Polska granica wschodnia strzeżona przez Bundeswehrę przed Rosjanami byłaby najsłabszym ogniwem naszej obrony. Przecież nie po to nasi dwaj najwięksi sąsiedzi przez lata budowali "specjalne relacje", aby walczyć przeciwko sobie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
www.pi-news.net/ youtube.com
www.pi-news.net/ youtube.com

Przed kilkoma dniami w Berlinie przed Bundestagiem odbył się wiec poparcia dla polityki Putina. Uczestniczyli w nim Niemcy oraz Rosjanie mieszkający w Niemczech. Hasłem przewodnim demonstracji było hasło: „żadnej wojny z Rosją”. Wiec uświetnił występ dziecięcej grupy tanecznej z Teatru Bolszoj, który „przypadkowo” na ten dzień przyjechał z Moskwy.

Mniej więcej w tym samym czasie w „Süddeusche Zeitung” ukazał się komentarz na temat tego, że Niemcy lubią Putina, a nienawidzą Stanów Zjednoczonych.

Wśród niemieckich polityków, jak i w niemieckim społeczeństwie silne jest poparcie i zrozumienie dla działań Rosji wobec Ukrainy. Powszechna jest opinia, że przesuwając granice NATO na wschód Zachód złamał obietnicę daną Moskwie i sprowokował Kreml do kontrakcji

  • napisał komentator.

Warto sobie uświadomić, że te dwa opisywane wyżej wydarzenia miały miejsce w czasie, gdy ulubieniec Niemców przeprowadził drugą w ciągu kilku lat agresję wobec sąsiada. I właśnie w kontekście tej wielkiej, odwzajemnionej miłości obu naszych sąsiadów należy patrzeć na wartość „sojusznika”, jak nazwał Niemcy twitterowy Talleyrand – Radosław Sikorski. Warto się więc zastanowić, jaką wartość dla obrony Polski miałyby oddziały Bundeswehry, gdyby stanęły w oko w oko z wojskami rosyjskimi, na granicy z obwodem królewieckim lub z Białorusią.

Wojska rosyjskie rozpoczęły by z pewnością „specjalne działania” propagandowe wobec Niemców, którzy od kilku lat budują Rosjanom (obecnie chwilowo wstrzymali będącą na ukończeniu inwestycję) ultranowoczesny symulator do ćwiczeń taktycznych całych związków wojskowych na poligonie Mulino niedaleko Moskwy. Byłyby to działania, które miałyby doprowadzić do fraternizacji skutkującej pozbawieniem Bundeswehry woli walki o „nieswoją sprawę”. Działania propagandowe skierowane zostałyby zarówno wobec Niemców na „froncie” jak i wobec ich rodaków w kraju. Teatr Bolszoj na całe tygodnie przeniósłby się na berlińską ulicę.

Nie po to od początków rządów Putina między dwoma naszymi sąsiadami budowane były tzw. specjalne relacje, aby zarzucić je podczas sytuacji kryzysowych. Wprost przeciwnie; te specjalne relacje po to były budowane w czasie pokoju, aby z RFN zrobić „najsłabsze ogniwo” NATO i całej zachodniej wspólnoty także na wypadek sytuacji konfliktowych. Oczywiście do miana tych słabych ogniw śmiało można zaliczyć także Francję czy Włochy, ale ze względu na położenie geopolityczne Polski słabe ogniwo niemieckie jest dla nas groźniejsze.
Nie ma wątpliwości, że odcinek polskiej granicy obstawiony przez żołnierzy Bundeswehry byłby dla naszych sztabowców odcinkiem „specjalnej troski” w odróżnieniu np. od rejonu chronionego przez Amerykanów czy Brytyjczyków, a zwłaszcza tego, na którym byliby nasi żołnierze.

Dlatego obawy lidera prawicowej opozycji wobec stacjonowania nad Wisłą oddziałów niemieckich (poza 70 żołnierzami w ośrodkach dowódczo-szkoleniowych w Bydgoszczy i w Szczecinie) są jak najbardziej zasadne. Jednak obawiać się Bundeswehry nie należy dlatego, że to potomkowie żołnierzy Wehrmachtu, lecz dlatego, że w ewentualnym starciu z ich rosyjskimi przyjaciółmi, byłaby po prostu bezwartościowa.

Berlin, podobnie jak podczas wojny w Gruzji w 2008 r., dziś także nie czuje się w konflikcie z Moskwą. To raczej jest wściekłość i żal za to, że działania Putina zaburzają niemiecko-rosyjską symbiozę, głównie na polu gospodarczym. Niemcy nie odczuwają potrzeby zahamowania i zwalczenia terytorialnych apetytów Rosji. Chcą jedynie przywrócić handel z nią, bez względu na to, co Rosja zagarnie. Niemcy chętnie pomogą w „cywilizacyjnym zagospodarowaniu” nowych zdobyczy. Tylko patrzeć jak jakaś niemiecka firma dostanie kontrakt na zbudowanie mostu przez Cieśninę Kerczeńską, bo taki most planują zbudować Rosjanie, jeśli nie uda im się lub zrezygnują z „wyrąbania” sobie czołgami lądowego połączenia Rosji z Krymem.

Stąd taka wściekłość Angeli Merkel na swego ministra finansów Wolfganga Schäublego, który „ochronę ludności” Krymu poprzez jego zajęcie przez Putina porównał do „ochrony ludności” przez zajęcie Kraju Sudeckiego przez Hitlera w 1938 r.

Takie porównania pozwalają uświadomić wszystkim, jak groźnym krajem jest Rosja pod rządami Putina, ale jednocześnie utrudniają ułożenie się z Putinem. No bo skoro to współczesny Hitler, to wypadałoby go raczej zniszczyć, niż z nim pertraktować.

RFN jest w tym samym bloku wojskowym z Polską. Jest tam, bo została do niego wciągnięta przez Amerykanów w 1952 r. Oby nie doszło nigdy do sytuacji, w której niepodległość naszego kraju będzie zależała od woli walki żołnierzy Bundeswehry.

Sławomir Sieradzki

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych