Kto pomoże, a kto zaszkodzi PiS w wyborach? Zaremba odpowiada Krzysztofowi Feusette

Zdenerwował się na mnie Krzysztof Feusette, odstąpił od swego zwyczaju i podjął polemikę z kolegą z portalu. Chodzi mu o moją krytyczną opinię dotyczącą obrony za wszelką cenę posłanki Krystyny Pawłowicz – nie adresowaną zresztą do niego, bo nie znałem wcześniejszych jego wypowiedzi na ten temat. Z przyjemnością odpowiadam.

Dygresyjnie zarzuca mi Feusette, że uznałem expose Radosława Sikorskiego za „warte analizy”, podczas gdy on uważa je za „popis infantylizmu i bezradności”.

CZYTAJ: Krzysztof Feusette: Nie trzeba być niczyim wyznawcą, by wiedzieć, że „pastuch” był odpowiedzią na „bydło”, a brutalność w polskiej polityce popłaca jak diabli

Nigdzie nie pisałem, że jakoś szczególnie chce mi się analizować akurat tę mowę ministra, ale jak rozumiem Krzysztof wnosi to z faktu, że się do niej odnoszę. Przykro mi, ale mój zawód polega również na analizowaniu mów infantylnych.

Mój polemista zaklina się, że nie jest ani wyznawcą PiS, ani Kaczyńskiego, a jednak musi przemówić w obronie Pawłowicz. Każdy mówi za siebie. Ja wyznawcą kogokolwiek też bym się nie nazwał, ale przynajmniej w obliczu tych wyborów nie będę kokieteryjnie ukrywał, że najbliżej mi do europejskiego programu PiS. Stąd może moje większe niż Krzysztofa przejęcie się pytaniem, czy ktoś szkodzi szansom tej formacji. To także odpowiedź na pytanie, w czyim imieniu mówię: czy jestem koszykarzem czy futbolistą.

Krzysztof Feusette twierdzi, że prof. Krystyna Pawłowicz zachowuje się tak jak się zachowuje, bo chce wygrać wybory. A można je wygrać będąc agresywnym i niekulturalnym. Kto chce wygrywać wybory przy użyciu pani profesor, niech próbuje. Dlaczego jednak znani mi czołowi politycy PiS łapią się za głowę, gdy ich o nią spytać – zwłaszcza podczas kolejnych kampanii? Mogą ją nawet usprawiedliwiać, ale traktują raczej jako kłopot niż wunderwaffe. Wiedzą coś o czym nie wie Feusette? A może on wie o czymś, o czym nie wiedzą oni.

Piotr Zaremba