Przedwyborcze zapasy w kisielu. Szczuka do Korwin-Mikkego: "Czy pan byłby głównym alfonsem w Brukseli?" Zobacz wideo

Przedwyborcza debata w Polsce zaryła w poniedziałkowy wieczór o ziemię. Dyskusja, która momentami przerodziła się w zapasy w kisielu między Kazimierą Szczuką a Januszem Korwin-Mikkem dobrze oddaje marność dyskusji politycznej w naszym kraju.

Rozpoczęło się od kłótni na temat parytetów na listach wyborczych.

Parytety są absolutnym zaprzeczeniem demokracji – one powodują, że ludzie nie mogą wybrać, kogo chcą. (…) Ale ja nie jestem demokratą, więc mnie to nie interesuje. Mężczyzna ma 175 cm, kobieta 170, dziecko 13-letnie 160 cm…!

— mówił zadowolony z siebie prezes Kongresu Nowej Prawicy.

Szczuka wspominała coś o prawach dla kobiet, które Korwin-Mikke chce odebrać i krzyczała:

Pracowałyśmy na to, żeby były regulacje kwotowe – parytety również, w tej chwili suwak – by nie spychać kobiet na gorsze miejsca w listach!

— perorowała.

Gdy prowadząca rozmowę wspomniała coś o premierze Tusku obecnym na Kongresie Kobiet, Korwin-Mikke nie wytrzymał:

Niech pani nie mówi o oszuście, który mówił, że będzie obniżał podatki, a je podwyższał!

Szef Nowej Prawicy próbował przekonać zdumioną Szczukę, że kobiety lubią być rządzone przez mężczyzn.

Czy pani zauważyła, że mamy w Polsce drużyny siatkarek, piłkarek, a trenerem jest mężczyzna? Kobiety chcą, by nimi rządził mężczyzna. Może jedna na sto chce, by rządziła nimi kobieta!

— tłumaczył kandydatce Twojego Ruchu.

Ta również nie dawała za wygraną, chętnie podejmując dyskusję na tym poziomie. Wywiązał się absurdalny dialog:

Szczuka: Chciałby pan nas pozbawić praw wyborczych! Chce pan zrobić burdel w Brukseli…

Korwin: Nie w Parlamencie, ale w budynku Komisji.

Sz: Pan byłby głównym alfonsem?

Ja się tym nie zajmuję

— uciął Korwin-Mikke.

W rozmowie pojawiła się również kwestia ostatniej wypowiedzi prezesa Kongresa Nowej Prawicy, który porównał picie wina z gwinta do zgwałcenia kelnerki.

W normalnym kraju byłbym na ustach wszystkich – o, piękny aforyzm dżentelmena! W normalnym kraju wszyscy wiedzą, że to dowcip i aforyzm, a tylko w Polsce jest banda idiotów, którzy traktują to poważnie. *Przywykłem do życia wśród ludzi inteligentnych, którzy potrafią rozróżnić dowcip od powagi. Jeżeli ktoś serio traktuje powiedzenie Wilde’a, to jesteśmy na innym poziomie i ja nie będę rozmawiał. Na drugi raz będę mówił: uwaga, to żart

— odparł polityk

Szczuka stanęła też murem za ścisłą integracją w ramach Unii Europejskiej:

Państwa narodowe w Europie wywołały regularnie wojnę. II wojna światowa to był konflikt państw narodowych, czy to nie państwa narodowe nie doprowadziły do hekatomby? (…) Ponieważ wydarzyło się ludobójstwo w centrum cywilizowanej Europy i masakra, to właśnie dlatego lekcja została wyciągnięta taka: należy zaprowadzić wspólnotę gospodarczą, która nasze instynkty rywalizacji sublimuje…

— przekonywała.

I dodawała:

Nawet gdybyśmy zakładali, że to się zakończy wojną, to fakt, że jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, sprawia nam olbrzymie poczucie bezpieczeństwa

— mówiła.

Gdy Korwin-Mikke zwrócił uwagę, że to NATO, a nie UE broni Polski w razie ewentualnego konfliktu, Szczuka żachnęła się:

Tak, ale jeśli chodzi o program, to powinniśmy dążyć do tego, byśmy mieli jedną armię europejska – to byłoby skuteczne!

Na tak postawione twierdzenie odpowiedź mogła być w przypadku Korwin-Mikkego jedna: argument z Hitlera.

Hitler doszedł do władzy dzięki demokracji. (…) Tylko dzięki demokracji takie typy jak Obama, Hitler czy Kwaśniewski mogą dojść do władzy!

— ocenił Korwin-Mikke, dodając, że jego poparcie wśród młodych ludzi jest efektem tego, że młodzież jeszcze nie jest wciągnięta w „złodziejski reżim”.

Cóż, jeśli tak wygląda debata w wieczornej publicystyce, to wcale nie dziwi nas, że spodziewana frekwencja w wyborach oscyluje ok. 20 procent.

Zobacz wideo:

wwr