Państwo polskie, Platforma Obywatelska, NBP i największe media – to wszystko tonie na naszych oczach

Fot. premier.gov.pl
Fot. premier.gov.pl

Kilka rzeczy w związku z wybuchem afery taśmowej widać jak na dłoni. Wypisuję w punktach, bo obraz nędzy i rozpaczy jest zbyt rozległy, by ogarnąć go publicystyką.

Po pierwsze:

Państwo polskie istnieje tylko teoretycznie – miał powiedzieć minister spraw wewnętrznych, po czym udowodnił to w stopniu zatrważającym. Jeśli pozostanie na swoim stanowisku, znak to oczywisty, że państwo nie istnieje wcale. Że jest republiką bananową, którą od krwawych afrykańskich reżimów różni tylko to, że nikt jeszcze nie strzela do opozycji.

Po drugie:

Po wybuchu największej afery ostatniej dekady, a może i całej III RP, czołowe media najpierw milczały, czekając – właśnie, na co? Onet, Wirtualna Polska, TVN24, TVP Info, Wyborcza.pl zaczęły informować o aferze po godzinie. A i to w tonie, takim jak WP.pl – pisząc, że premier „natychmiast zareagował”, choć ten zareagował jedynie wpisem na Twitterze, zapowiadając, że już po dwóch dniach zabierze głos. Nad aparatczykami mediów, pokroju Wrońskiego czy Passenta nie ma się już nawet co pochylać. Przekroczyli dziś w „Loży prasowej” poziom Urbana w komunie. Przestali być dziennikarzami. Wroński próbował rozpaczliwie podsuwać Donaldowi Tuskowi narrację „działaliśmy dla dobra Polski”. Nie da się tego wytłumaczyć wyłącznie głupotą. Podobnie, jak narracji w „Wiadomościach” podawanej przez Justynę Dobrosz-Oracz, która wycięła z medialnego przekazu niemało kompromitujących Sienkiewicza i Belkę cytatów. W TVP Info szefowa TOK FM, Ewa Wanat pytała dziś drwiąco „A co to jest prawda”? Odpowiadam – to coś, obok czego ani Pani, ani wymienieni wcześniej nawet nie stali.

Po trzecie:

Politycy partii rządzącej rżną głupa w pełni znaczenia tych słów. Halicki, Szejnfeld, Niesiołowski, Olszewski (Paweł) i kilku innych muszą odejść z polityki, o ile nasze teoretycznie istniejące państwo ma jeszcze kiedykolwiek stanąć na nogi. Ich tłumaczenia są skandaliczne, a słowa Szejnfelda, iż afera jest wynikiem „wojny IV RP z III RP” dowodzą, że człowiek ten powinien pozostać tym, kim bywał przez te wszystkie lata: jurorem konkursów piękności „Miss Parowozów”. Były minister Nowak, szykowany przez Platformę wcale nie tak dawno na następcę Tuska, w swoich błaganiach o zaniechanie kontroli skarbowych przypomina lokalnego mafiosa ze wsi Głucha Dolna, a nie człowieka, który: a/był prawą ręką Tuska, b/miał podnieść z kolan polski transport. Komisja śledcza powinna zająć się także zakupem Pendolino.

Po czwarte:

Szef Narodowego Banku Polskiego skompromitował nie tylko siebie, ale także prowadzoną przez siebie instytucję. Odbudowanie jej prestiżu powinno się zacząć jeszcze dzisiaj. Kwestie omawiane przez Sienkiewicza i Belkę znalazły ciąg dalszy. Minister Rostowski został przehandlowany, ustawa o NBP ma zostać zmieniona zgodnie z dealem szefa MSW z szefem NBP.

Po piąte:

Pytania, kto nagrał obu panów: Kwaśniewski, Schetyna, nasze służby, rosyjskie służby czy może kelner z zemsty za zbyt małe napiwki, zadawane co chwilę przez tzw. ekspertów i tzw. dziennikarzy, także z publikującego stenogramy tygodnika „Wprost”, są o niebo mniej ważne od pytań, jakim cudem przez siedem lat partia rządząca miała nad sobą tak szeroki parasol ochronny - służb mających wykrywać korupcję i mediów z nią zblatowanych. Pytanie powinno raczej brzmieć: jak to się stało, że nagrania z lipca 2013 roku wyciekły do mediów po wyborach, a nie przed nimi, gdy zmiotłyby notowania Platformy do kilku procent.

Po szóste:

Mistrz świata w politycznym pijarze, premier Donald Tusk stoi dziś przed największym zakrętem w swojej długiej i bogatej karierze politycznej. Kiedyś zdradzał, że chciałby znaleźć swoje miejsce w podręcznikach historii. Tragedia w Smoleńsku i jego tchórzliwa postawa po niej (doradzana lub wynikająca z braku przymiotów) była i wciąż jest dla niego żółtą kartką na boisku polskich dziejów. Afera taśmowa to kartka czerwona. Wyjścia więc są dwa: albo zejdzie z boiska, odsiedzi kilka meczów kary i wróci, albo kiwnie palcem na swoich gangsterów, którzy spuszczą łomot sędziemu, wywiozą go do lasu, a on sam będzie nadal hasał po murawie, jakby nic się nie stało. Wtedy mecz przerwą po prostu kibice. Innego wyjścia nie ma. Skoro wiem to ja, wie to także przewodniczący Platformy Obywatelskiej.

Po siódme:

reakcja Unii Europejskiej na aferę taśmową pokaże, na ile twór ten ma jeszcze sens, a na ile to już tylko kolos na glinianych (w najlepszym razie) nogach.

Epilog:

Przyglądam się mainstreamowi od kilku lat. Tyle tępej propagandy jeszcze w nim nie było, tyle ohydnych prób zaciemnienia prawdy - także nie. A ponieważ sam jestem dziennikarzem – chcę Państwa z całego serca przeprosić za kształt IV władzy w III RP. Kiedy Wroński obmyślał narrację dla premiera Tuska, a Wanat z wściekłością trąbiła, że teraz pewnie wybory wygra PiS, nie tylko Państwo, ja także miałem ochotę wyrzucić telewizor, jak czynili to opozycjoniści w stanie wojennym. Tylko po co? Nie lepiej wyrzucić z debaty publicznej tych ludzi? Czy nie stać nas na państwo środkowoeuropejskie w miejsce bananowo-mafijnego? Czy po 25 latach ściemy nie czas już zacząć budować na tych terenach prawdziwą demokrację? Z wolnymi mediami, ale przede wszystkim – wolnym narodem?

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych