Sytuacja w resorcie zdrowia, którym „kieruje” minister Bartosz Arłukowicz ciągle zagraża zdrowiu najciężej chorych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Dwa miesiące temu Donald Tusk wraz z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem zaprezentowali plan skrócenia kolejek w służbie zdrowia.Miał być przełom, ale na razie pacjenci tego nie odczuwają. A najciężej chorzy mogą rewolucji w służbie zdrowia nie przeżyć lub dożyć.

Zbudowaliśmy system, w którym pacjent będzie w centrum uwagi. Pierwszy pakiet rozwiązań dotyczy onkologii Wszyscy rozumiemy, jak ważne jest zrobienie osobnego projektu dla walczących z chorobą nowotworową. Podjęliśmy decyzję, że znosimy limity w onkologii

— twierdził wtedy Arłukowicz.

Tomasz Szymborski

Minister nie panuje nie tylko nad kolejkami, ale też nad działalnością swoich agend. Kilka miesięcy temu opisywałem konkurs na Dobór Niespokrewnionych Dawców Szpiku na rok 2014. Stawką konkursu jest przyznanie pieniędzy na znalezienie dawcy szpiku, który mógłby uratować życie chorego na białaczkę.

Członkowie komisji konkursowej rekomendowali Dyrektorowi Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji Poltransplant zawarcie umów z pięcioma podmiotami - w tym również z Fundacja na Rzecz Chorych z Chorobami Krwi na realizację świadczeń zdrowotnych w 2014 r. Owe podmioty miały poszukiwać dawcy szpiku dla chorego na białaczkę. Fundacja dostała zgodę (i zapewnione 400 tys. złotych) na wykonanie 20 procedur znalezienia niespokrewnionych dawców szpiku dla chorych na nowotwory krwi.

Wszystko fajnie, tylko że ta fundacja nie miała laboratorium w miejscu, które deklarowała w dokumentach złożonych do konkursu - czyli przy ul. Marszałkowskiej 3/5 w Warszawie.

Po ujawnieniu tej sprawy przez portal wPolityce.pl obudziło się Ministerstwo Zdrowia i jego kontrolerzy postanowili sprawdzić istnienie laboratorium. W raporcie z kontroli stwierdzono, iż pod wskazanym adresem nie funkcjonuje żadne laboratorium, nie tylko Fundacji na Rzecz Chorych z Chorobami Krwi. Profesor Roman Danielewicz, szef Poltransplantu przyznając Fundacji procedury w ostatnim dniu stycznia br. stwierdził, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Stanowisko w tej sprawie podparł protokołem kontroli w tym laboratorium, która przeprowadziło dwa tygodnie przed ogłoszeniem konkursu Krajowe Centrum Bankowania Tkanek i Komórek. Krajowe Centrum Bankowania Tkanek i Komórek oświadczyło, że uzyskało od Fundacji informację, iż „na dzień 29 stycznia 2014 roku laboratorium znajduje się i działa w siedzibie przy ul. Marszałkowskiej 3/5 w Warszawie”. To, jak wiemy, jest kłamstwem. Kto zatem poświadczył nieprawdę, skoro udowodnili to kontrolerzy z ministerstwa?

I co robi Poltransplant? Informuje nadzorujący go resort m. in. „o zawieszeniu umowy w sprawie poszukiwania i doboru niespokrewnionych dawców szpiku w 2014 r. zawartej przez Po/transplant z Fundacją do czasu przedstawienia przez Fundację aktualnego pozwolenia Ministra Zdrowia na testowanie komórek, tkanek i narządów” oraz zapewnia, że „procedury doboru realizowane przez Fundację na Rzecz Chorych z Chorobami Krwi przekierowane zostały do innego podmiotu”.

Dlaczego tych 400 tysięcy złotych nie podzielono pomiędzy cztery pozostałe podmioty, startujące w konkursie? Dlaczego Poltransplant postanowił przekazać publiczne pieniądze bez jakiegokolwiek konkursu? I komu?

Słodki sen ministra

Minister Arłukowicz wciąż potyka się o dołki, kopane pod nim przez szefostwo Poltransplantu, lobby profesorskie i farmaceutyczne. Jego słodką tajemnicą jest, dlaczego pacjenci czekają w długich kolejkach do lekarza specjalisty. Według Bartosza Arłukowicza lekarze rodzinni mieli zlecać dodatkowe, specjalistyczne badania, tak aby szybciej diagnozować chorych na raka. Mają być również bardziej zmotywowani i muszą poświęcać pacjentom więcej czasu. Jednak szef resortu do tej pory nic nie zrobił poza tym, że pokazał się na konferencji prasowej i ogłosił zmiany.

Chwalebne, ale nadal służba zdrowia, w której ostatnie słowo należy nie do lekarza, ale do urzędnika NFZ, pełna jest absurdów. Przykład: za kilkudniową hospitalizację tzw. diagnostyczną NFZ płaci tyle, co za pobyt 30-dniowy w szpitalu. Te same procedury diagnostyczne realizowane w szpitalu bywają nawet dwudziestokrotnie droższe, niż gdyby je przeprowadzić w warunkach ambulatoryjnych. Rezultat? Pacjenci częściej trafiają na „kilka dni” do szpitala, który dobrze na nich zarabia

Dobry wzrok bez limitu

Na początku tego roku NFZ zapowiedział obniżenie wyceny dla świadczeniodawców za operację usunięcia zaćmy tak, by w ramach tych samych środków finansowych można było wykonać więcej operacji. Zabieg, który wcześniej był wyceniany na 2860 złotych, od stycznia kosztuje o 500 zł mniej. Nie przełożyło to się jednak na skrócenie kolejek. Lekarz okuliści twierdzą, że NFZ wprowadził limity (finansowe) operacji usuwania zaćmy. Doprowadziło to do sytuacji, że możliwości większości oddziałów okulistycznych są wykorzystywane jest w 50 procentach. Dlatego np. chorzy ze Śląska chętnie usuwają zaćmę w czeskich klinikach. Do Czeskiego Cieszyna to jedynie kilkadziesiąt kilometrów.

O dwa tygodnie wydłużył się czas oczekiwania w kolejce na leczenie u ginekologa onkologa - teraz trzeba już czekać ponad miesiąc. Dłużej o półtora miesiąca czekają chorzy na wizytę u hematoonkologa, czas oczekiwania wynosi około 2 i pół miesiąca.

Krzysztof Bąk, rzecznik resortu zdrowia, na pytanie kiedy w sprawie pakietów kolejkowych coś się ruszy, odpowiadał, że „Projekty aktów wprowadzających zmiany zostały już przekazane do konsultacji społecznych 7 kwietnia. Dalej tylko obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów, potem obrady Rady Ministrów, a następnie dokumenty trafią do Sejmu. Zapisy legislacyjne wejdą w życie na początku 2015 r.” Poczekamy, ale czy dożyjemy?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych