Gdzie wielu kalkuluje tam Kwaśniewski traci. Głosowanie ws. immunitetu pokazało, że lewica nie chce już umierać za byłego prezydenta

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Oj, chyba Aleksander Kwaśniewski przegrał w ostatnich wyborach więcej niż tylko miejsca w Europarlamencie.

Chciałabym wierzyć, że to merytoryczne i rzetelne - jak zawsze wystąpienie Mariusza Kamińskiego - zdecydowało o takim, a nie innym wyniku głosowania.

Ale choć nie mam wątpliwości, że jego słowa w uszach wielu osób zabrzmiały porażająco (wszak to, co dotychczas serwowały mainstreamowe media w sprawie majątku Kwaśniewskich wiele z rzeczywistością nie miało), to jednak prawdopodobnie  o nieuchyleniu immunitetu byłemu szefowi CBA przesadziły polityczne kalkulacje.

Aleksander Kwaśniewski nie jest już potężnym celebrytą jakim był jeszcze kilka lat temu.Potencjalnym liderem lewicy, który czeka tylko na stosowny moment, by wrócić do gry. Wielkim graczem na europejskiej scenie. Jego czas najwyraźniej minął. Oprócz Ryszarda Kalisza nie stoi już przy nim prawie nikt, a legendarna już „szorstka” przyjaźń Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego, po tym gdy były prezydent zdecydował się wesprzeć Janusza Palikota, - zyskała już chyba fakturę papieru ściernego.

Nie wygładziły jej wojownicze manifesty nad grobem generała Jaruzelskiego. A gdy wzajemna niechęć liderów zaczyna być silniejsza niż nienawiść do wspólnego wroga - wiele może się zdarzyć. Oczywiście formalnie Sojusz odciąć się od byłego prezydenta nie może. To w końcu były szef. Ale to już nie te czasy, żeby partia za niego umierała. 6 głosów wstrzymujących się w takim głosowaniu - to jak policzek…

Nie ma miłości do Aleksandra Kwaśniewskiego także w klubie Palikota. Wielki sojusznik, który miał być gwarantem wyborczego sukcesu - zawiódł na całej linii. Koalicja rozpadła się praktycznie jeszcze przed wyborami. No, a wynik mówi sam za siebie.

Z kolei Platforma Obywatelska od początku w kwestii immunitetu Kamińskiego kierowała się wyłącznie niechęcią do PiS. Ta, co prawda nie zmalała, ale czy to Platforma nie policzyła głosów, czy przestała sprawę uważać za priorytetową - dość że nie zwarła szeregów. A nieobecność premiera - też raczej nie była przypadkowa…

Postawa PSL - w takich głosowaniach nigdy nie była jednoznaczna. Kierując się ulubioną zasadą „zjeść ciastko i mieć ciastko” ludowcy w większości umyli ręce. I czy to przypadkiem, czy w wyniku sumy różnych kalkulacji, kuriozalny wniosek prokuratury nie przeszedł. Najbardziej zaskoczony takim obrotem sprawy musiał być sam Mariusz Kamiński… I niech  mi ktoś jeszcze spróbuje powiedzieć, że w polityce nie ma niespodzianek.

Swoją drogą na oddzielną uwagę zasługuje próba zamknięcia  mu ust przez Pawła Wojtunika. Jeszcze w poniedziałek wieczorem politycy rozważali na poważnie opcję głosowania bez dopuszczenia go do głosu. Wraz z całą tą szopką z utajnianiem obrad, deponowaniem komórek i zabezpieczeniem antypodsłuchowym - byłby to już kompletny sąd kapturowy. Na szczęście stało się inaczej…

Za to sprawa niejasnych interesów Aleksandra Kwaśniewskiego znów wyszła na światło dzienne. Oj, niedźwiedzią przysługę zrobiła eskprezydentowi ponoć życzliwa lewicy praska prokuratura. Gdyby sobie dali spokój, mało kto już by dziś pamiętał o słynnej willi w Kazimierzu… A tak znów trzeba się będzie tłumaczyć. No cóż, mściwość bywa zgubna. Zaś Aleksander Kwaśniewski zapewne powtarza sobie słynne powiedzenie kardynała Richelieu: Strzeż mnie Boże od przyjaciół, bo z wrogami sam sobie poradzę…

Anna Sarzyńska

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.