy będą mieli… wiesz

Nie mam wątpliwości, że SLD, które oficjalnie, żeby nie zrażać swoich wyborców, posługuje się obecnie mocno antyrządową retoryką, de facto, nie tylko nie chce głosować konstruktywnego votum nieufności, ale nawet nie raczy przyjąć zaproszenia Jarosława Kaczyńskiego do rozmów. Tłumaczeniem jest, jak zwykle, powtarzany niczym mantra slogan -

z czwartą RP nie rozmawiamy.

Uważam, cytując te słowa wypowiedziane przez Leszka Millera, że dyktuje je dokładnie ten sam strach przed rozliczeniem III RP, którym jest podszyte PO. Lęki te, niczym koszmar senny, kształtują również postawę całej palikociarni, na czele z jej przewodniczącym, albowiem według jego mniemania „gdzie drwa rąbią tam wióry lecą”. O PSL-u nie ma co nawet wspominać, ponieważ zawsze zachowywał się w polityce jak kobieta „zawodowo lekkomyślna”. Na razie ich szefostwo uznaje, że trwanie przy koalicjancie jest lepsze niż jakieś tam ryzykowne zawirowania. Ubocznym skutkiem takiego rozumowania jest nieuniknione, bo logiczne, wystawienie jak najlepszego świadectwo PiS-owi. Jawi się on bowiem jako jedyna siła w kraju, zdolna i mająca wolę polityczną oczyszczenia tej „stajni Augiasza”, jaką stała się III RP. Leszek Miller et consortes wydaje się nie wiedzieć, co w tej sytuacji czynić. Z jednej strony dostrzega poważny stan w jakim znalazło się państwo, ale z drugiej tłumaczy sobie, że jak nie wiesz co robić, to nie rób nic. Sytuację tę wykorzystuje skompromitowany wraz ze swoim rządem premier. Dziś znów zaczęły mu „rosnąć mu kopytka”. Na sztandarze Platformy pojawiło się hasło: „Władzy raz zdobytej nie oddamy!”. Jak to argumentują? W ten sposób, że uwłaczają inteligencji wyborców. Oczywiście nie swoich, bo o takową tych, co pozostali wierni PO, nie posądzam. Stali się otumaniałą sektą, która wiedzie państwo do zguby. Ich duchowi przywódcy okopali się na Czerskiej, a z zewnątrz wspierają ich takie tuzy „niezależnego” dziennikarstwa, jak: Jacek Żakowski, Janina Paradowska czy Tomasz Lis wraz ze swoim najmłodszym narybkiem – parówkarzami z portalu.

Nie będziemy ulegać szantażowi zorganizowanej grupy przestępczej i realizować jej scenariusza!

— wyjaśniają podniesionym głosem Donald Tusk i jego akolici. Niestety już jest za późno panie premierze! Mleko się rozlało. Proszę spojrzeć na tę sytuacje chłodnym okiem. Jeżeli kilku kelnerom przez 2 lata udało się nagrać 900 godzin rozmów najważniejszych osób w państwie i „towar” sprzedać jakimś biznesmenom, to sam ten fakt powinien skłonić obecne władze do natychmiastowej dymisji. Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego. Natomiast powstały w to miejsce, po przyspieszonych wyborach nowy rząd, gdyby okazał się roztropny, powołałby tychże kelnerów na szefów swojej ochrony kontrwywiadowczej. Analogicznie, gdyby za nagraniami stały „gity z miasta”, zwane szumnie przez „brukowce” mafią, a przez niezależną prokuraturę przestępczością zorganizowaną. Ale żarty na bok.

Niestety, a co raz więcej wskazuje na to, że za nagrywającymi mogą kryć się rosyjskie służby specjalne. Trzeba powiedzieć, że w ostatnim czasie rząd Tuska nagle zmienił wektory swojej polityki resetu z Rosją i zaczął grać ostrzej na arenie polityki międzynarodowej, niebezpiecznie ocierając się o pierwszą ligę światowej polityki, nieuchronnie konfliktując się z Moskwą. Wyzwalaczem powrotu do strategii braci Kaczyńskich stało się rosyjskie zagrożenie na Ukrainie. Mimo początkowych kilku poważnych potknięć, udało mu się wnieść jakiś wkład we wzmocnienie frontu państw „wolnego świata” przeciwko Rosji. Podskoczyły sondaże, a krzyk wokół Krymu i Ukrainy niewątpliwie elektryzował nie tylko Europę, ale i USA. Choć pomysł europejskiej unii energetycznej od początku wydawał się być mrzonką, to „na salonach” w Brukseli i Berlinie zaczęto już dyskutować o tym problemie. Amerykanie ocknęli się z letargu i co by nie mówić, potwierdzili nam, na razie werbalnie, deklaracje bezpieczeństwa NATO zawartą w punkcie 5 Traktatu Atlantyckiego. Nawet przysłali tu mini reprezentacje swoich sił zbrojnych. Byłbym nie konsekwentny, gdybym stwierdził, że ten nagły powrót do polityki jagiellońskiej rządu Donalda Tuska zachwycił Moskwę. Powiem więcej – Kreml musiał się wściec. Skoro jestem zwolennikiem tezy, że katastrofa smoleńska była następstwem działań prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji oraz w Europie Środkowo-Wschodniej, to byłbym hipokrytą, twierdząc teraz, że Putin pozostawi w spokoju ekipę Tusk-Sikorski. Po wyborach do parlamentu europejskiego niewątpliwie w kontekście ostatniej aktywności Polski na arenie międzynarodowej w zasięgu ręki pojawiły się stanowiska Komisarza Unii ds. Energetyki i Polityki Zagranicznej. To wszystko niestety już przeszłość. Najwyżsi przedstawiciele władzy dali się podsłuchać jak dzieci, przy okazji obnażając nie tylko swoją beznadziejną słabość, ale co gorsze, mizerię państwa, którym rządzą od 7 lat. Pozycja międzynarodowa Polski z wzrastającej spada teraz na łeb na szyję. Nie muszę chyba cytować tu licznych fragmentów prasy zagranicznej z „Bloombergiem” na czele o tym, że Belka uznanym został za najgorszego na świecie szefa Banku Centralnego. Spełniło się jedno z ulubionych powiedzeń Napoleona „Od wzniosłości do śmieszności tylko jeden krok”. I ten „krok” uczynił ten rząd, stawiając się w sytuacji, z której nie ma już wyjścia. „Własną pracę, własnymi potargać rękoma” – napisał przodek naszego szefa resortu spraw wewnętrznych. Co dalej? Po prostu. Z duża dozą prawdopodobieństwa stawiam tezę, że każdy dzień trwania tego rządu jest dla Polski niebezpieczeństwem. Ten kto podsłuchiwał rząd rozdaje teraz karty. Co z tego, że nasza Abwehra (przepraszam ABW) złapie tych „kelnerów”. Jeśli ich mocodawcami są ludzie z wywiadu Rosji - sprawa jest beznadziejna. Szukaj wiatru w polu. Żadne zaklęcia pana premiera nie zmienią faktu, że od ponad tygodnia, to Moskwa pisze scenariusz i realizuje go, trzymając rząd Tuska mocno w garści, żeby nie użyć innego sformułowania. Dlatego każdy dzień trwania tej władzy, to dzień absolutnie dla nas stracony. Jak premier będzie udawał, że nic się nie stało oberwie nową serią nagrań. Chyba, że „aluzju poniał” i zatańczy Katiuszę w rytm nadawany przez pienia i trele Chóru Aleksandrowa. Tylko wtedy będziemy mieć do czynienia ze zdradą nie dyplomatyczną (jak w przypadku Smoleńska), ale już główną. Próba ataku rządu na demokrację poprzez drugie, tym razem „mocne uderzenie” w redakcję „Wprost” przyniesie jeszcze gorsze skutki wizerunkowe niż poprzednia, a nagrania opublikuje wtedy inne medium. Tego akurat jestem pewien.

Niestety strach przed utratą władzy oraz przywilejów okazuje się silniejszy niż zdrowy rozsądek. Sytuacja, w której się znaleźli Tusk i jego drużyna przeniosła rząd do świata równoległego. Świata posła prof. Leonarda Niesiołowskiego. Świata lumpen inteligencji, tańczącej jakiś chocholi taniec. Res ad triarios venit, czyli sprawa doszła do triarii (trzeciego szeregu), jak zwykli mawiać w podobnych sytuacjach Rzymianie.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.