Warzecha: Idziemy na rympał. Tusk postanowił po raz kolejny zastosować metodę, która sprawdzała się wiele razy: iść w zaparte

fot. PAP/ Radek Pietruszka
fot. PAP/ Radek Pietruszka

Dzisiejsza konferencja premiera przynosi kilka wniosków i spostrzeżeń.

1. Idziemy na rympał. Tusk postanowił po raz kolejny zastosować metodę, która sprawdzała się wiele razy: iść w zaparte. Nic się nie stało szczególnego, a rozmowa Belki z Sienkiewiczem była po prostu wyrazem troski o państwo.

To, nawiasem mówiąc, teza, którą z odpowiednim wyprzedzeniem postawiła „Gazeta Wyborcza”, grając w suppporcie przed występem najważniejszego solisty. O czym to świadczy? Po pierwsze, o tym, że PDT ma przekonanie, iż taki zabieg może mu się ponownie udać, mimo iż tym razem sprawa wygląda wyjątkowo nieciekawie. Skąd ta pewność? Przyczyn znów może być kilka: przekonanie o wsparciu najbardziej prorządowych mediów, przeświadczenie o nastrojach wyborców (o tym niżej) oraz przekonanie, że zrobienie szerszej szczeliny w układzie – czyli np. odwołanie Sienkiewicza – mogłoby okazać się wstępem do rozpadu całego mechanizmu. Jeśli słuszna jest ta ostatnia hipoteza, to jest to wiadomość zarazem dobra i niedobra. Dobra, bo znaczy to, że mechanizm jest bardzo rozchwiany. Zła, bo znaczy to, że Tusk będzie go teraz bronił za wszelką cenę i nawet wielkim kosztem.

Jedyną ofiarą został i tak już będący na marginesie Sławomir Nowak. Czyli Tusk postanowił wykpić się właściwie zerowym kosztem.

2.Uszczelniamy przecieki. Wiele wskazuje na to, że czas, który Tusk dostał na przygotowanie się do odpowiedzi (dlaczego materiały z „Wprost” wypłynęły przed poniedziałkiem to osobna, ciekawa sprawa), posłużył do sprawdzenia, czy można zablokować dalsze rozprzestrzenianie się pożaru oraz co ewentualnie może być na pozostałych nagraniach. Musiał uznać, że pożar da się ograniczyć, a ewentualne szkody nie będą wielkie. W trakcie konferencji pojawiła się informacja, że ABW już prowadzi przeszukania u osób podejrzanych o dokonanie nagrań. Od Tuska wiemy, że sam Sienkiewicz ma się zająć uszczelnianiem systemu. I bądźmy pewni, że zrobi to tym razem bardzo dokładnie. Inna sprawa, czy i w jakim zakresie poznamy rezultaty śledztwa w sprawie nagrywania elity władzy.

3. Opozycja gra z wrogami Polski. To kolejny chwyt, który zastosował PDT, łatwy zresztą do przewidzenia. „Kto użyje nagrań, aby pogrążyć rząd, współdziała ze złowrogimi siłami, czyli Każdy-Wie-Z-Kim”. Przy okazji w swoim niemal pozbawionym treści słowotoku podczas konferencji premier Tusk bardzo się pilnował, aby nieustannie czynić zastrzeżenia, które ochronią go przed oskarżeniem o stosowanie podwójnych standardów w sprawie nagrania negocjacji Renaty Beger z Adamem Lipińskim i nagrań obecnych.

4. Lemingi łykną wszystko, ludzie nie wyjdą na ulice. Niektórzy spośród moich kolegów już po konferencji uważają, że PDT przegiął i sprawa musi się dla niego zakończyć źle, także w sferze wizerunkowej. Błąd. Opozycja nie jest w stanie zmobilizować ludzi do masowych protestów z przyczyn czysto politycznych – a o takie w tym wypadku chodzi. Nawet w przypadku kwestii socjalnych lub grup interesów (związki zawodowe) mobilizacja jest ograniczona. W innych przypadkach protestują jedynie zorganizowane grupy (Kluby GP, Rodzina RM). Jedyną masową demonstracją polityczną był Marsz Niepodległości, ale stracił ten walor po zawłaszczeniu przez Ruch Narodowy. PDT zdaje sobie sprawę, że Polacy, w swojej masie niezainteresowani polityką na co dzień, zareagują standardowo: wszyscy polscy politycy to jedna banda złodziei, więc trzeba czym prędzej wiać do Anglii. To nie jest Ukraina, to nie są nawet Węgry. Tuskowi udało się coś, co w innej skali osiągnął w latach 80. Jaruzelski: wyssał z ludzi energię, sflaczył ich, sprawił, że im się nie chce. I doskonale o tym wie.

5. Opozycja zmarnuje kolejną okazję. Przeciwnik okazuje się znowu zaskakująco słaby. Opublikowane przez „Wprost” materiały dają ogromne pole do popisu. Przedstawiciele największej partii opozycyjnej powinni byli już zaprezentować ich dogłębną analizę z wyszczególnieniem deliktów konstytucyjnych, których dopuścili się rozmówcy. Powinni zasypać prokuraturę doniesieniami o popełnieniu przestępstwa, wyłapywać kłamstwa premiera na konferencji i punktować konkretami. Zamiast tego jej przedstawiciele zorganizowali konferencję… przed konferencją premiera, a analizę jego wypowiedzi i samych stenogramów prowadzą blogerzy i dziennikarze. Będzie wniosek o wotum nieufności, ale trudno się spodziewać, żeby przyniósł niespodziewany skutek. To raczej nic niewnoszący rytuał, który wielu zniechęci swoją nieskutecznością, bo będzie de facto następną przegraną, a przy okazji PO może jeszcze spróbować wmontować opozycję w narrację szkodzenia państwu.

6. Sprawa nie jest ustawką samego PDT. Jest jak bomba jądrowa – miała uderzyć szeroko. Pojawiały się hipotezy, że cała afera została zaplanowana przez otoczenie PDT, aby stworzyć grunt do przyspieszonych wyborów. Widać już, że to rozumowanie błędne. Pozostaje pytanie, w czyim interesie było ujawnienie nagrań. Wydaje się jednak, że błędne są przypuszczenia, że była to jakaś subtelna gra, w ramach której rozróżniano np. uderzenie w samego Tuska od uderzenia w PO jako taką. Nagrania były jak broń atomowa – kto zdecydował się ich użyć, wiedział, że skutki rozciągną się na całą organizację i jej lidera, bez różnicy. Mam wrażenie, że analitycy i komentatorzy zbyt często ulegają złudzeniu, że tego typu gry da się prowadzić w sposób chirurgiczny. Tymczasem czynnik społeczny jest tu zbyt nieobliczalny.

7. Narracja premiera rozjechała się z narracją prezydenta. Według premiera, nic się właściwie nie stało. Według prezydenta mamy „poważny kryzys instytucji państwa”, a dodatkowo Bronisław Komorowski „oczekuje wyjaśnień”. Interesujące, prawda?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.