Ważna debata podczas kongresu Polska Wielki Projekt! Jak usprawnić polską politykę europejską? Gdzie leżą źródła jej patologii? Staniszkis, Soloch, Kobeszko, Ujazdowski. NASZA RELACJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

Co z polską polityką w ramach Unii Europejskiej i wobec Unii Europejskiej? Jak należy kształtować strategie utrzymania podmiotowej roli państwa – wobec coraz silniejszej integracji ze wspólnotą? Niezmiernie ważnemu zagadnieniu poświęcony był ostatni z piątkowych paneli kongresu Polska Wielki Projekt, a nad problemem zastanawiali się dr hab. Kazimierz M. Ujazdowski (Prawo i Sprawiedliwość), Janusz Kobeszko i Paweł Soloch z Instytutu Sobieskiego oraz prof. Jadwiga Staniszkis z Uniwersytetu Warszawskiego.

Dyskusję prowadził Marek Pyza, redaktor naczelny wPolityce.pl.

Ujazdowski rozpoczął swoje przemówienie skupiając się na ocenie instytucji w polskiej administracji, które zajmują się problematyką europejską.

Nie chcę oceniać stanu polskiej polityki w tej sprawie, ale chcę bronić tezy, że nie ma dobrej polityki bez naprawy instytucji. Można w polityce zrobić wiele poprzez głoszenie idei, wolę polityczną, talent, ale na dłuższą metę polska polityka europejska będzie pozbawiona szans na kształtowanie rzeczywistości, jeśli nie zmodernizujemy instytucji

— podkreślał.

Parlamentarzysta PiS mówił również o wadze instytucjonalnego kształtu procesu decyzyjnego, który – jego zdaniem - sprzyja ukrywaniu, tajności procesu decyzyjnego. W tej sprawie jest także obawa przed aktywną opinią publiczną.

Po pierwsze mamy do czynienia z absolutną pasywnością – prawo europejskie może być przecież kształtowane z punktu widzenia polskich interesów. Jeśli polski rząd i administracja odgrywałyby rolę czynną i kreatywną, to jest to możliwe. Tego nie ma. Kształt instytucjonalny sprzyja pasywności. Nie ma instytucji wiodącej, przejmującej odpowiedzialność za zdanie Polski w sferze aktów prawnych

— wyliczał Ujazdowski.

Dodał też, że sporą winę za zastany stan rzeczy ma Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Brakuje też – a może przede wszystkim – woli rządu.

MSZ jest notariuszem, ten proces jest rozproszony. Bardzo często polska polityka jest pozbawiona samodzielności i kreatywności. Innym przykładem tej kultury unikania odpowiedzialności i asekuracji jest bardzo świeży przykład – minister Sikorski wystąpił z oficjalnym pismem, prosząc, by polski Sejm odstąpił od procedury opiniowania projektów aktów prawnych ze względów na zgodność z prawem europejskim

— mówił poseł PiS, dodając, że od dwóch lat tej sprawy nie można ruszyć z miejsca.

Jest wiele sił zainteresowanych tym, by wszyscy byli asekurowani i nikt nie był gospodarzem procesu legislacyjnego.

— ocenił.

Podczas przemówienia wymieniał konkretne zmiany, które potrzeba wprowadzić, by usprawnić polską politykę zagraniczną w wymiarze europejskim.

Po pierwsze – trzeba zintegrować formowanie stanowiska w kwestiach europejskich na poziomie rządu. Inkorporowano do MSZ komitet integracji europejskiej, ale bez konsekwencji w postaci przyjęcia realnej odpowiedzialności.

— tłumaczył.

Ujazdowski zwrócił również uwagę na funkcje kontrolne i konsultacyjne. Podkreślił konieczność wprowadzenia kontroli prewencyjnej, a nie następczej ze strony Trybunału Konstytucyjnego, jeśli chodzi o korelację prawa narodowego z europejskim.

Musimy sprofesjonalizować legislację – jedną z propozycji będzie dołączenie przedstawicieli różnych klubów. (…) W wielu krajach powstają ciała ponad podziałami politycznymi, by uwzględniać kontekst narodowy

— mówił poseł PIS.

I dodawał:

Powinniśmy wzmocnić prawa polityki w obszarze polityki europejskiej – w imię przekonania, że polityka europejska jest szczególnym rodzajem polityki wymagającym konsensusu i zgody szerszej, ponad podziałami

— podkreślał.

Janusz Kobeszko w swoim wystąpieniu skupił się na technicznym wymiarze prowadzenia polityki europejskiej i dostrzeżenia problemów społecznych. Podkreślił, że w ostatnich miesiącach zajmował się problemem migracji.

Doszedłem do smutnej konstatacji, że pieniądze z funduszy rozchodzą się z fetyszyzacją wielkich liczb. Dzieje się tak, że ewaluacje programów europejskich nie zawsze docierają do opinii publicznej – być może dlatego, że nie zawsze robią ją niezależni eksperci

— przekonywał.

Kobeszko mówił o realnych stratach wynikających z masowej emigracji z Polski.

Może się okazać, że dwa miliony Polaków przez siedem lat (2014-2020) będzie w stanie wytworzyć PKB krajów UE w wysokości aż 172 mld euro! (…) W perspektywie tych siedmiu lat to wielki skutek dla Polski. Nasza gospodarka jest trzykrotnie mniejsza niż brytyjska i czterokrotnie mniejsza niż niemiecka. Gdyby to przełożyć na sytuację wartości PKB w jednym roku, to mogłoby się okazać, że to strata ok. 1/4. To znacząca kwota

— ocenił.

Dodał również, że sporym problemem jest efektywność wydawania środków unijnych w Polsce.

Kiedy mówimy o tych wielkich liczbach związanych z funduszami europejskimi, to ich największym beneficjentem są politycy, urzędnicy, firmy doradcze, a na końcu beneficjenci ostateczni. Jeśli przełożyć stratę ekonomiczną z powodu emigracji dwóch milionów Polaków, to widać, że są obszary odporne na emigracje i takie, które nie są

— przekonywał.

Jako jeden z przykładów podał staże i praktyki studentów, które niedostatecznie zostały wykorzystane.

GUS szacuje, że Polskę opuściło aż 414 tys. osób z wyższym wykształceniem. Wszyscy ponieśliśmy koszty wykształcenia, oni także, to dość duże kwoty

— zwracał uwagę.

Jego zdaniem to warstwa najbardziej kreatywna, co odbija się na poziomie polskiej innowacji.

Paweł Soloch z Instytutu Sobieskiego skupił się na temacie organizacji i zarządzania środkami europejskimi.

W czym jest problem? Mówimy o outsourcingu zadań administracji państwowej, to jednostki wyspecjalizowane. Tego typu organizacji jest przy różnych ministerstwach dużo. Zostały pomyślane, by pełnić rolę bajpasów dla nieskutecznej administracji państwowej

— podkreślał.

I wyliczał konkretne zaniedbania i patologiczne efekty:

Pierwszy feler takiej opcji i filozofii polega na tym, że przyjmuje się, że administracja jest niesprawna i zamiast ją uzdrawiać, powołuje się specjalne organizacje. Ale nie zawsze bo te instytucje muszą się posiłkować kolejnymi instytucjami, które niejako są na nowo powoływane na zasadzie outsourcingu

— ocenił.

Soloch mówił też o kontroli instytucji zajmujących się wydawaniem środków europejskich. Jak podkreślił, nie jest ich mało. Problem leży w czym innym.

Kontrole polegają na przeglądaniu faktur od beneficjenta, który otrzymał pieniądze

  • stwierdził ekspert Instytutu Sobieskiego. Podkreślił, że kontrolowani są powoływani przez… poszczególne resorty.

Siłą rzeczy nie jest w interesie dyrektora takiej instytucji podważanie strategicznego sensu jakiejś decyzji. Uproszczenie procedur wiąże się z pewną filozofią ws. wydawania środków. (…) Rola państwa polega tylko na rozsmarowywaniu tych pieniędzy. Kontrola powinna być na zewnątrz tej struktury, a tak się nie dzieje. Pieniądze wydawane są na cele, które niekoniecznie są dla Polski najpotrzebniejsze

— mówił Soloch.

Prowadzący dyskusję Marek Pyza pytał o skalę patologii, o której mówił Soloch..

Pokazałem wyrywkowe przykłady patologii, ale skalę ciężko ocenić. Natomiast system, który został stworzony do kontroli funduszy europejskich, sprzyja takim patologiom. Nie ma w tym schemacie kontroli zewnętrznych, jest pełna degradacja roli administracji państwowej. Tamci ludzie są opłacani gorzej niż ci, którzy są teoretycznie „piętro” niżej

— podsumowywał.

Z kolei prof. Jadwiga Staniszkis zastanawiała się, czy w przypadku Polski mamy do czynienia z układem sieciowym.

To bardzo misterny układ generowany przez nadmierną kontrolę instytucji unijnych. Z drugiej strony to misterny układ redystrybucji tych środków – ci, którzy pomagają w pisaniu wniosków należą później do komisji kontrolujących

— tłumaczyła.

Staniszkis zwracała uwagę na niepełność systemu:

Wydaje mi się, że Polska jest krajem, gdzie układy sieciowe są niekompletne i zaczynają gdzie indziej. (…) Sieć to nie struktura, ale pewien proces. Nie ma prawdziwych sieci bez zamiaru i strategii – tego u nas nie ma. Nie wystarczy poprawa instytucji, ale potrzeba wypracowania daleko idących strategii

— oceniła socjolog.

Staniszkis zastanawiała się też nad tym, co w kwestii sieciowości możemy przejąć… z Rosji:

Chciałam powiedzieć o czymś, co wykracza poza Europę, ale jest aktualne i ciekawe. O tym, jak kompletnie usieciowana jest dzisiejsza Rosja. To wyjaśnia więcej niż powierzchowne odwoływanie się do Putina i czynników politycznych. Oni mają postkomunistyczną, sieciową demokrację. Ona jest patologiczna, ale w pewnym sensie przypomina tę innowację traktatu lizbońskiego, gdzie usieciowiono sferę regulacji

— podkreślała.

I dodawała:

Nasz problem to bycie odpryskiem - imitowania i powielania struktur. To nie ma nic wspólnego z sieciowością

— uzasadniała Staniszkis.

svl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych