Ryszard Makowski: SMS z pogróżkami do Katarzyny Tusk. Prawda czy fałsz?

Fot. PAP / Kamiński
Fot. PAP / Kamiński

Notoryczne kłamstwa władzy skutkują tym, że człowiek podchodzi nieufnie do tego co mówi premier nawet w tak ważnej sprawie jak SMS - y z pogróżkami do jego córki. Co więcej, można się dopatrzeć elementów wyreżyserowanej tragifarsy.

Cała ta sytuacja jest dwuznaczna. Gdy ktoś straszy córkę premiera, to jest to czyn odrażający  i należy jej zapewnić ochronę, gdy premier straszy dziatwę szkolną, że jak ich rodzice nie zagłosują na Platformę, to wybuchnie wojna i dziatwa nie pójdzie pierwszego września do szkoły, to jest całkowicie w porządku.

Cytowanie przez premiera drastycznych wynurzeń, które rzekomo otrzymuje jego córka, wygląda raczej na piarowską próbę poruszenia opinii publicznej, niż poważne traktowanie państwa.

„Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz zabita (niecenzuralne słowo), rozszarpana na strzępy z całą rodziną. Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy.”

Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński. Ty bezrobotna dziwko też zostaniesz zabita i cała wasza rodzina. Bo ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu pokoleń.

Chciałem spytać, czy już wiesz, gdzie będziesz próbowała się ukryć i uciec, bo chyba świadoma jesteś, że jak kundlowi zdejmiemy ochronę, to i z was nikt nie przeżyje.

W poważnym państwie, premier oświadczyłby, że jego córka i jego rodzina otrzymują SMS – y, wskazujące na to, że jest konieczna ochrona. Tego typu kloaczne szczegóły przydatne są do brukowca, a nie na konferencję prasową szefa rządu.

W poważnym państwie, nie dałoby się ot, tak ustalić numerów telefonów premiera i jego rodziny. Te telefony powinny być wyjątkowo strzeżone. Owszem córka i syn, państwa Tusków pracują i potrzebują mieć pewnie różne kontakty, ale powinni oszczędnie udostępniać numery, z zastrzeżeniem nie „podawania dalej”. Ułatwi to ewentualne ustalanie autorów tego typu wiadomości. Natomiast numer premiera i jego żony, to już powinien być top secret.

W poważnym państwie, gdyby ktoś wysłał tak obrzydliwy SMS do osób z założenia podlegających ochronie, byłby w piętnaście minut namierzony i spacyfikowany. Policja jest w stanie ustalić skąd została wysłana wredna wiadomość, nawet gdy telefon jest na kartę (wiem o tym z praktyki).

W poważanym państwie, prokuratura wszczęłaby już dawno śledztwo  w takiej sprawie i byliby zatrzymani. A nic takiego nie ma miejsca.

I wreszcie najistotniejsze: jeśli premier i wszystkie służby nie są w stanie skutecznie ukrócić tego typu procederu, tylko Donald Tusk żali się, że takich SMS – ów, on i jego rodzina otrzymali kilkaset, to jak mu uwierzyć, że zapewni Polsce bezpieczeństwo międzynarodowe, gdy obecnie wojna odbywa się w dużej mierze w świecie cyfrowym.

Podwórkowość zagrań pana premiera najwyraźniej nie jest ograniczona wymiarami wszechświata.

Nonszalanckie szafowanie bezpieczeństwem własnej rodziny w celu rozgrywek politycznych zupełnie deprecjonuje powagę premiera, a tym samym powagę państwa.

Tylko czy po tylu latach wpajania społeczeństwu wszelkich bzdur, ktoś się tym u nas jeszcze przejmuje.

Ryszard Makowski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.