Publikacja taśm, jak agresja sowiecka na Polskę? Niestrudzony redaktor Żakowski tłumaczy, gdzie widzieć skandal...

Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Ujawnienie skandalicznych nagrań ludzi władzy niczym agresja sowiecka na Polskę? W ustach Jacka Żakowskiego nie mogło zabraknąć zaskakującej obrony polskiego rządu.

Dziennikarz pytany przez portal „Gazety Wyborczej”, czy przez ujawnianie nagrań rządzących Polską urzędników chroni się Polskę, odpowiada:

To propagandowa retoryka, która ma usprawiedliwić skrajnie nielojalne i instrumentalne (wobec zdecydowanie nieprzyjaznych Polsce intencji) działanie Latkowskiego. Tak samo tłumaczył swoje postępowanie Związek Radziecki — że chronił II Rzeczpospolitą 17 września 1939 r. Latkowski coś musi powiedzieć, usprawiedliwić jakoś to, co robi.

Żakowski dalej ciągnie swoje przypuszczenia, że w tej sprawie chodzi o odcinek wschodni.

Wydaje mi się, że klucz jest jasny — zarówno Sikorski, jak i Sienkiewicz to są osoby, które nie cieszą się sympatią na Wschodzie. Jak się wczytać w treść rozmowy Sikorskiego, to można sobie wyobrazić, jakie interesy skorzystają na takiej publikacji. Myślę, że odpowiedzialny redaktor czegoś takiego by nie publikował, tylko zawiadomił kontrwywiad, że ma miejsce nielegalne nagrywanie rozmów najważniejszych osób w państwie

— przekonuje „odpowiedzialny” redaktor, znany z hasła „Tusku musisz”. Jak widać hasło aktualne…

Pytany, czy za podsłuchami stoi obcy wywiad, Żakowski wskazuje, że „to jedna z prawdopodobnych wersji”.

Mnie się wydaje, że może najbardziej prawdopodobna. Oczywiście mogą być różne wersje, że ktoś tam przypadkiem wrzucił mikrofon, że to się nagrało przypadkiem, a ktoś przez pomyłkę wysłał to do tygodnika „Wprost”. Ale jeżeli wychodzimy od pytania, w czyim to jest interesie i kto mógł to zrobić, to prawdopodobna wersja zakłada, że to była klasyczna robota szpiegowska

— wyjaśnia.

I dodaje, że „Wprost” świadczy „usługę PR-owską na rzecz źródła tych nagrań”.

Jeżeli widzę redakcję, która to publikuje, nie próbując wyjaśnić źródeł pochodzenia, to nie mam o niej nic dobrego do powiedzenia. Niesamowite jest też to, że oni to publikują na raty, tak jak życzy sobie tego autor scenariusza. To trudno jest nazwać działalnością dziennikarską, to jest usługa PR-owska na rzecz źródła tych nagrań

— przekonuje.

Broni również ministra Sikorskiego, który według Żakowskiego, „myśli dość realistycznie”.

Przede wszystkim najpierw trzeba przeczytać cały ten tekst i zobaczyć, co tam jest. To na pewno kłopotliwa sytuacja, ale z drugiej strony to, co do tej pory do mnie dotarło, pokazuje, że minister spraw zagranicznych myśli dość realistycznie. Może wypowiada się w sposób, w jaki mówi się w prywatnej rozmowie, a nie podczas spotkań dyplomatycznych, ale dość realistycznie opisuje sytuację Polski. W tym sensie być może nasi partnerzy też lepiej zdadzą sobie sprawę z naszego punktu widzenia i z polskich uwarunkowań politycznych. To wtedy nie musiałoby być takie złe. Oczywiście, to nie zmienia faktu, że publikowanie tego jest w najlepszym razie wyrazem nieodpowiedzialności

— tłumaczy Żakowski, znów wracając do kwestii odpowiedzialności dziennikarzy.

Jacek Żakowski wciąż jest odpowiedzialny. O krytykę władz wykorzystujących państwowe środki na rzecz interesów jednej partii się nie pokusił. Takiej nieodpowiedzialności zapewne Żakowski nie wziąłby nawet pod uwagę.

W końcu Donald Tusk wciąż musi, a Żakowski na pewno mu w tym nie będzie przeszkadzał…

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.