Piotr Cywiński dla wPolityce.pl: Jestem "euroentuzjastą"! Módlmy się za Unię, bo gdy ona padnie, my, dzięki polityce Tuska, padniemy jako pierwsi…

stationwtfo.blogspot.com
stationwtfo.blogspot.com

Namnożyło nam się ostatnio różnorakich rocznic: dziesięciolecie przynależności do UE, dwudziestopięciolecie rozbratu z komunizmem…, było co świętować. Na dodatek, prezydent USA Barack Obama nas odwiedził, zapewnił, żeśmy nie sami i polecił Bogu chronienie Polski, a i Szwajcaria zrobiła nam prezent - otwarła rynek pracy dla Polaków, gdzie płaca minimalna wynosi 4 tys. franków… Słowo „sukces” odmienione zostało w tych dniach przez wszystkie przypadki. Nawet opolski festiwal poświęcił jeden dzień na odśpiewanie ćwierćwiecza naszej wolności… Więc radujmy się, weselmy się! Wprawdzie w Opolu zabrakło Jana Pietrzaka z jego „Żeby Polska była Polską…”, który kiedyś postawił na nogi publiczność w amfiteatrze, ale on marudny jakiś ostatnio i na wzrok mu padło, bo tych sukcesów nie widzi. Podobnie jak kolega Marek Król, który zamiast peanów na cześć rządu premiera Donalda Tuska podsumował w swym ostatnim komentarzu:

Kanalia jest w tym świecie bohaterem, lokaj symbolem niezależności, a hipokryta uważany jest za nowoczesnego mędrca…

To dopiero malkontenci, którzy zapaskudzają świąteczny nastrój. Ja, w przeciwieństwie do wszystkich tych psujów, wyznaję uroczyście i bez przymusu: jestem euroentuzjastą! Wątpię tylko, czy z tych samych przyczyn, które wywołują takie samozadowolenie rządowych koalicjantów, ponieważ moja radość nie wynika z ich „dorobku” po siedmiu latach sprawowania władzy, lecz z samego faktu istnienia unii. Mówiąc krótko, gdyby nie nasze członkostwo w UE, Polska byłaby obecnie najbardziej chorym człowiekiem Europy. Samozachwyt PO-PSL przypomina mi dziś marsz krokiem defiladowym na terenie podmokłym. Ale, co ma wisieć nie utonie, co utonąć nie uwisi…

Jednym z akcentowanych ostatnio sukcesów tej ekipy po paru liftingach ma być wzrost zatrudnienia: według danych GUS, stopa bezrobocia maleje do poniżej 13 proc. W takiej np. Hiszpanii wynosi niemal dwa razy tyle. Że w Austrii nie dotyka nawet 5 proc. obywateli? Spokojnie:

Jjesteśmy na najlepszej drodze…

— podkreśla wicepremier Janusz Piechociński.

O tym, jak wyglądałyby te dane, gdyby nie masowy wyjazd Polaków z kraju za chlebem - cicho sza. Jeśli jednak doliczyć tych 2,5 mln emigrantów, których krajowe dane statystyczne nie obejmują, znajdziemy się na czele listy eurostatu z państwami o największym bezrobociu na kontynencie. Więc jak tu nie chwalić unii, która umożliwia głodującym Polakom zarabianie poza granicami? Ba, mają nawet prawo do pobierania dopłat na dzieci pozostawione w kraju… Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby nagle zechcieli wrócić.

Prawdziwy sukces stanowiłyby informacje, że żaden z naszych rodaków nie musi korzystać z oferty szwajcarskich czy innych pracodawców (nawiasem mówiąc, Szwajcaria nie należy do UE), że to przybysze stamtąd szukają u nas możliwości utrzymania swych rodzin. Tymczasem Polacy są wykorzystywani nawet we własnym kraju, poprzez tolerowane zatrudnienie na umowach „śmieciowych”, bez żadnych zabezpieczeń socjalnych, będących swoistą wylęgarnią przyszłych biorców zasiłków.

Kolejny, wątpliwy powód do radości, to przeciętne wynagrodzenie, które za rządów PO-PSL „uległo niemalże podwojeniu” (z nieco ponad 2 tys. zł do ponad 4 tys. zł). Jak to się dzieje, że na zachód od Odry firmom opłaca się zatrudnianie ludzi za wielokrotność polskiej średniej płacy i to z wszelkimi gwarancjami socjalnymi, a u nas na każdy postulat ograniczenia „śmieciówek” te same firmy, które de facto nie płacą podatków w naszym kraju, reagują groźbami, iż musiałyby zwinąć interes lub, aby chronić się przed plajtą, masowo zwalniać pracowników? - na to proste pytanie nie potrafi odpowiedzieć żaden z polityków świętującej kamaryli PO-PSL. W orszaku weselnym nie mówi się o pogrzebie. Więc niech nikt nie ględzi o skolonizowanym, polskim przemyśle, czy o sektorze bankowym w obcych rękach. To samo z niebotycznym zadłużeniem, które będzie spłacało kilka następnych pokoleń Polaków. W chwili pisania tego tekstu, na tzw. zegarze Balcerowicza nasz dług publiczny wynosił ponad bilion zł (1 050 528 194 951), ale to już nieaktualne, gdyż cyferki przeskakują na nim z prędkością kilku milionów na godzinę. Każdy nowonarodzony Polak dostaje od państwa prezent na „dzień dobry”: prawie 30 tys. zł. do… spłacenia. Nie będę przypominał już takich meldunków, jak np. fachowego portalu amerbroker, który przytoczył opinie prof. Janusza Jabłonkowskiego, jakoby nasze faktyczne zadłużenie oscylowało wokół 3 bln zł (różnica ma wynikać z metodologii obliczeń i manipulacji w oficjalnych statystykach).

Które dane są bliższe prawdy? Niech spierają się fachowcy, ale fakt, że jesteśmy zadłużeni po uszy jest bezsporny. Nie psujmy sobie jednak podniosłego nastroju 25.lecia „częściowo wolnych” wyborów i 10.lecia członkostwa w UE. Cynicznie rzecz biorąc, przynależność do wspólnoty jest dla nas rzeczywiście zbawienna, gdyż po zastąpieniu złotówek eurowalutą to państwa eurostrefy będą musiały nas wyciągać z dołka i pompować pieniądze jak w grecką studnię bez dna… - we własnym interesie, oczywiście.

Polityka premiera Tuska jest jasna: my dbamy o Unię, Unia dba o nas. Co obiecał, tego dotrzymał. Jako jedyny w świecie szef rządu i partii oparł swą kampanię wyborczą na zapowiedzi… dopłat z UE i proszę: w końcu gdyby nie szmal z brukselskiej kasy do dziś jeździlibyśmy po wykrotach, a nie po 2847 km nowych autostrad i dróg ekspresowych. Niech żyje premier!

Do niewątpliwych osiągnięć rządu PO-PSL należy też „odchudzone państwo”. Kto pamięta wyborcze zapowiedzi sprzed siedmiu lat? Zamiast zmaleć, liczba urzędników wzrosła z około 350 tys. do ponad 440 tys. - zapewne również w ramach troski PO-PSL o niwelowanie bezrobocia… Kolejne sukcesy można wymieniać w nieskończoność. Np. spadający w naszym kraju tzw. współczynnik dzietności, który obecnie należy do najniższych w Europie. I to ma uzasadnienie, w końcu będzie mniej gąb do żywienia… Premier Tusk ma teraz ważniejsze sprawy na głowie niż dzieci nienarodzone, a mianowicie politykę zagraniczną. Był Obama? Był, a mógł nie być, lecz dzięki naszej finezyjnej polityce, która obnażyła prawdziwe oblicza prezydenta Rosji Władmimira Putina i kanclerz Niemiec Angeli Merkel, pojął wreszcie, jacy jesteśmy dla Ameryki ważni…

Przyjdzie czas, to rząd zajmie się innymi „sygnałami” z zagranicy. Np. meldunkami z Wysp Brytyjskich, że naszych prześladują. Nie tylko tam zresztą, we Włoszech prokuratura zajęła się sprawą Polaków maltretowanych w obozach pracy, w Holandii Ministerstwo Spraw Społecznych i Zatrudnienia alarmuje o wykorzystywaniu, oszukiwaniu i wynagradzaniu emigrantów z Polski poniżej tamtejszego minimum płacowego itd. itp. Z pomocą unii i to się załatwi… A

że niejeden, niestetyż, z serdecznym dziś płaczem z dziatkami cudze kąty pociera tułaczem”

— jak pisał Wacław Potocki w rymowanej krytyce siedemnastowiecznej Polski?

Gdyby żył dzisiaj, pewnie byłby jednym z tych wiecznie niezadowolonych „pisowców”, przed którymi postępowcy z PO ostrzegają na marginesie rocznicowych obchodów pookrągłostołowej wolności i dekady we wspólnocie, jak przed widmem zarazy. Zatem módlmy się dziś za Unię, bo gdy ona padnie, my z pewnością padniemy jako pierwsi…

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.