Poświąteczne życzenia braku złudzeń, czyli 24 tys. znaków o wojnie nowego typu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/ EPA
PAP/ EPA

W ciągu zaledwie kilku ostatnich miesięcy jawnym się okazało, że dotychczasowe podstawy polityki IIIRP, jej zasady bezpieczeństwa i układania się z innymi państwami są zakwestionowane - i to tylko przez sam fakt zmiany granic w Europie przy braku rzeczywistej reakcji USA i państw Zachodu. Znowu okazała się prawdziwa odpowiedź na pytanie – z kim graniczy Rosja? Z kim chce!

Porozumienie genewskie ostatnio zawarte jest niczym innym jak drugim Monachium. I wszystko wskazuje na to, że ciąg dalszych wydarzeń potoczy się podobnie. My, z naszym polskim doświadczeniem musimy wreszcie przestać śnić sen końca historii i stanąć w prawdzie, i zdać sobie sprawę z tego, gdzie jesteśmy i dokąd zaprowadziły nas oligarchiczne rządu systemu III RP. Świadomość ta chyba dociera do głów jaśnie oświeconych III RP skoro nawet rządowe media uznają za słuszne stwierdzenie śp. Lecha Kaczyńskiego z Tbilisi „najpierw Gruzja, potem Ukraina, kraje nadbałtyckie, a potem Polska“. Spróbujmy zatem zastanowić się, jak może przebiegać podbój czy też podporządkowywanie sobie Polski przez Rosję.

Patrząc na wydarzenia na Ukrainie i widząc nową strategię Moskwy, nową, lecz równocześnie Polakom znaną jeszcze z lat 20 ubiegłego wieku, musimy wyciągnąć wnioski. Musimy te wnioski wyciągnąć jako naród, jako obywatele, którzy myślą z troską o przyszłości ojczyzny. Strategia Moskwy – grupy dywersyjne opanowujące budynki administracji publicznej, budowanie atmosfery zagrożenia i braku stabilności państwa, wreszcie grupy secesjonistów pojawiających się nagle w terenach przygranicznych – to wszystko Polska przeżyła w latach 20, u początku niepodległości, przez pierwsze dziesięć lat jej trwania. Były to ciągłe napady band komunistycznych, przechodzących przez granicę i atakujących posterunki policji państwowej, mordujących właścicieli majątków, rabujących kooperatywy chłopskie i zabijających aktywistów wiejskich. Polska uporała się z tym zjawiskiem po powołaniu Korpusu Ochrony Pogranicza i ścisłym obsadzeniu granicy, a także po rozprawieniu się z komunistyczną konspiracją we wschodnich województwach.

Dzisiejsza strategia rosyjska na Ukrainie wywodzi się wprost z tamtych źródeł. Ta sowiecka metoda infiltracji i destabilizacji była zresztą z powodzeniem stosowana przez agenturę sowiecką i „doradców” we wszystkich wywołanych przez siebie konfliktach po II wojnie światowej, począwszy od „wojny domowej” w Grecji w końcówce lat 40, poprzez konflikty w Azji południowo-wschodniej od lat 50 do połowy lat 70, a skończywszy na rewolucjach w Afryce i w Afganistanie, wywołanych przez agresywny reżim sowiecki w latach 70.

Amerykańska wojna w Wietnamie nie była niczym innym jak właśnie walką z „czarnymi ludzikami”, przenikającymi przez granicę Wietnamu Południowego z Laosem i Kambodżą, którzy niby byli „partyzantami”, a tak naprawdę były to „ucywilnione” oddziały regularnej armii komunistycznego Wietnamu Północnego, razem z sowieckimi doradcami.

Nauka jaka płynie z tej wiedzy, która przecież nie jest wiedzą ekskluzywną, jest bardzo prosta. Pierwszy wniosek – nie skończy się na Ukrainie. Skoro minął okres smuty w Rosji i państwo to weszło na drogę odbudowy imperium, to ekspansja będzie trwała tak długo, aż natrafi na trwały i twardy opór. Jak na razie takiego oporu nie widać. Co więcej administracja amerykańska siada do stołu negocjacyjnego z agresorem i uzgadnia wspomniane porozumienie genewskie, w którym nie ma ani słowa o wcześniejszych amerykańskich gwarancjach budapeszteńskich dla Ukrainy. To wszystko prowadzi do wniosku, że ponieważ nie ma twardego oporu – Rosja pod wodzą spadkobierców NKWD nie zatrzyma się sama. Drugim wnioskiem jest relatywna słabość NATO i Stanów Zjednoczonych i ich niechęć do wypełniania podjętych zobowiązań międzynarodowych. Trzeci wniosek – mamy mało czasu. Słabość administracji amerykańskiej, niezdecydowanie obecnie rządzącego prezydenta i jego brak zrozumienia czym naprawdę jest kraj nazywający się kiedyś Związek Sowiecki, a teraz Rosja, powoduje, że Rosjanie wykorzystali „reset” do przezbrojenia się (mając dostęp do zachodnich technologii po zniesieniu embarga COCOM i będąc samemu uczestnikiem Wasenaar Agreement) i do powiązania ze sobą Europy siecią zależności energetycznej. Ta polityka uzależnienia była prowadzona i wcześniej - w istocie wszystkie cele strategiczne Breżniewa (z wyjątkiem podboju militarnego Europy) zostały osiągnięte przez Putina. Jednak okazją rozpoczęcia zdecydowanych ruchów ze strony Rosjan była miękka prezydentura Baracka Husseina Obamy, która skończy się za ponad dwa lata, a przekazanie władzy nowemu prezydentowi odbędzie się na początku 2017. Do tego czasu Putin chce zapewne po swojemu urządzić Europę Środkowo – Wschodnią, tak, aby nowa administracja amerykańska musiała zmierzyć się z faktami dokonanymi, nie do odwrócenia. Więc Putin się spieszy, dopóki w Białym Domu jest Obama. W tym kontekście widać jaką zbrodniczą głupotą (jeśli tylko tym) były gry tuskowców wokół tarczy antyrakietowej i odrzucenie już wynegocjowanego traktatu. Gdyby nie to, dzisiejsza sytuacja Polski po 7 latach tego rodzaju współpracy z USA byłaby zupełnie inna, nie mówiąc o tym, że w ogóle taki niekorzystny dla Polski rozwój sytuacji w naszej części Europy mógłby się nie zdarzyć, jeśli siły amerykańskie byłyby w Polsce.

Tak więc należy się spodziewać, że w ciągu kilku lat Polska stanie się obiektem jakiegoś rodzaju agresji ze strony Moskwy i próbie podporządkowania. Aby dywersyjna strategia Moskwy mogła być skuteczna, musi być wykreowana jakaś narracja dotycząca Polaków i państwa polskiego, aby Polska nie uzyskała realnej pomocy od sojuszników (tak jak w tej chwili Ukraina została pozostawiona sama sobie, pomimo istnienia wobec niej zobowiązań traktatowych USA i Wielkiej Brytanii). Artykuł 5 traktatu NATO ma brzmienie następujące:

Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. O każdej takiej zbrojnej napaści i o wszystkich podjętych w jej wyniku środkach zostanie bezzwłocznie powiadomiona Rada Bezpieczeństwa. Środki takie zostaną zaniechane, gdy tylko Rada Bezpieczeństwa podejmie działania konieczne do przywrócenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.

Jak widać, kluczowe sformułowania z powyższego tekstu to „zbrojna napaść” na jednego z członków traktatu, oraz , że „że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony (…) udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej”.

Artykuł 5 jest zatem traktatem ściśle politycznym, poprzez użycie sformułowania „jakie uzna za konieczne”. Ta „konieczność” będzie przecież indywidualnie stwierdzana. A zatem – państwo – członek NATO wejdzie do wojny w obronie Polski wtedy, gdy politycy uznają to za konieczne. Jasnym jest zatem, że w sytuacji zagrożenia pokoju (tak jak jest obecnie z Ukrainą) będą wynajdywane wszystkie sposoby uniknięcia zaangażowania wynikającego z traktatu, usprawiedliwiane niespełnianiem wymogów tego zaangażowania.

W porozumieniu genewskim jest mowa o kontynuowaniu przez Ukrainę prac nad wprowadzeniem nowej konstytucji, a „w realizacji postanowień będzie pomagać misja OBWE wspierana przez USA, Unię Europejską i Rosję”. W ten sposób niepodległe państwo zostało uznane na niezdolne do samodzielnego zarządzania swoim kryzysem. Co więcej - w porozumieniu nie ma ani słowa o rosyjskiej agresji na Krym, a sam agresor ma przypilnować wykonywania tego kuriozalnego porozumienia.

Dywersyjna strategia Rosji z wykorzystaniem zielonych ludzików dała swoje owoce, przy wspierającej kampanii propagandowej rezonatorów agentury wpływu. O grupach dywersyjnych mówi się w mediach „samoobrona”, państwo agresor jest „zabezpieczającym porozumienie”. Mocarstwa europejskie i Stany Zjednoczone nie chcą wypełnić swoich zobowiązań z Budapesztu wobec Ukrainy, bo dla ich społeczeństw jest to problem egzotyczny, a ponadto – rosyjska propaganda zrobiła swoje i Ukraińcy są odbierani jako „faszyści” i „antysemici” – a za takimi ujmować się po prostu nie można. Do tego na Majdan pokazał wyraźnie religijne elementy tego ruchu, co dodatkowo zniechęca polityków europejskich do wystąpienia w obronie Ukrainy, z obawy przed oskarżeniami o „religianctwo” i popieranie ciemnogrodu. Jak to wszystko jest skuteczne widać chociażby w relacjach z ostatniego „incydentu” w Sławiańsku, gdy posterunek „samoobrony” został ostrzelany z samochodów przez „nieznanych sprawców”. Z relacji w polskich mediach można było wywnioskować, że posterunek należał do sił reprezentujących legalną strukturę, a napastnicy byli rebeliantami. Po kilku dniach wszystko wskazuje na to, ze cała ta sytuacja była rosyjską prowokacją, lecz w świat poszła już (i utrwaliła się) informacja, że na Ukrainie morduje się posterunki graniczne, że nie ma spokoju i że grasują uzbrojone bandy – konieczne jest zatem przywrócenie spokoju. Przez kogo? Oczywiście przez gwaranta z porozumienia genewskiego – Rosję. Ukraina w oczach świata jest państwem niestabilnym, wymagającym nadzoru. A kto będzie ten nadzór sprawował to już wszystko jedno, byleby był spokój.

Aby móc zapanować nad Polską Rosja musi zastosować strategię, która nie pozwoli na uruchomienie Art. 5 traktatu NATO, czyli nie dokona napaści zbrojnej. Nakreślona powyżej strategia podważania wiarogodności państwa, które Rosja ma na celowniku jest prawdopodobna także w przypadku Polski. Nie ma wprawdzie w Polsce dużych mniejszości narodowych, o które mogłaby się Rosja upomnieć, lecz jest stary, znany od czasów rozbiorów, argument zabezpieczenia praw innowierców zagrożonych przez nietolerancyjnych Polaków. Z tym, że tymi innowiercami może być ktokolwiek – od mniejszości seksualnych (to chyba jednak nie, ze względu na kreowanie się Putina na obrońcę konserwatyzmu) poprzez Żydów, a na mniejszości białoruskiej czy prawosławnych skończywszy. Przy czym najbardziej nośnym w tym kontekście jest oczywiście rzekomy polski antysemityzm. Propaganda antypolska obecna na całym świecie, podsycana przez Niemców (których rola w konflikcie na Ukrainie jest co najmniej dwuznaczna) nie może nie być obiektem zainteresowania rosyjskich służb specjalnych, które tego rodzaju antypolskie akcje dezinformacyjne już prowadziły i kto wie czy i dzisiaj nie stoją za coraz intensywniejsza akcją defamacyjną. Doświadczenie Rosja w tego rodzaju działaniach ma - jak chociażby pogrom kielecki z 1946 roku, który dziwnym trafem miał miejsce zaraz po tzw. „referendum ludowym” sfałszowanym przez bezpiekę i sowieckich doradców pod nadzorem gen. Sierowa. Międzynarodowy rozgłos pogromu miał przykryć złamanie postanowień konferencji poczdamskiej co formy rządów w Polsce, a przede wszystkim – spowodować wrogie nastawienie światowej opinii publicznej do Polaków, których nie ma co żałować skoro mordują Żydów którzy przeżyli wojnę.

Tak więc rozpatrując możliwy scenariusz zaplanowany w kazamatach kremlowskich w stosunku do Polski AD 2014 -15 można przypuszczać, że wstępem będzie seria prowokacji antysemickich, które w połączeniu z istniejącym już na świecie przekonaniem, że to Polacy są sprawcami Holokaustu w zasadniczy sposób osłabi pozycję Polski w rodzinie narodów. Następnym etapem (bądź prowadzonym równolegle) będzie bezczeszczenie cmentarzy żołnierzy sowieckich. W konsekwencji nastąpi zsumowanie negatywnych zjawisk dotyczących wizerunku Polski: pogłębiony zostanie obraz Polaków jako antysemitów, sprawców Holokaustu (tu widać jak niezbędna jest systemowa, państwowa walka o dobre imię Polski i Polaków), a także dodany zostanie do tego wizerunek Polaków jako ludzi niecywilizowanych - niszczących cmentarze. Trzeba przy tym pamiętać, że na zachodzie Europy wierzy się, że Armia Czerwona była wyzwolicielką. Jeśli do tego rosyjska dyplomacja będzie się oburzać na Polskę za akcję demontażu symboli sowieckiej dominacji (gdyby do tego doszło) to czarny obraz Polski będzie kompletny, tworzony po to, żeby w sytuacji zagrożenia podjęcie politycznej decyzji o pomocy w ramach Art. 5 traktatu NATO stało się dla rządzących państwami Sojuszu niezwykle niewygodne.

Kolejnym etapem rosyjskiego planu podporządkowania Polski będzie wzniecenie jakiegoś rodzaju niepokojów społecznych. Może to być związane z procesami demokratycznymi, takimi jak wybory. Mogą to być prowokacje związane z wygranymi wyborami przez PiS, lub przeciwnie – w związku z przegraną PiS i zarzutami o fałszerstwa – w obu przypadkach agentura rosyjska może sprowokować zamieszki, które przerodzą się w gwałtowne rozruchy. Nienawiść do zwolenników PiS lejąca się z telewizorni nie trafia w próżnię. To że do tej pory demonstracje Marszu Niepodległości czy inne odbywały się bez większych strat materialnych czy ludzkich nie świadczy wcale o tym, że tak nie będzie w przyszłości. Zresztą histeria jaka została wywołana przez prorosyjskie media po spaleniu budki przed ambasadą rosyjską w Warszawie pokazuje, że wszystko w mediach obecnych w III RP jest możliwe.

Kolejnym etapem będzie wzbudzenie na tyle dużego strachu w obywatelach, żeby przejęcie przez Rosję kurateli nad Polską, przy zgodzie mocarstw, odbyło się bez masowych protestów. Otóż trzeba pamiętać, że Polacy dalej żyją z nieprzepracowaną traumą wojenną. Kolejne wydarzenia z historii Polski, począwszy od 1939 roku były przeżywane przez naród bez możliwości opowiedzenia o nich (albo z powodu cenzury albo ze względów poprawności politycznej w czasach nam bliższych). To spowodowało „oswojenie” traumy – życie w lęku prowadzi do niechęci do radykalnych zmian. W omawianym scenariuszu Moskwa może tak sterować wydarzeniami (przy bierności i bezradności władz Polski), żeby kuratela moskiewska (w rodzaju tej jaka została ustalona w porozumieniu genewskim odnośnie Ukrainy) wydawała się Polakom mniejszym złem, „bo przecież nie ma wojny”. Strach będzie szerzony przez zielone ludziki, które w tym przypadku wcale nie muszą być zielone – to mogą być ubrani po cywilnemu bandyci ze specnazu, atakujący ludność w terenach przygranicznych, np. w okolicach Augustowa, ale i w innych miejscach Polski. Okolice Augustowa są ważne dlatego, że jednym z możliwych celów strategii moskiewskiej jest zdobycie korytarza pomiędzy Białorusią (będącą w związku państwowym w Rosją i koordynującą swoją politykę z nią) a obwodem kaliningradzkim. Korytarz ten służyć będzie odcięciu krajów nadbałtyckich od Europy zachodniej. Granica z obwodem kaliningradzkim jest w zasadzie pusta, można tam przepędzić stado świń bez zwracania uwagi, a więc nie wiadomo ile do tej pory przedostało się przez nią przygotowanych do dywersji specnazowców, bo III RP nawet nie wie ilu obywateli rosyjskich jest w Polsce.

W konsekwencji tych wszystkich wydarzeń, realizacji całego planu destabilizacji Polski, przy istnieniu prorosyjskiej piątej kolumny (niektóre media i niektóre środowiska) wpływającej na nastroje społeczne może okazać się, że wybory w 2015 wygra partia, która będzie głosiła program ugody z Moskwą, podporządkowania się „wymogom dobrego sąsiedztwa” i tym podobne kolaboracyjne hasła. A ponieważ propaganda nienawiści działa cały czas, a strach w narodzie trwa – bardzo możliwe, że w konsekwencją będzie porozumienie genewskie prim, oddające Polskę pod kuratelę Rosji, przy zgodzie dotychczasowych sojuszników, tym bardziej, że i sam rząd III RP będzie pragnął takiego porozumienia. A do zastosowania Art. 5 traktatu NATO nie dojdzie, bo przecież nie nastąpiła żadna agresja zbrojna w rozumieniu traktatu. W ten sposób Rosja odbuduje swoje imperium w granicach z 1914 roku (bo trudno sobie wyobrazić, że Niemcy będą bezczynnie patrzeć, jak ich konkurent, a równocześnie sojusznik w antypolskiej polityce mebluje Europę Środkową).

Czy ten scenariusz może się zrealizować? Czy zagrożenia tu zarysowane mogą się zmaterializować? Aby odpowiedzieć na te pytania trzeba patrzeć na sprawy realistycznie, to znaczy zdawać sobie sprawę z rzeczywistości – jaką jest, a nie jaką się wydaje. Realizm to również podejście bez złudzeń do zagrożeń, które nas czekają w życiu. Powyższy scenariusz zmaterializuje się w przypadku trwania rządu III RP w dotychczasowym bezruchu i zastępowania działań propagandą. Na ile ludzie rządzący obecnie zorientowali się, że razem z dominacją rosyjską skończy się i ich kariera? Chodzi tu nie tylko o grupę rządzącą, ale i o warstwę oligarchiczną. Przecież Moskwa nie przeprowadza odbudowy imperium po to, żeby zostawić stary porządek. Wprawdzie istnieje kontrybucja gazowa „wynegocjowana” przez Pawlaka, lecz gwarancja jej utrzymania jest za małym zyskiem ze zmiany. Tu chodzi o dostęp do europejskiego rynku i europejskich zasobów, a także o zrabowanie zasobów polskich – w tym opanowanie złóż gazu łupkowego i przejęcie tego co zostało z polskiego przemysłu – jak na przykład polskiej ciężkiej chemii (z grafenem) czy przemysłu wydobywczego. Już teraz widać wzmożone zainteresowanie rosyjskich oligarchów polskim rynkiem, a gdy Polska popadnie w zależność od Moskwy to zainteresowanie będzie po prostu wywłaszczeniem polskiej oligarchii. Tu więc należy szukać przyczyn nagłej reorientacji grupy rządzącej. Putin przestał być czułym przyjacielem, a stał się złem czyhającym na wolność narodów. Problem w tym, że siedem lat rządów Tuska doprowadziło do ruiny nie tylko polskie zdolności obronne lecz przede wszystkim – operatywność struktur państwowych, częściowo rozmontowanych na dużych obszarach, zwłaszcza wschodniej Polski. Są przecież takie gminy w Polsce „ściany wschodniej” gdzie nie istnieje żadne przedstawicielstwo państwowych organów – jak chociażby posterunek policji. W tej sytuacji, mając w perspektywie dwóch - trzech lat możliwość agresywnej akcji Moskwy przeciwko Polsce tuskowcy próbują znaleźć jakieś remedium, lecz po tym czego dokonali nikt ich nie traktuje poważnie. Są traktowani jako klienci Berlina, a kanclerzyca bynajmniej żadnych gwarancji nie chce im dać, ponieważ to co chciała uzyskać – uzyskała: spolegliwą politykę Polski w Unii, niekontrolowalny rynek zbytu na niemieckie towary w Polsce i na niemieckie inwestycje przy nierównym traktowaniu przedsiębiorców na korzyść niemieckich, brak reakcji na przerzucanie na Polaków niemieckich win z II wojny światowej, a co najważniejsze – sekundowanie niemieckiej polityce federalizacyjnej w Unii. Przecież po podporządkowaniu sobie Polski przez Rosję dalej Niemcy będą tu mieli rynek zbytu, niemiecka prasa będzie dalej tu wychodzić, niemiecki Onet dalej będzie swoją propagandę sączyć w polskie głowy, tak samo jak przedtem uzasadniając konieczność dobrego ułożenia sobie stosunków z Rosją. Tak więc grupa rządząca widzi to zagrożenie. Czy zdoła opracować jakąś strategię – nie wiadomo. Paradoksalnie jedynym ratunkiem dla nich jest oddanie władzy PiSowi, który byłby w stanie opracować jakiś program przeciwstawienia się agresji Rosji, lecz tuskowcy są do tego organicznie niezdolni ze względu na obawy przed wyjawieniem tajemnic smoleńskich. Jak już napisałem wyżej – potrzebny nam jest realizm. Chrześcijanin jest realistą. Chrystus wcale nie powiedział, że będzie nam łatwo, wygodnie i że wszystko się uda. Wręcz przeciwnie. Po ludzku biorąc, patrząc oczami ówczesnego salonu – Chrystus poniósł klęskę, udało się w zniszczyć buntownika przeciwko establishmentowi. Realizm we współczesnej w Polsce, to nie żadne Realpolitik, czyli kapitulanctwo w obliczu zagrożeń, lecz planowanie działań z uwzględnieniem materializacji najgorszego wariantu rozwoju sytuacji jaka może się zdarzyć tu, teraz i w przyszłości. Ten najgorszy wariant został powyżej zarysowany. Jak go uniknąć?

Na możliwość spełnienia się takiego scenariusza wskazuje reaktywność działań rządu III RP, połączonych z wiarą w to, że komukolwiek na świecie zależy na tym, żeby istniało niezależne od Moskwy państwo polskie i w ogóle niezależna Europa Środkowa. Otóż musimy sobie zdać sprawę wreszcie z tego, że na istnieniu niepodległej Polski zależy tylko Polakom, a i to nie wszystkim. Dwadzieścia pięć lat propagandy hedonizmu, systemowego egoizmu, wyśmiewania wartości patriotycznych zrobiło swoje - tylko część ludzi zamieszkałych w Polsce myśli w kategoriach państwowych, i docenia, że samodzielne państwo Polskie jest wartością, która pozwala na realizację celów narodu i indywidualnych celów jego członków. Myślenie propaństwowe jest niepopularne także przez to, że III RP jest państwem wrogim obywatelowi, z przywilejami dla członków oligarchii postnomenklaturowej i międzynarodowych korporacji, dla których Polska jest rezerwuarem taniej siły roboczej i rynkiem zbytu tanich towarów, takich współczesnych paciorków. Dla dużej części Polaków pod słowem „państwo” kryje się wrogo nastawiona do obywateli maszyneria biurokratyczna, która zachowuje się jak okupant. Ta sytuacja wykorzystywana jest przez propagandystów pseudoliberalizmu, który nazywany jest tu „kapitalizmem”, do jeszcze ostrzejszej propagandy „państwa minimum” – co przy współdziałaniu organów państwa w sytuacji chronicznego deficytu budżetowego doprowadziło do faktycznego zwijania się funkcji państwowych z wielu obszarów współczesnego życia Polaków. W konsekwencji mamy obywateli nastawionych ksobnie, nie myślących o dobru wspólnym, ulegającym propagandzie, nie przejawiających aktywności społecznej, których warunki egzystencjalne stworzone przez system zmuszają do myślenia o przetrwaniu, nie pozwalając szerzej ogarniać spraw publicznych. Nakłada się na to starannie przemyślana propaganda mediów uzależnionych od oligarchicznej władzy, bredzącej coś o „złotym wieku Polski” i o „bezpiecznych sojuszach”. Polskie doświadczenie historyczne jest takie, że żaden sojusz nie jest bezpieczny i wiecznotrwały, a Złoty Wiek już był – wtedy gdy Polska była potęgą militarną i terytorialną.

Jak zatem nie wpaść w ruskie łapy?

Trzeba podwyższyć koszty realizacji planu podporządkowania sobie Polski. W obecnej sytuacji, gdy rządzący III RP raczej wydają się kręcić bezradnie jak kura bez głowy oficjalne możliwości przeciwdziałania są skromne. Tusk jest pomiędzy Putinem (który go zmiecie) a Kaczyńskim (który go rozliczy ze Smoleńska) – stąd bezruch. To co możemy jako obywatele zrobić, to pobudzać aktywność społeczną w celu jak najszybszej zmiany władzy, póki nie jest za późno, tak, aby w momencie rozpoczęcia działań przez Moskwę mieć przynajmniej w jakiejś części narzędzia przeciwdziałania – rząd aktywnie działający przeciwko Genewie prim, dyslokowane siły policyjne w województwach wschodnich w celu wyłapania zbrojnych band i uniemożliwienia ich działania, sprawne przeciwdziałanie kontrwywiadowcze prowokacjom antysemickim, a przede wszystkim – systemowy plan informowania świata o Polsce i Polakach, tak aby zarysowany wyżej scenariusz został uznany przez rządy państw NATO za agresję spełniającą wymogi artykułu 5 traktatu.

Maciej Świrski

W tekście przedstawione są prywatne poglądy autora.

Zapraszam do wstępowania do Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom. Formularz jest na stronie Reduty.

BBC ogłosiło, że będzie wyświetlać oszczerczy film „Unsere Mütter …” dn. 26 kwietnia 2014. Na stronie Reduty jest do podpisania list protestacyjny do dyrektora telewizji BBC.

Zapraszam także do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych