Powiało Bareją: Pieniądze Aleksandra Kwaśniewskiego, czyli dolary zaszyte w samochodowym fotelu

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

Aleksander Kwaśniewski oburzył się, że ktoś śmie poddawać go lustracji zarobkowej, a przy okazji majątkowej. Były prezydent stwierdził, że oczekiwanie, iż zadowoli się sześciotysięczną prezydencką emeryturą jest po prostu nieludzkie. Z tego można by utrzymać co najwyżej kawalerkę, a Kwaśniewski ma kilka rozległych i „wypasionych” nieruchomości. A skoro polskie państwo daje mu tyle, że wystarcza to co najwyżej „na waciki”, musiał wziąć sprawy we własne ręce.

Między innymi w taki sposób, że dorabia zasiadając w radzie spółki gazowej Mykoły Złoczewskiego, byłego ministra i wspólnika ex-prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza.

Zawistnicy twierdzą, że Aleksander Kwaśniewski wziął sprawy we własne ręce już wtedy, gdy był prezydentem RP. Jesienią 2006 r. plotkował o tym Józef Oleksy jak się okazało, potajemnie nagrywany przez biznesmena Aleksandra Gudzowatego. Oleksy stwierdził wtedy: „Gdyby ktoś się zawziął, to apartament u Krauzego to jest minimum 4,5 mln zł. Przecież to jest 400 metrów, tam chodzi po 11 tys. za metr, to policz sobie, ile to kosztuje (…). Dom w Kazimierzu - nie umiem tego wycenić, ale na pewno jest to droga sprawa. (…) Jazgarzew, 6 ha działki z asfaltową drogą zrobioną do samego domu przez pola. I to nie jest wszystko. Ma tego majątku trochę (…) Jak zderzysz jego wynagrodzenia prezydenckie, a nawet Joli dochody, (…) nie uzbiera, żeby nie wiem jak się naharował, to nie uzbiera tyle, ile potrzebuje na wylegitymizowanie tego”.

Aleksander Kwaśniewski tłumaczył potem, że pieniądze zarabiał m.in. u miliardera Jana Kulczyka, któremu doradzał, np. w sprawie inwestycji w Nigerii. „Tłumaczę Nigeryjczykom, że Polska jest poważnym krajem i inwestor z Polski jest poważnym człowiekiem. To ma sens” - twierdził. Wyznał też: „Lobbowałem dla polskiego biznesu w Kazachstanie. Tam wejść nie jest łatwo. (…) Do mnie zwracały się firmy, które chcą tam wchodzić – Polimex, Synthos, Sygnity, KGHM. Jak mogę, to pomagam”. W Kazachstanie tak pomagał, że potem został doradcą prezydenta Nursułtana Nazarbajewa. Kazachski prezydent-dyktator płaci Kwaśniewskiemu godziwie, a nie „na waciki”, tyle tylko, że to zamordysta, nagminnie łamiący prawa człowieka i opozycję trzymający za kratami.

Leszek Miller, były kolega Aleksandra Kwaśniewskiego, uważa, że skoro bierze on publiczne pieniądze, powinien składać oświadczenia majątkowe. Ale przez Millera przemawia zapewne zawiść, tym bardziej że z serdecznego kolegi Kwaśniewskiego stał się kolegą „szorstkim”, by ostatnio być serdecznym wrogiem. Kwaśniewski żadnych oświadczeń składać nie chce, bo to poniżej jego godności. A poza tym ujawnienie rzeczywistych dochodów mogłoby mu zaszkodzić. Z byłym prezydentem mogłoby się stać tak, jak z taksówką koloru safari, którą jeździli bohaterowie serialu Stanisława Barei „Zmiennicy”.

Niejaki Hans Gonschorek z Berlina (grany przez Jerzego Przybylskiego) wraz z Antonim Kluskiem, prezesem klubu sportowego „Ogniwo” (granym przez Wojciecha Pokorę) zapłacili aż 10,1 mln ówczesnych złotych za niemiłosiernie wyeksploatowanego fiata jeżdżącego jako taksówka. Czyli zapłacili wielokrotnie więcej niż grat był wart. A wszystko dlatego, że w fotelu auta schowane były tysiące dolarów pochodzące z handlu narkotykami. Gonschorek z Kluskiem byli przekonani, że dolary są tam, gdzie ukrył je ich człowiek. Okazało się jednak, że fotel został przeniesiony do nowej taksówki, więc kanciarze kupili tylko kupę złomu.

Z Aleksandrem Kwaśniewskim może być tak, że Jan Kulczyk, Nursułtan Nazarbajew czy Mykoła Złoczewski sądzą, iż były prezydent zawiera jakąś wartość dodaną – jak dolary zaszyte w oparciu fotela taksówki w serialu „Zmiennicy”. Tymczasem w nim tej wartości dodanej już dawno nie ma. To, że nie chce ujawniać swoich dochodów, czego domaga się jego „serdeczny wróg” Leszek Miller, może wynikać z obaw, iż obecni płatnicy byłego prezydenta mogliby się zorientować, że nie ma w nim już nic takiego, co tłumaczyłoby sumy, jakie dostaje. Kwaśniewski woli więc swoich dobroczyńców i publiczność w Polsce utrzymywać w przekonaniu, że dolary wciąż są zaszyte w oparciu fotela.

Stanisław Janecki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych