Szefowa MEN zachwycona darmowym podręcznikiem za 75 mln zł: „Nie ma już odwrotu. Jest bardzo wielu zadowolonych”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. men.gov.pl
Fot. men.gov.pl

60 tysięcy osób weszło na stronę. Było kilkaset opinii. Ten podręcznik naprawdę nie budzi złych emocji

— przekonuje Joanna Kluzik-Rostkowska na antenie RMF FM, zachwalając swoje pierwsze ministerialne dzieło.

Jestem coraz bardziej przekonana, że to ma sens

— mówi o projekcie darmowego podręcznika dla uczniów klas pierwszych, zapewniając że rząd dopnie sprawę na ostatni guzik.

Nie ma już odwrotu. Jest bardzo wielu zadowolonych z nowego elementarza. Nie spotkałam żadnego rodzica, który mówiłby, że to zły pomysł

— twierdzi minister edukacji, snując już plany o następnych darmowych podręcznikach dla kolejnych trzech roczników od 2015 roku.

Kluzik-Rostkowska wyjaśnia też kwestie milionowych kosztów, jakie pochłonęło przygotowanie elementarza. Mimo wcześniejszych zapowiedzi premiera, że podręcznik będzie kosztować 10 mln, kwota ta urosła do 75 mln zł.

75 milionów złotych to koszt całościowy projektu. Najdroższy jest druk. Ta kwota wzięła się stąd, że my oprócz tego, że proponujemy podręcznik, dedykujemy każdemu pierwszakowi 50 zł. To jest kwota, za którą nauczyciel - jeżeli będzie chciał - będzie mógł kupić materiały dodatkowe, ćwiczenia

— tłumaczy szefowa MEN, przekonując przewrotnie, że dzięki temu w kieszeniach rodziców pierwszoklasistów zostanie 120 mln złotych. Zapytana o wysokość honorarium autorki elementarza, o którym mówiono, że wynosi nawet pięć mln zł, odpowiada:

ja naprawdę nie wiem, skąd się wzięło to pięć milionów. 134 tys. 792 złotych brutto - tyle będzie wynosiło honorarium Marii Lorek. To jest dodatek do pracy nauczyciela. Maria mówi tak: „Przychodzę do klasy i rozmawiam z dziećmi. Kiedy z nimi rozmawiam okazuje się, że te dzieci mają różne problemy w swoim środowisku. Nie zapiszę w elementarzu wszystkich możliwych życiowych, w jakich znajdują się moje dzieci. Od tego jest nauczyciel.”

Joanna Kluzik-Rostkowska broni też zawartości merytorycznej podręcznika, odpierając zarzuty, że to podręcznik wielkomiejski, który nie uwzględnia realiów życia na wsi i w małych miasteczkach.

Nie mam poczucia, że to jest świat bogatych i szczęśliwych. Nie wiem, czy należy pokazywać dzieciom w pierwszej klasie świat nieszczęśliwych.

Szefowa MEN nie przyjmuje też zarzutów, że podręcznik wspiera lewicowe podejście do życia w rodzinie.

Ten podręcznik był również sprawdzany również pod kątem takim równościowym. Ale jakie lewactwo? Boże, to jest… Mam nadzieję, że to jest nowoczesny, rozsądny podręcznik do pierwszej klasy

— mówi Kluzik-Rostkowska.

Zagadnięta o edukację wyższego szczebla, odpowiada:

Jestem zwolenniczką krytycznego myślenia. Byłabym szczęśliwa gdyby kiedyś na maturze zamiast Sienkiewicza pojawił się Gombrowicz albo Witkacy. Chciałabym równowagi pomiędzy Sienkiewiczem i Gombrowiczem.

Zdaniem szefowej MEN edukacja sześciolatków to rozwiązanie dobre i dlatego rodzice powinni podejść do tej kwestii w bardziej otwarty sposób. Przypomina, że „6-latki urodzone w pierwszej połowie 2008 roku, pójdą we wrześniu do szkoły”.

Rodzicu! Jeśli jesteś zaniepokojony, pójdź do szkoły i zobacz jak to wygląda. Napisz do nas lub zadzwoń

— apeluje i zapewnia, że jeśli o problemach dowie się w maju czy czerwcu, ma jeszcze czas żeby coś z tym zrobić. Czy to uspokoi rodziców? Nas jeszcze bardziej niepokoi fakt rosnącego apetytu na rządowe podręczniki dla starszych klas. Czyżbyśmy mieli powoli wracać do nauki skrojonej na miarę wyobrażeń władzy?

mall/RMF FM

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych