Alfabet Szczerego Przywódcy: I-J jak Iwiński, Jaki, Jedno okienko, Jurek

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Znany bloger Seaman przedstawia kolejny odcinek Alfabetu Szczerego Przywódcy. Tym razem hasła rozpoczynające się na litery I oraz J.

Informatyzacja obywatelska

Największym wyzwaniem, przed jakim stanęła informatyzacja jest fundamentalna sprzeczność pomiędzy podejściem unijnej administracji, a naszymi standardami obywatelskiej administracji sterowanej. Komisja Europejska to jest machina biurokratyczna działająca ociężale, gubiąca główny cel w jakichś skomplikowanych procedurach, regulaminach, instrukcjach. Zanim oni coś postanowią lub wykonają, to mija bezcenny czas, a czas to pieniądz, jak mówili starożytni Rzymianie. Unia preferuje wąski praktycyzm ufając specjalistom, podczas gdy my chcemy wciągnąć do współpracy szerokie gremium obywatelskie. Poza tym nasi chłopcy z MSW, którzy się tego herkulesowego zadania podjęli, prezentują coś w rodzaju ułańskiej fantazji połączonej z wielkopańskim gestem. Wiadomo, Polacy Złote Ptacy. No i tu klops na całej linii. Okazuje się bowiem, że unijni biurokraci za nic w świecie nie mogą dotrzymać tempa naszym menedżerskim kadrom w MSW. I z tej frustracji urzędasy wymyślają różne przeszkody - a to przetarg im się wydaje nieprawidłowy; a to procedury niedotrzymane albo inne przepisy pominięte. No po prostu blokada pracy twórczej. Tymczasem nasi chłopcy uruchomili specjalne ścieżki szybkiego finansowania poszczególnych segmentów, żeby – jak mi tłumaczył Michał – nie tracić czasu. Żeby ludzie nie wiedziały, gdzie pieniądze się podziały – śmieje się z niego czasami Paweł, który ma szampańskie poczucie humoru. Ale jak już wspomniałem, czas to pieniądz, a pieniądz w obiegu gospodarczym - wbrew znanej sentencji - jednak śmierdzi, gdy zbyt długo poleży w państwowej kasie. Ten plan to był wręcz innowacyjny szlagier, polski wkład w unijny program Innowacyjna Gospodarka. I co na to powiecie, że brukselska biurokracja zwęszyła korupcję nawet w niewinnej z gruntu idei innowacyjności?! A pisowcy posunęli się jeszcze dalej i nazwali całą sprawę matką wszystkich afer III RP. I zrób tu człowieku coś dla obywateli w tej Polsce. Teraz pojmuję rozgoryczenie Piłsudskiego…

Inwestor Katarski

Spotkałem tego szejka w Nicei, bardzo sympatyczny, opalony na brąz, w eleganckim turbanie, światowiec całą gębą, a jakże. Skarżył mi się, że potrzebuje dużo statków, a nie ma gdzie kupić. To mu zaproponowałem nasze stocznie, bo statki już nam do niczego niepotrzebne, skoro jesteśmy na wyższym etapie rozwoju. No i się chłop napalił na te stocznie niczym szczerbaty na suchary, jak to obrazowo określił potem Paweł. Ale jak to zwykle bywa z biurokracją, wszystko spaprali urzędnicy. Do tego stopnia, że już nie wiadomo było, kto był pośrednikiem, a kto kupcem; kto wziął prowizję, a kto wpłacił wadium. W dodatku jakiś handlarz bronią w tym się zaplątał i zrobiła się zadyma na cały kraj, więc nici z prywatyzacji stoczni. Nic z tego nie wyszło, na szczęście uratowaliśmy wadium.

Inwestycje Polskie

Jak ten czas leci, to już półtora roku mija jak ogłosiłem program Inwestycje Polskie. Praca koncepcyjna wre, jak nie przymierzając w ulu, a prezesi państwowych spółek aż przebierają nogami w kolejce po miód. Bo też obmyśliliśmy majstersztyk inżynierii finansowej, nawet Grecy mogliby nam pozazdrościć. Już nazwa jest imponująca. Mechanizm jest bardzo prosty jak wszystkie genialne wynalazki. Pieniądze ze sprzedaży akcji państwowych koncernów idą sobie do państwowego banku, a ten pożycza je następnie tym koncernom, które zresztą nadal kontrolowane są przez państwo. Następnie koncerny oddają swoje własne pieniądze państwowemu bankowi, z odsetkami, rzecz jasna. Skąd się biorą te odsetki, to ja już nie wiem, ale Paweł mówi, że to nie moje zmartwienie, od tego jest nasz Wincenty. A państwo, gdy już te kredyty zostaną zwrócone, ponownie je pożycza tym firmom. W ten sposób mamy zapewnione stuprocentowe bezpieczeństwo obiegu kapitału w gospodarce, bo wszystkie elementy są państwowe, zaś obieg jest zamknięty. PKB idzie w górę jak szalone, a przy okazji dobrzy ludzie mogą coś uszczknąć i żyje im się lepiej. Rodzina na swoim.

Iwiński Tadeusz

Podobno ma ksywę Tadeo, to już wystarcza za cały komentarz. Taki jeden dość niewyraźny osobnik z SLD, ale od kiedy poczułem w sobie socjaldemokratyczne korzenie, to musimy się z takimi dogadywać. Podobno zna dziesięć języków oprócz polskiego, ale co to za sztuka mówić językami w dzisiejszych czasach? Paweł nie nauczył się żadnego, ale potrafi się dogadać w każdym. Właściwie typa nie znam, tylko z głośnej sprawy mojej obecnej tłumaczki, do której się ponoć pchał kiedyś z łapami, ale nie mogę ujawniać pikantnych szczegółów, bo to nawet nie wypada mężowi stanu.

Jaki Patryk

W ogóle nie kojarzę tego Jakiego, a piszę o nim wyłącznie z powodu towarzyskiego nieporozumienia z Pawłem. Wpada kiedyś do mnie Paweł na radę gabinetową, materiały już przygotowane, napoje chłodzące schłodzone, stół się ugina i tak dalej. Tymczasem on jakiś taki rozemocjonowany (wtedy mówi niewyraźnie), krzyczy niemal od progu:

Znowu ten Patryk na nas naszczekał!

Ja się oczywiście pytam, jaki Patryk, bo znam paru znajomych o tym imieniu, a jeden to nawet oryginalny Irlandczyk. A Paweł odpowiada:

No właśnie, Jaki.

Wtedy ja z kolei zdziwiony odparłem, że chyba wie jaki, skoro o nim mówi. On mi na to:

Przecież mówię, Jaki!

Wówczas już trochę stropiony, zwracam się możliwie łagodnym tonem do niego:

Pawełku, to ja się pytam ciebie jaki Patryk, bo ty zacząłeś o nim mówić, a nie ja.

Na to on jak nie wrzaśnie:

Jaki Patryk!!!

Aż się skuliłem w sobie, bo jak Paweł się rozsierdzi, to nie ma żartów. I tak od słowa do słowa, aż się zrobiło między nami naprawdę nieprzyjemnie przez jakiegoś byle Jakiego. Dopiero solidnie pokrzepieni z zapasów przygotowanych na radę gabinetową, doszliśmy do porozumienia, że to nieporozumienie. Bo też kuriozalne ma ten chłop nazwisko. A swoją drogą tak sobie myślę, współczująco mimo wszystko, jak on musiał obrywać od koleżków w szkole?!

Janka

Legenda dziennikarstwa konstruktywnego. Niezwykle zrównoważona i stała w poglądach, ustroje się zmieniają, a ona, niezłomna legalistka, trwa na straży przy fundamentach każdego. Jak w PRL, tak i w III RP. Zawsze w głównym strumieniu, nigdy nie zboczyła na manowce łatwego rewizjonizmu w opozycji. Dla naszej ekipy nieoceniona, bo nawet nie trzeba jej instruować, czasami szybciej od nas wie, co w trawie piszczy i działa nie tracąc czasu na konsultacje, jak ci młodzi po szkołach. Chciałem ją nawet na doradcę, ale Paweł mówi, że po stokroć bardziej się nam przysłuży jako niezależny autorytet medialno-moralny. Bo ma także i tę zaletę, że pod względem obrazy moralności nic już jej nie grozi. Bronek również Jance sporo zawdzięcza, bo w porę, na samym początku kadencji zaalarmowała jego otoczenie, żeby nim nad opiekuńczo pokierować. Dzięki temu Bronek przetrwał pod tym żyrandolem, a pałac nie zamienił się do końca w kabaret.

Jedno okienko

Patrz hasło: Jesienna ofensywa legislacyjna

Jesienna ofensywa legislacyjna

To jest dobry przykład pokazujący istotę obywatelskiej demokracji sterowanej, która z grubsza opiera się na zasadzie „primum non nocere”, znanej także w medycynie, czyli przede wszystkim nie szkodzić. W odniesieniu do państwa oznacza to przyzwolenie, żeby sprawy toczyły się własnym rytmem, trybem i tempem. Bez ingerencji z zewnątrz. Niestety, nasz lud jest prosty i subtelnością strategii mu nie zaimponujesz, więc jesteśmy zmuszeni uciekać się do różnych wybiegów oraz sztuczek mających na celu przekonanie mas wyborczych, że wszystko idzie ku dobremu, a nawet lepszemu. Lud nade wszystko potrzebuje igrzysk, a w epoce medialnej to oznacza mydlaną operę. I my tę operę z politykami w rolach głównych im damy – powiedział kiedyś Paweł i tego się trzymamy kurczowo, bez względu na okoliczności. Taka jest po prostu nasza filozofia. Dokładnie tak było z jesienną ofensywą legislacyjną, którą proklamowałem gdzieś w okolicach jesieni, jak sama nazwa wskazuje. A żeby jeszcze uwiarygodnić medialnie inicjatywę, to oznajmiłem, że zamieszkam w Sejmie, aby trzymać rękę na pulsie ofensywy, co oczywiście było zwrotem retorycznym dla potrzeb naszego poczciwego elektoratu. Potem się mnie pisiory czepiały, gdzie te ustawy. Jakby nie rozumieli, że ta ofensywa to przecież kwestia socjotechniczna a nie legislacyjna.

Jurek Marek

Nigdy chyba nie przestanę się dziwić, kto ludziom takie nazwiska wymyśla! Owszem, zdarza się nazwisko nietypowe jak Tusk czy Graś, powiedzmy. To nawet świadczy o nietuzinkowym charakterze, ktoś mi powiedział. I w zasadzie się zgadza z moim osobistym doświadczeniem. Ale żeby imię mieć na nazwisko, to już jest anomalia w przyrodzie i takie rzeczy powinny być zabronione.

Seaman

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.