No i stoi znów ta upiorna tęcza. Na Placu Zbawiciela. 300 metrów od domu, w którym się wychowałam, 500 od szkoły podstawowej, do której chodziłam i 50 od kościoła, w którym przystępowałam do pierwszej komunii i bierzmowania.
I choć przy Palcu Zbawiciela nie mieszkam już od ładnych kilku lat - jak każdy chyba mam sentyment do miejsca związanego z dzieciństwem. W czasach stanu wojennego te ulice widziały niejeden oddział ZOMO. A odchodząca od Placu Aleja Wyzwolenia - nie raz „gościła” sznury zaparkowanych suk i armatek stanowiących zaplecze dla ostrych akcji na marszałkowskiej. W latach pielgrzymek papieskich często przez Aleję Wyzwolenia i Plac Zbawiciela biegł szlak wiernych zmierzających na trasę papieskiego przejazdu lub mszę. Bywały też przemarsze kibiców wędrujących na Agrykolę i z powrotem.
Ale zasadniczo była to spokojna okolica. Nawet ciut za spokojna jak na centrum. Nie organizowano tu wielkich imprez - bo plac jest raczej nieduży i „nieustawny”. Krzyżują się na nim dwie trasy tramwajowe, a główną część stanowi rondo. Jeśli nie liczyć wielkanocnych rezurekcji i procesji Bożego Ciała - to żadnych wydarzeń publicznych tu nie bywało.. Jeśli już coś się działo - koncert, czy Sylwester to raczej na oddalonym o raptem 500 m MDM-ie - kwintesencji powojennej architektury radzieckiej…
Tym trudniej zrozumieć ten upór w próbie przekształcenia tego miejsca w jakiś fałszywy symbol… no właśnie - czego? Unii Europejskiej? Akurat nic takiego, związanego z Unią nigdy tu się nie zaistniało. Poza szkołą języka angielskiego prowadzoną „od zawsze” przez Metodystów nie ma tu żadnych „zachodnich” instytucji. Tym samym - najmniejszego powodu, by w tym miejscu stawiać unijne pomniki.
A więc tolerancji? No ale trudno przy najlepszej wierze uznać paloną i rozbieraną już kilka razy tęczę za coś łagodzącego napięcia społeczne. Najwyraźniej ten wątpliwej urody łuk - tolerowany nie jest. I jak to już celnie zauważył Cezary Pazura - tęcza dzieli i antagonizuje - nie łączy.
Czytaj więcej: Cezary Pazura o warszawskiej tęczy: „Niech Plac Zbawiciela zostanie Zbawiciela”
Więc po co ją stawiać? Czyżby to była taka „tolerancja” na siłę? (Swoją drogą w dniu stawiania żelaznej konstrukcji łuku - mieszkańcy okolic placu znów mieli okazję by policzyć policyjne karetki. Jak w stanie wojennym. Takie mało przyjemne skojarzenie…)
A może jednak już czas, by otwarcie przyznać, że to symbol swobody obyczajowej i ekspansji homoseksualizmu? Jeśli tak, to miejsce wybrano jeszcze gorzej! Nawet w gejowskiej dzielnicy San Francisco tęczowe flagi nie wiszą przed kościołami. Zresztą tam symbole „innej” miłości wywieszono w miejscu, gdzie jednopłciowe pary mieszkają i bywają w wyjątkowym zagęszczeniu. Tymczasem nic nie wskazuje, by podobne zmiany demograficzne zaszły w okolicy Placu Zbawiciela. Owszem, przesiadują tu przed modnymi lokalami - różni dziwni młodzi ludzie, ale większość na gejów raczej nie wygląda.
Bywam w tej okolicy dość często, znam poglądy swoich dawnych sąsiadów. Nikomu ta tęcza nie przypadła do gustu. Mało kto uważa ją za ładną. Niezależnie od symboliki. (Cóż, w dawnych czasach sztuczne kwiaty uchodziły za symbol złego gustu. Teraz to się nazywa chyba estetyczny eklektyzm, a może postmodernizm?). Tak czy owak, nikt nie chce ciągłych rozrób pod domem. Niestety, nikt mieszkańców o zdanie nie zapytał. I to jest najbardziej irytujące w tej lekcji rzekomej „tolerancji” pod przymusem. Bo gdy pada najwyższy nakaz - kochajmy się na tęczowo - zdanie większości przestaje się liczyć. W przeddzień 10-tej rocznicy wejścia Polski do Unii, to niestety nie najweselsza refleksja.
Anna Sarzyńska
———————————————————————————————-
Serdecznie zapraszamy do zakupu niepowtarzalnych toreb z logo wPolityce.pl!
Torby wykonane są z bardzo wytrzymałego materiału, są niezwykle poręczne i praktyczne, mieszczą format A4.
Do nabycia TYLKO wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/193464-upiorna-tecza-na-placu-zbawiciela-symbol-nie-wiadomo-czego-znow-stoi-straszy-i-prowokuje-a-jesli-uczy-to-tylko-zlego-gustu