wPolityce.pl: Jest pan ojcem chyba najpopularniejszej dziś licealistki w Polsce. Wszystko z powodu słów skierowanych do premiera o „zdrajcy”, potem jeszcze ta sprawa z kwiatami… Z drugiej strony lewicowe media zaczęły już szczuć przeciwko pana córce. Nie obawia się pan efektów tej popularności?
Kazimierz Sokołowski, ojciec Marysi Sokołowskiej: Jest to na pewno wielka próba, jeśli chodzi o psychikę Marysi. Na razie sytuacja wygląda bardzo dobrze. Ale tak jak pani wspomniała jakaś akcja przeciwko niej się zaczęła. Koleżanki zgłosiły się do niej i pytały, czy Marysia podała ich numery, bo zostały zasypane smsami z pytaniami o córkę: jaka ona jest, co one o niej sądzą itd. Smsy wysyłał portal Tomasza Lisa. Jak to pogrupowano i czy wybrano tylko negatywne komentarze? Raczej wszystko na to wskazuje, bo pozytywnych nie widać… Marysia, mam nadzieję, przejdzie tę próbę dobrze, a pięć minut sławy szybko minie i wszystko wróci do normy.
__
A pan? Niektórzy z komentatorów już zaznaczają, że trzeba tej sprawy pilnować, bo Marysia może mieć kłopoty w szkole, a pan na przykład z firmą…
__
Za komuny walczyłem z systemem, jeżeli przeżyłem, to i dziś przeżyję. (śmiech) Pamiętam, że któregoś roku wywiesiliśmy flagi biało-czerwone, jak się okazało, nie można było ich wywieszać, ale się tym nie przejmowałem. Mam nadzieję, że będzie dobrze, natomiast jestem świadom tego, że różnie w życiu bywa i jak się chce kogoś zniszczyć, to można to zrobić. Nie po to jednak walczyłem o wolność, żeby teraz chować głowę w piasek i w momencie, gdy wolność szwankuje i są pewne niedomagania, nie działać jak człowiek wolny. Czujemy się ludźmi wolnymi.
Moja córka jest tak, a nie inaczej wychowana i korzysta z tej wolności. Mam nadzieję, że nikt nie ośmieli się utrudniać jej życia z tego powodu. Choć jeśli spojrzeć na przykład Wrocławia i młodzieży protestującej podczas wykładu Baumana - różnie może być. Wszystkie głosy poparcia są ważne, bo pokazują, że ludzie czują podobnie, a te wyrazy poparcia pomagają przetrwać ten trudniejszy moment.
__
Wydaje się, ze media oszalały na punkcie Marysi. Jak pan myśli, skąd takie zainteresowanie?
Przeszło moje wyobrażenie, że zdanie wypowiedziane podczas próby rozmowy z premierem Tuskiem, może wywołać taką burzę. Po przeczytaniu tego wszystkiego, co do nas spływa, mam wrażenie, że jest taki głód, by o tych sprawach, głęboko schowanych, mówić publicznie i głośno. Niestety, nasi obywatele gdzieś sami na siebie nakładają cenzurę i kajdany, ograniczające ich wolność, bojąc się wychylić głowę… Społeczeństwo jest lekko zaszczute i boi się wyrażać swoją opinię.
__
A jak wyglądało to drugie spotkanie Marysi z premierem?
Byłem przekonany, że ona zada pytanie premierowi. A ona, będąc na tym spotkaniu, czekała cierpliwie, bo wyszła z założenia, ze zadała już pytanie podczas wcześniejszej wizyty, a on sam się ustosunkuje do tych słów. Ponieważ premier nie zagaił, to ona nie chciała zakłócać świątecznej atmosfery w szkole. Czekała cierpliwie. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że premier postanowił jej wręczyć kwiaty, które dostał od uczniów, a Marysia - cóż - była konsekwentna i odmówiła. A potem była jeszcze sytuacja z ludźmi z kancelarii premiera. Na zewnątrz sali czekali reporterzy. Na pytanie, czemu nie przyjęła kwiatów, Marysia wytłumaczyła, że od zdrajcy nie chce ich przyjąć. I wtedy panie od premiera szybciutko odciągnęły ją od reporterów, informując, że konferencja się skończyła. Wszyscy myśleli, że to ktoś ze szkoły, jakieś nauczycielki, tymczasem, to byli ludzie premiera. Zresztą uczniom nie pozwolono na spotkanie z premierem wnosić telefonów komórkowych, wyproszono dziennikarzy…
Rozmawiała Dorota Łosiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/198270-kazimierz-sokolowski-ojciec-odwaznej-licealistki-spoleczenstwo-jest-zaszczute-i-boi-sie-wyrazac-swoja-opinie-mam-nadzieje-ze-marysia-przejdzie-te-probe