Mamy powtórkę z rozrywki – po raz kolejny dzięki ujawnieniu taśm z czyichś rozmów zaglądamy na brudne zaplecze polityki. I po raz kolejny ten sam podział co zawsze. Jedni dławią się z oburzenia. Inni wsłuchują się i orzekają: nic w tym nadzwyczajnego.
Co do dławienia się prawicowych komentatorów, przypomnę choćby historię z rozhoworami Adama Lipińskiego z Renatą Beger. Wtedy orzekaliście jak jeden mąż: tak wyglądają polityczne rozmowy. Ja też tak mówiłem. Nie po to aby teraz wrzeszczeć pod niebiosy z wdziękiem Kalego, że spostponowano państwo. Bo konstytucyjny minister w rozmowie z prezesem NBP mówi o stanie Polski „ch…, d… i kupa kamieni”. Naprawdę sądziliście, że macie do czynienia z kółkiem różańcowym? A jak sami rozmawiacie, kiedy nikt was nie nagrywa, to nie pozwalacie sobie na cynizm?
Ale naturalnie liczy się treść takich rozmów. I ja nie popadając w histerię, stwierdzam: niestety żadna władza nie może się dać na czymś takim złapać. A Marek Belka i Bartłomiej Sienkiewicz dali się złapać na zamiarze obchodzenia polskiej konstytucji.
Zamiarze podwójnym, bo po pierwsze metody ratowania budżetu miały być nie całkiem zgodne z literą polskiego prawa. A po drugie niezależność prezesa NBP polega nie na tym, że targuje się z partią rządzącą nad niedopuszczeniem opozycji do wygrania wyborów. Po prostu nie.
I dlatego można się wsłuchiwać w nieskończoność i udawać, że w nagranych dialogach nie ma tego, co jest. Albo silić się na zabawny cynizm jak Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej”, który usprawiedliwiając Belkę rzucił nawet w TVN-owskiej Loży Prasowej „przecież nikt nie chce PiS-u przy władzy”.
Zanim pan, redaktorze, po raz kolejny zagra kieszonkowego Talleyranda, niech pan się przynajmniej zatroszczy o własną śmieszność. Bo tacy teoretycy cynizmu, którzy marzą aby ktoś ich samych kiedyś doprosił do takich rozmów, pasują jak ulał do określenia „erotoman gawędziarz”. W końcu nawet o długości penisów rozprawiali minister z prezesem NBP, a Pawła Wrońskiego tam jak na złość nie było.
Ta rozmowa to mocna podstawa do żądania dymisji: prezesa NBP jak również ministra i wreszcie premiera, który go wysłał. Inna sprawa, że do tego zapewne nie dojdzie. Standardami bliżej nam przecież do Włoch, gdzie parlament uchwalał całkiem niedawno immunitet od przeszłych procesów premierowi niż takim krajom jak Francja, Anglia czy Niemcy.
Jeszcze inną sprawą jest motyw nagrania i ujawnienia tych rozmów. Podzielam zdanie tych, którzy widzą w tym dodatkowy argument na upadek polskiej państwowości: podsłuchiwany był w końcu szef wszystkich służb – nie ma czegoś zabawniejszego. I podkreślam: nie oszukujmy się, tego też nie zrobiły dbałe o to państwo aniołki. Hipoteza, że to ludzie ze służb mszczący się za niedopilnowanie przez Tuska rozgrywki Kamiński-Kwaśniewski bardzo mi na przykład przemawia do wyobraźni. Związki „Wprostu” z Kwaśniewskim nie są tajemnicą.
W tym kontekście muszę sobie z czegoś jeszcze zakpić. Część komentatorów prawicowych hołduje wizji wszechwładzy Tuska i platformerskiego rządu. Tyle czasu hodowali w sobie przekonanie, że mamy do czynienia z wszechwładną nieomal dyktaturą, że nie mogą się pogodzić z konkluzją, że to słabe centrum władzy, czasem przewracające się o własne nogi.
Niedawno Tusk przegrał ewidentnie sejmowe głosowanie w sprawie Mariusza Kamińskiego. Ale część prawicy dawaj go natychmiast w specyficzny sposób ratować. Tusk naturalnie przegrać nie może. Może natomiast uknuć piętrową intrygę w ramach której zwycięstwo wiecznego wroga Kamińskiego ma mu być do czegoś potrzebne.
Teraz też czytamy, że Tusk miał dopuścić do tych przecieków. Po co? A choćby po to żeby sprowokować wcześniejsze wybory.
Może Tusk i dojrzał do szybkich wyborów, są dziesiątki powodów aby je zaryzykować. Ale naprawdę sądzicie, że jego minister mówiący o „ch…, d… i kupie kamieni” to dobry punkt wyjścia do wyborczej kampanii. Ten rząd dostaje właśnie potężną wizerunkową fangę. W czyim interesie – nie wiemy. Ale na pewno nie w swoim własnym.
Zamiast się utwierdzać w wizji wszechwładnego Tuska, prawica powinna teraz myśleć, jak to zapędzenie w kozi róg wykorzystać. Bo oczywiście skorzystać mogą różne frakcje w obozie władzy, ale na zdrowy rozum nic nie stoi na przeszkodzie aby skorzystał Kaczyński. No chyba, że polska polityka to naprawdę tylko i wyłącznie teatrzyk cieni. Ale w takim przypadku nie ma co się nią zajmować. Trzeba wrócić do domu, położyć się do łóżka i czekać na boże zmiłowanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/200729-rzeczywiscie-tak-wyglada-zakulisowa-polityka-ale-ci-panowie-rozmawiali-o-obejsciu-konstytucji-przykro-mi-jesli-wpadli-konsekwencja-powinna-byc-jedna