To co przyjaciele mówili o młodopolskim poecie Lucjanie Rydlu pasuje jak ulał do naszego premiera. Jest tak samo nudny jak Rydel i ostatnio jakiś taki straszliwie gadatliwy. Co chwila staje przed kamerami i wygłasza opinie na każdy temat. To znaczy na temat największego wroga politycznego - Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. A usłużne telewizje przekazują myśli premiera szerokiej publiczności.
Okazją do gadulstwa jest kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Więc gada też o Europie ostrzegając, że zwycięstwo eurosceptyków byłoby prawdziwą katastrofą dla wspólnoty. A kto to są eurosceptycy? I co oznacza słowo sceptycyzm? Tego już premier nie wyjaśnia, jego doradcy mu tego nie powiedzieli. Poza tym pada deszcz, pada od paru dni, więc Tusk gada o powodzi, nawet o biblijnej, wprawiając obywateli w nastrój rodem z horroru. Ale będzie się działo - cieszy się naród znudzony gadulstwem Donka. Ale Donek nie zasypia gruszek w popiele i radośnie oznajmia, że dzięki wysiłkowi strażaków ocalał szpital w jakimś miasteczku. Ci strażnicy to oczywiście sukces przedwyborczy Platformy Obywatelskiej. A deszcz pada, pada, pada. Spece od przyboru wód w rzekach i strumieniach prostują premiera i zapewniają, że potopu nie będzie, nie będzie też powodzi, będą jedynie wylewy, podtopienia i zalania. I w najgorszym wypadku przekroczenia stanów alarmowych.
Usłużne media pospiesznie korygują stan wód na rzekach polskich, pokazując obrazki optymistyczne z życia mieszkańców i ich administratorów oraz wybranych strażaków, którzy patrzą z optymizmem w przyszłość.Woda opada, po kilka centymetrów na godzinę – stwierdza jeden, będzie dobrze - cieszy się jakaś szeroko uśmiechnięta obywatelka i tak w kółko. Nic się nie stało kochani, to tylko deszcz pada, ale przestanie i zaświeci słońce. A poza tym mamy mnóstwo worków z piaskiem i je kładziemy, zbiorowym wysiłkiem. Bo zamiast marudzić, trzeba pomagać, wespół w zespół - zagadał Donald Tusk pod adresem Kaczyńskiego. I zadowcipkował w stylu gry komputerowej dla małolatów:
Słyszałem, że szpieg z krainy deszczowców grasował na wałach, szukał powodzi i nie znalazł.
Nie znalazł powodzi na cztery fajerki, takiej jak ta z roku 2010, a to dlatego, że Tusk posiada moc nadprzyrodzoną, wstrzymał ulewy i ruszył z posad straż pożarną, która dla dobra Platformy Obywatelskiej, a zwłaszcza jej kandydatów do Parlamentu Europejskiego dzień i noc napełniała worki z piaskiem. I tak będzie do następnego przekroczenia stanów alarmowych, jeżeli PO nie daj Boże pozostanie dłużej przy władzy. Worki z piaskiem i gadanina Tuska o Kaczyńskim mają zastąpić rządzenie, w tym zapobieganie skutkom powodzi, bo powodzie były i będą. Szkoda, że gadanina Tuska jest pozbawiona treści. Bo gdyby odrzeć ją z propagandy, okazało by się, że nasz rząd ma w nosie losy zalanych domów, zniszczone pola uprawne i cierpienia dotkniętych katastrofą obywateli. Zamiast wyżywać się na premierze Węgier Orbanie, którym ponoć zafascynowany jest prezes PiS, mógłby wziąć z niego przykład, jako troskliwego o naród przywódcy. Przypomnę – dzięki dalekowzroczności Orbana udało się ochronić w zeszłym roku Budapeszt przed wezbranymi wodami Dunaju. Przy pomocy nowoczesnego sprzętu i przy pomocy rozumu. Gadanie naszego przywódcy jest jak ten padający deszcz, ale kiedyś przestanie i rozum zapanuje nad głupotą.
Krystyna Grzybowska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/195760-deszcz-pada-pada-pada-donek-gada-gada-gada-usluzne-media-pospiesznie-koryguja-stan-wod-na-rzekach-polskich