Polska nie jest najlepszym krajem dla artystów, zwłaszcza jeśli wejdą w konflikt z urzędnikami. "To Rybczyński zaalarmował Zdrojewskiego, że w centrum dochodzi do nadużyć na wielką skalę..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.  PAP/Radek Pietruszka;Youtube.pl
Fot. PAP/Radek Pietruszka;Youtube.pl

Laureat Oscara mówi, że w Polsce go zgnojono. Zapowiada, iż zrzeknie się obywatelstwa. Wytacza procesy o zniesławienie i walczy o swe dobre imię.

Piętnaście minut na spakowanie rzeczy i wyprowadzenie z budynku przez ochronę. Tak potraktowano Zbigniewa Rybczyńskiego, światowego formatu twórcę, we wrocławskim Centrum Technik Audiowizualnych, które sam wymyślił i tworzył.

To niezwykła historia -— początkowy entuzjazm, z jakim urzędnicy ministerstwa przywitali w 2009 roku powracającego z emigracji artystę zmienił się w czarny pijar.

Nagle się okazało, że jestem podejrzanym typem. Mój Oscar za krótkometrażowy film „Tango” jest już zwietrzały, bo sprzed 30 lat. A ja, cwaniaczek, wykombinowałem sobie, że w Polsce czeka mnie ciepła emeryturka. W dodatku fatalnie się prowadzę, już od rana zaczynam pić

-– mówi Zbigniew Rybczyński.

W najnowszym numerze „wSieci” próbowałam odtworzyć tło konfliktu między artystą a Ministerstwem Kultury. Wbrew pozorom, nie chodzi wcale o śmiałe wizje artystyczne, ale bardzo przyziemne sprawy finansowe.

Jak należy oczekiwać, obie strony przedstawiają odmienne wersje. Pewne fakty są jednak bezsporne: to Rybczyński zaalarmował już w 2012 roku ministra Bogdana Zdrojewskiego, że w centrum dochodzi do nadużyć na wielką skalę.

Wewnętrzna kontrola szybko potwierdziła te zarzuty. Kontroler zalecił, by skierować do prokuratury sprawę przeciwko ówczesnemu dyrektorowi. Dyrektor wprawdzie został zwolniony, ale zanim ostatecznie sprawę zgłoszono do prokuratury, minęło półtora roku. Były zarządzane kolejne kontrole, potwierdzające, że dochodziło do nadużyć. A w tak zwanym międzyczasie w CeTA zdążono zniszczyć wiele dokumentów, co teraz zeznają  w prokuraturze pracownicy.

Obraz funkcjonowania finansowanej przez podatnika instytucji jest przerażający -— brak procedur, brak dyscypliny finansowej. Rachunki na „martwe dusze ”, które nigdy z CeTA nie miały nic wspólnego.

Ciekawe, czy tak jest w innych instytucjach kulturalnych. Trudno przyjąć, że tylko w tej wrocławskiej instytucji nie było procedur a inne oczywiście takie procedury zawsze miały.

**A pieniądze wpakowywane w te instytucje są naprawdę duże —- jak mówi Rybczyński, do CeTa przekazano 26 milionów złotych.

Epilog tej historii jest zaskakujący. W CeTa jest nowy dyrektor. To on w październiku 2013 wyrzucił Zbigniewa Rybczyńskiego. Kilka dni po tym, gdy Rybczyński opowiedział publicznie, że zwleka się ze skierowaniem sprawy do prokuratury.

Wtedy też, owszem, doniesienie do prokuratury skierowano.

I zaczęły się sugestie, że właściwie nie wiadomo, czy sam Rybczyński nie zawinił w sprawie wyprowadzenia funduszy.

Zrozumiałem, że gdyby nie mój cholerny Oskar, byłoby już po mnie . Wystarczy pięć minut i nie ma człowieka

-— mówi ze zgrozą Rybczyński.

Kilka tygodni temu wystawił na aukcji kolekcję dzieł sztuki, którą kiedyś chciał przekazać muzeum. Sfinansuje procesy o zniesławienie, które wytoczył ministrowi Zdrojewskiemu i nowemu dyrektorowi CeTA.

I zacznie nowe życie, już za granicą. Bo Polska nie jest najlepszym krajem dla artystów, zwłaszcza jeśli wejdą w konflikt z urzędnikami.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych