Gdzie byli autorzy listu do prezesa Kaczyńskiego, gdy padło słowo „bydło”?

YT
YT

Czy autorzy mają świadomość, że wśród owego „bydła” były z pewnością osoby dorównujące W. Bartoszewskiemu życiorysami, a może i nie tylko?

Nie zaliczam się i ja do sympatyków obrzydliwości, którymi coraz częściej obrzucają się politycy. Ale nie cierpię listów obłudnych, pod którymi znajdują się nazwiska w Polsce powszechnie znane. Ostatnio posłano pismo do Jarosława Kaczyńskiego, domagając się od niego przeprosin, gdyż w przeciwnym przypadku oznaczać to będzie jego zgodę na opluwania polskich bohaterów. Sprawa jest znana, poszło o zdania Krystyny Pawłowicz. Panowie Olbrychski, Wajda, Zamachowski, Woźniakowski i jeszcze inni (paniom daruję tu ekspozycji) byliby zupełnie w porządku, gdyby zareagowali kiedyś na dźwięk słowa „bydło”. W bardzo istotnym kontekście. Czy autorzy tego posłania do prezesa PiS mają świadomość, że wśród owego „bydła” Władysława Bartoszewskiego znalazły się z pewnością osoby dorównujące mu bogactwem życiorysów? Czy przekracza to wyobraźnię ludzi obeznanych z polska historią, że wśród kilkumilionowej rzeszy pisowskiego elektoratu znajdują się na pewno ludzie o dokonaniach niezwykłych, nie mniejszych niż te, którymi tak bardzo się zachwycają? Tyle tylko, że ich skromność nigdy uczyniła z nich osób powszechnie znanych. A są w gronie sympatyków PiS i nazwiska znane, bohaterskie i uznane, także z cenionymi i uszanowanymi godnościami profesorskimi.

Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół. Albo sięgnąć po nieco inne niż podziwiane na co dzień jedynie słuszne szpalty.

Gdyby historia tej, politycznej epistolografii, zaczęła się po usłyszeniu słowa „bydło”, Jarosław Kaczyński miałby rzeczywiście problem. A tak to ma go nadal grono autorów listu do prezesa.

Tomasz Domalewski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.