W co gra Tusk? Polski rząd zgodził się na likwidację gospodarki opartej na węglu, a pierwszą ofiarą została Elektrownia Dolna Odra!

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

W ostatnią sobotę Donald Tusk ogłosił, że zaproponuje na forum unijnym wprowadzenie nowego pakietu energetycznego, który miałby wzmocnić polskie bezpieczeństwo w tej dziedzinie.

Odwołał się przy tym do postulatu zwiększenia wydobycia węgla kamiennego w naszym kraju i produkcji energii elektrycznej w oparciu o ten surowiec. W rzeczywistości Tusk zadeklarował to wszystko, co od dawna było przedmiotem starań i zabiegów śp. Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego. Czyżby Tusk zaczął odwoływać się do tych samych postulatów i wartości, które promował Prezydent Kaczyński? Zbyt piękne, żeby było prawdziwe!

Kilka godzin później okazało się, jakie były rzeczywiste intencje premiera i jak bardzo wiele próbował ukryć, wywołując całe to medialne zamieszanie. Wyszło bowiem na jaw, że podczas ostatniego posiedzenia Rady Europejskiej podpisał on dokumenty, w których de facto zgodził się na likwidację po 2020 r. polskiego przemysłu i energetyki opartej na węglu kamiennym. Wbrew polskim interesom Donald Tusk upoważnił na unijnym szczycie Komisję Europejską do pogłębienia prac nad wprowadzeniem specjalnego podatku, który będzie nakładany na wszystkie przedsiębiorstwa wykorzystujące węgiel, w tym huty, ciepłownie, elektorowie oraz zakłady wielkiej syntezy chemicznej. Oczywiście wysokość tego podatku będzie rujnująca dla naszej narodowej ekonomii. W perspektywie najbliższych 10 – 15 lat będzie trzeba zlikwidować to wszystko, co służyło polskiej gospodarce przez ostatnie półwiecze.

Odczujemy to wszyscy i to bardzo boleśnie. Po pierwsze, spadnie konkurencyjność naszej gospodarki, a przez to krajowa produkcja towarów, osłabiając przez to pozycję rodzimych eksporterów. Po drugie, podatek ten zostanie momentalnie przerzucony na odbiorców indywidualnych, co odczuje każda polska rodzina w drastycznych podwyżkach cen prądu i ogrzewania. Po trzecie, zwiększy się nasza zależność od importu gazu z kierunku wschodniego. Relacja ta jest zatrważająca, gdyż Unia Europejska, wprowadzając irracjonalny podatek ekologiczny na spalanie węgla, wprost wpycha naszą gospodarkę w ręce W. Putina. Ten ostatni dysponuje zaś istotnymi zasobami gazu, czyli praktycznie jedynym dla węgla alternatywnym surowcem energetycznym. Możemy zatem stanąć przed wyborem: albo będziemy siedzieć przy świeczkach w nieogrzewanych pomieszczeniach, albo bić pokłony wobec Kremla i płacić krocie za dostawy gazu. Na tym tle wręcz jako szkolne jawi się pytanie – w czyim interesie działa w tym momencie brukselska biurokracja? Na rzecz państw członkowskich i ich bezpieczeństwa, czy też w interesie międzynarodowych koncernów podporządkowanych Moskwie? Temu wszystkiemu nie tylko biernie przyglądał się D. Tusk, ale jeszcze ochoczo poparł unijne zamierzenia. Jego cyniczne postępowanie nie kończy się jednak na tym. Zaraz po powrocie do Polski, stosując kolejną sztuczkę PR’ową, ogłasza rozwój polskiej energetyki, której negatywny los sam przypieczętował już kilka godzin wcześniej. Postawa taka musi być skwitowana jednym słowem – hipokryzja!

Polsce grozi deficyt energetyczny i import prądu z Niemiec.

Należy wziąć pod uwagę, że wyżej opisane zapowiedzi Donalda Tuska są kolejnym przykładem nie tylko zwykłego manipulowania opinią publiczną, ale również intencjonalną próbą wprowadzenia nas wszystkich w błąd. Przyczynkiem do tego jest trwająca obecnie kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Za słowami obecnego premiera nie kryje się nic, poza przemilczeniami oraz ukrywaniem szeregu niewygodnych faktów. W mediach głównego nurtu nie podaje się, że obecnie prowadzone inwestycje w polską energetykę są spóźnione o co najmniej 5 lat. Część bloków energetycznych i ciepłowniczych może się w najbliższym czasie po prostu rozsypać ze starości, a nie będzie czym ich zastąpić. Przyczyni się to do zwiększenia deficytu energetycznego Polski, którego poziom już obecnie jest szacowany na około 6000 MW w ciągu najbliższej dekady. Niestety, pomimo tego realnego zagrożenia, do dnia dzisiejszego spółki energetyczne podległe Skarbowi Państwa, na skutek braku właściwego nadzoru ze strony rządu, nie zdołały nawet jeszcze rozstrzygnąć przetargów na budowę ważnych bloków energetycznych, nie mówiąc o rozpoczęciu ich budowy.

Dotyczy to zwłaszcza Turowa, gdzie powinien powstać blok o mocy 450 MW (na węgiel brunatny) oraz Opola, oczekującego na nową infrastrukturę energetyczną o mocy 2 x 900 MW (na węgiel kamienny). Do dnia dzisiejszego nawet nie opracowano wyczerpującej koncepcji budowy bloku o mocy 1000 MW w Ostrołęce. Zaległości te nie są jedynymi, jednakże wyraźnie pokazują, że rząd nie radzi sobie z prowadzeniem inwestycji o najbardziej podstawowym znaczeniu dla funkcjonowaniu państwa, gospodarki i społeczeństwa. Na tym wszystkim skorzystają niemieckie elektrownie, które już obecnie przechodzą poważną restrukturyzację infrastruktury i w ciągu najbliższych trzech lat będą dysponowały nadwyżką energii. Na skutek braku własnych mocy wytwórczych będziemy musieli tę energię od Niemców zakupić, oczywiście kosztem jeszcze większego obciążenia budżetów gospodarstw domowych i naszych rodzin – szczegółowo pisałem o tym w artykule pt. Niemcy wyprodukują prąd i zarobią, a Polacy za ten prąd zapłacą. Zapłacą słono! „Bezpieczeństwo energetyczne każdego kraju uzależnione jest od własnej produkcji”, opublikowanym w dniu 2 lutego 2014 r. na portalu wpolityce.pl

Zachodniopomorskie bez strategicznej elektrowni

Pisząc o deficycie energetycznym, nie można nie wspomnieć o jeszcze jednym bardzo poważnym zaniedbaniu, dotyczącym Elektrowni Dolna Odra, położonej nieopodal Szczecina. Dysponuje ona istotną mocą wytwórczą, sięgającą około 1600 MW. Wytwarza prąd dla sporej części województwa zachodniopomorskiego, gwarantując stałe dostawy energii, nawet w przypadku klęsk żywiołowych i odłączenia systemu energetycznego województwa od sieci krajowej. Elektrownia ma zatem strategiczne znacznie dla przedsiębiorców i ludności zamieszkałej na zasadniczej części obszaru Pomorza Zachodniego. Jakiś czas temu Polska Grupa Energetyczna, zarządzająca tym zakładem, opublikowała dokument pod tytułem „Strategia Grupy Kapitałowej PGE”, obejmujący działania do 2035 r. Ogłosiła w jego treści zapowiedź, z której wynika, że Elektrownia Dolna Odra nie będzie remontowana, co w przełożeniu na zrozumiały język oznacza likwidację tego zakładu i zwolnienie załogi (1600 pracowników).

Województwo Zachodniopomorskie może przez to praktycznie z dnia na dzień pozostać bez własnego zakładu wytwarzania energii i zapewne – wedle przemyślanej strategii Tuska – stanie się pierwszym klientem elektrowni niemieckich, znajdujących się w pobliżu naszej granicy.

Pokazuje to w dobitny sposób, jakie są rzeczywiste intencje D. Tuska. Jego zdolności ograniczają się tylko do manipulowania opinią publiczną kolejnymi obietnicami, w tym przypadku stworzenia europejskiej polityki energetycznej, zaś na forum unijnym podejmuje on decyzje skutkujące likwidacją kolejnych polskich elektrowni.

Marek Gróbarczyk Poseł do Parlamentu Europejskiego

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych