Pięć okropnych rzeczy wyłania się z nagranych rozmów polityków PO, szefów spółek skarbu państwa i okołoplatformianych biznesmenów.
Po pierwsze, absolutna pogarda dla przeciętnych ludzi i ich spraw, totalne wyalienowanie władzy. Po drugie, idealne dwójmyślenie rodem z Orwella: co innego mówią oficjalnie, zupełnie co innego we własnym gronie. Po trzecie, bezczelne kłamstwo jest oczywistym i wartościowym narzędziem uprawiania polityki i jest to właściwie jedyne narzędzie. Po czwarte, niezwykłe jest poczucie bezkarności i funkcjonowania ponad prawem, czyli przeświadczenie, że są uebermenschami. Po piąte, obecnie rządzący są przekonani, że są właścicielami Polski i mogą jej dobrami swobodnie dysponować.
Dla podsłuchanych przedstawicieli elit III RP przeciętni ludzie to „folklor i syf”, od którego trzeba się wyzwolić. Z kimś takim nie trzeba się kompletnie liczyć, bo to mierzwa i nawóz historii, czyli – jak to z wrodzoną sobie delikatnością ujął Władysław Bartoszewski – bydło. „Folklor i syf” ma zasuwać, żeby nowa arystokracja III RP mogła sobie za jego pieniądze zajadać ośmiorniczki, kawior, mleczną jagnięcinę czy wołowe policzki. Przeciętni Polacy nie są nawet traktowani jak anonimowi obywatele. Ich po prostu nie ma w rozmowach elity władzy Tuska. A skoro tak, to nie trzeba się z nimi kompletnie liczyć, podobnie jak z ich prawami, co znakomicie widać w wypowiedziach byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza.
Szef MSZ Sikorski, były minister finansów Rostowski, prezes NBP Belka, szef MSW Sienkiewicz czy prezes PKN Orlen Krawiec prywatnie mówią zupełnie co innego niż publicznie. I nie mają najmniejszego dysonansu poznawczego. To, co oficjalne jest po prostu kitem dla naiwnych, kompletną fikcją i wymysłem, natomiast siebie panowie nie oszukują, bo po co. Działają i mówią tak, jakby wciskali jakiś guzik, który w jednej chwili zmienia ich w innych ludzi. Dlatego premier Tusk mówi, że po wygranej PO benzyna może kosztować nawet 7 zł za litr, bo przecież liczy się tylko przedwyborczy pic, a po wyborach można „prolom” dowalić dowolną cenę. Każdy z tych przedstawicieli elit władzy III RP to zatem Doctor Jekyll i Mister Hyde. To dwójmyślenie z „Roku 1984” Orwella sprawia, że gdyby ktoś traktował serio wypowiedzi elity władzy III RP, obcowałby z czystą fantasmagorią. I tak właśnie się dzieje, gdyż zaczadzeni fikcją wyznawcy PO są kompletnie impregnowani na rzeczywistość. Są w stanie swoistego transu, który sprawia, że racjonalne argumenty do nich nie trafiają.
Dwójmyślenie przedstawicieli obecnej władzy sprawia, że – mówiąc językiem „Misia” Stanisława Barei – „ci ludzie w życiu słowa prawdy nie powiedzieli”. Mamy więc w Polsce do czynienia z tym, co kilka lat temu cechowało socjalistyczny rząd Gyurcsanya na Węgrzech, który „kłamał rano i wieczorem, kłamał całą dobę”. Piramida kłamstwa jest jedynym sposobem na to, żeby ukryć dwójmyślenie i żeby się nie „wsypać”. Wystarczy po prostu wyłącznie kłamać, żeby nie było problemu ze spójnością przekazu. To oznacza, że nawet w najważniejszych dla Polski i Polaków sprawach, przede wszystkim tej dotyczącej katastrofy smoleńskiej, nie mamy żadnej pewności, czy wszystko nie jest jednym wielkim kłamstwem i oszustwem. Oczywiście kłamstwo jest zarezerwowane dla obiegu publicznego, bo we własnym gronie ci ludzie nie uprawiają sado-maso, czyli nie robią sobie wody z mózgu. Tę robi się obywatelom.
Ludzie gardzący przeciętnymi Polakami, wyćwiczeni w dwójmyśleniu i patologiczni kłamcy nie mogliby funkcjonować w społeczeństwie, gdyby nie mieli poczucia, że są bezkarni, że funkcjonują ponad prawem. Ich prawo nie dotyczy, bo zadzwoni się do kogo trzeba i wszystko będzie skręcone, załatwione, zachachmęcone. Tak właśnie to jest przedstawione w rozmowie byłego ministra Nowaka z byłym szefem kontroli skarbowej i finansowej Parafianowiczem. „Oni” są nadludźmi w sensie stosunku do prawa i kodeksów, bo przecież znajdując się na Parnasie nie mogą podlegać takim samym prawnym ograniczeniom jak przeciętni ludzie.
Obecna elita władzy w stopniu jeszcze bezwstydniejszym i bezczelniejszym niż w czasach Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego uważa się za kastę właścicieli Polski. Jeśli brakuje im jakichś dóbr czy po prostu pieniędzy, załatwią to im kumple w spółkach skarbu państwa. Zarówno na prywatne cele, jak i na przedsięwzięcia umacniające władzę. Tak jak mieli załatwić Jerzemu Owsiakowi pieniądze na propagandowe obchody 25-lecia wyborów z 4 czerwca. Podsłuchani notable są przekonani, że mogą swobodnie dysponować tym, co publiczne (majątkiem, stanowiskami, kontraktami, zleceniami itp.) tak jak czymś prywatnym. Dlatego taki drobiazg jak płacenie publicznymi pieniędzmi za nuworyszowskie wyżerki w restauracjach nie zajmuje im nawet sekundy. Im się to należy i tyle. Przecież całe państwo należy do nich. Dlatego benzyna ma ceny związane z kalendarzem wyborczym, a nie z mechanizmami rynkowymi.
Absolutnie zdemoralizowana i zakłamana elita władzy funkcjonująca wokół PO jest śmiertelnym zagrożeniem dla polskiego państwa. Bo nie wiadomo, czy w ogóle kieruje się polskim interesem. Nie wiadomo, czy jest zakładnikiem grup interesów, przestępców, obcych państw, obcych służb, czy podejmuje suwerenne decyzje. Wszystko jest przecież grą i transakcją. A to oznacza, że państwo polskie rzeczywiście nie istnieje. Dlatego ta władza nie powinna mieć wpływu na nasze życie ani dnia dłużej.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/201811-stanislaw-janecki-podsluchy-dowodza-ze-wladza-gardzi-polakami-patologicznie-lze-jest-dr-jekyllem-i-mr-hydem-stoi-ponad-prawem-i-traktuje-polske-jak-swoja-wlasnosc