Decyzje o większej obecności NATO w Polsce, np. przez duże ćwiczenia i rozbudowę infrastruktury, mogą być omawiane na wrześniowym szczycie NATO; na razie nie ma rozmów o stacjonowaniu wojsk w Polsce - powiedział w środę PAP szef BBN Stanisław Koziej.
Dotychczasowe reakcje sojuszu w związku z sytuacją na Ukrainie Koziej ocenił jako adekwatne.
Szef BBN podkreślił, że reakcje sojuszu pólnocnoatlantyckiego na kryzys za wschodnią granicą Polski należy rozpatrywać na dwóch poziomach - operacyjnym i strategicznym.
Na poziomie operacyjnym NATO na postępowanie Rosji reaguje adekwatnie, zwiększając obecność szkoleniową czy wzmacniając misję Baltic Air Policing
— powiedział.
Inną sprawą jest poziom strategiczny. W perspektywie długofalowej, co do której decyzje będą zapadać na wrześniowym szczycie, można rozpatrywać różne przedsięwzięcia, m.in. te, o które Polska od dawna się upomina w ramach wzmocnienia wschodniej flanki NATO - jak ciągła aktualizacja planów ewentualnościowych, ćwiczenia na dużą skalę z udziałem wojsk, rozbudowa infrastruktury obronnej: baz morskich czy też lotniczych - takich jak Łask czy Krzesiny, które pozwalają na szybkie przyjęcie wsparcia, czy też baz do przechowywania sprzętu
— powiedział szef BBN.
Będziemy zabiegać o tego typu plany oraz decyzje i zapewne zostaną one podjęte, bo widać, że kryzys na Ukrainie wyczulił sojuszników, także tych, którzy do tego typu starań podchodzili wstrzemięźliwie
— dodał.
Jeszcze inną sprawą jest - jak zauważył szef BBN - stałe stacjonowanie wojsk na terytorium państw na obrzeżach NATO.
Tu musimy wziąć pod uwagę, że taka reakcja byłaby czymś pośrednim między działaniem operacyjnym a strategicznym, gdyby realizował się czarny scenariusz - inwazja Rosji na Ukrainę. W takiej sytuacji w pierwszej kolejności powinny się zjawić siły odpowiedzi NATO
— zaznaczył Koziej.
Trzeba też brać pod uwagę, że decyzje o ulokowaniu znacznych sił na stałe należy rozpatrywać w kontekście porozumienia z 1997 roku
— przypomniał. Jednak - zwrócił uwagę szef BBN – zobowiązanie mówiło, że NATO nie widzi potrzeby takich kroków w ówczesnej sytuacji.
Ale w tej chwili - jak mówił minister obrony - Polska nie wystąpiła o stałe stacjonowanie wojsk
— podkreślił szef BBN.
Według Kozieja na wrześniowym szczycie NATO w Newport „skala tych ewentualnych decyzji, zwłaszcza dotyczących rozbudowy infrastruktury, może być większa lub mniejsza, zależnie od tego, jak rozwinie się sytuacja - jak zachowa się Rosja, czy będzie eskalowała kryzys, czy zmierzała do deeskalacji”.
Jest jeszcze czas na wypracowanie strategicznych decyzji, ale nie ulega wątpliwości, że wschodnia flanka musi być wzmocniona. Rosja pokazała, że jest w stanie zachować się niebezpiecznie dla swojego otoczenia, a więc także dla państw na wschodniej granicy NATO
— zaznaczył Koziej.
Pozytywna odpowiedź na wniosek Polski o zwiększenie obecności wojskowej NATO na jej terytorium jest mało prawdopodobna, ponieważ w odróżnieniu od rządu w Warszawie nie wszyscy członkowie Sojuszu uważają tę sprawę za pilną - sądzi natomiast think tank Stratfor.
Niemcy wciąż przekonane są, że jedynym skutkiem zaangażowania dodatkowych sił NATO w Polsce byłby tylko dalszy wzrost napięcia w stosunkach z Moskwą
— zaznacza amerykański ośrodek analiz politycznych w środowym komentarzu.
Według analityków Berlin jest bardziej zainteresowany rozwiązaniem ukraińskiego kryzysu w drodze negocjacji, a wysłanie do Polski znacznych sił w jego wyobrażeniu nie służyłoby temu celowi.
Dodatkowym powodem przemawiającym przeciwko spełnieniu wniosku polskiego rządu jest to, że Moskwa i Waszyngton weszły w dyplomatyczną fazę konfliktu.
Oświadczenie NATO, że Ukraina i Gruzja nie będą członkami Paktu Północnoatlantyckiego i zapowiedź Moskwy, że nie planuje dalszej akcji wojskowej przeciw Ukrainie są oznakami wystudzenia impasu, a także wyrazem tego, że USA i Rosja są świadome swoich ograniczeń i chcą stonować groźby pod swym adresem
— napisali analitycy ośrodka.
Tak samo, jak Rosja nie chce podejmować wojskowych ruchów, których skutkiem byłoby zaangażowanie jej wojskowych zasobów, tak samo Stany Zjednoczone nie chcą, by Rosja dokonała wojskowego kroku, na który trudno byłoby im skutecznie odpowiedzieć
— tłumaczą.
Rozmieszczenie dużego i stałego kontyngentu natowskiego w Polsce w oczywisty sposób zaszkodziłoby obecnej fazie negocjacji i ryzykowałoby zaognieniem innych uśpionych, lecz niewygasłych konfliktów na obrzeżach Rosji. Dlatego nie zanosi się na to, by Waszyngton zdecydował się narazić na szwank rozmowy z Rosją decydując się na tak istotny krok, jakim byłoby spełnienie prośby Warszawy
— twierdzi Stratfor.
Think tank nie wyklucza przy tym, że rozmowy Rosja-USA mogą się nie udać ze względu na różnice zdań m. in. w sprawie politycznej struktury ukraińskiego państwa i integracji Gruzji i Mołdawii z UE.
Efektem gospodarczej, politycznej i wojskowej działalności Rosji wciąż może być zwiększenie zakresu wojskowej współpracy USA z Polską, krajami bałtyckimi i Rumunią, ale nawet, gdyby tak się stało, to niekoniecznie musiałaby się ona wyrazić w tak prominentnej obecności wojskowej NATO, jakiej chciałaby Polska - ocenia amerykański think tank.
Po aneksji Krymu przez Rosję sojusz zawiesił z nią współpracę, wysłał samoloty wczesnego ostrzegania i rozpoznania AWACS nad Polskę i Rumunię; USA wzmocniły swój kontyngent patrolujący rotacyjnie w ramach sojuszniczej misji przestrzeń powietrzną nad krajami bałtyckimi. Amerykańskie myśliwce odbyły też nad Bałtykiem ćwiczenia z samolotami neutralnej Szwecji. Dania, Francja i Wielka Brytania zadeklarowały wzmocnienie polskiego kontyngentu lotniczego, który przejmie czteromiesięczny dyżur nad Litwą, Łotwą i Estonią w maju.
W poniedziałek w Brukseli ministrowie spraw zagranicznych państw NATO potwierdzili przywiązanie zasady wspólnej obrony i polecili władzom wojskowym NATO wypracowanie sposobów na zwiększenie zdolności obrony i odstraszania. Szef MSZ Radek Sikorski powiedział, że analiza dotyczy także możliwości wzmocnienia obecności wojskowej Sojuszu w państwach członkowskich w Europie Środkowej i Wschodniej. Sikorski wyraził życzenie, by w Polsce znalazły się dwie ciężkie brygady państw NATO. Za zwiększeniem obecności wojskowej sojuszu w Polsce opowiedział się też premier Donald Tusk, oceniając, że „same traktatowe zobowiązania w obecnym czasie mogą nie wystarczyć dla pełnego poczucia bezpieczeństwa”.
W 1997 r., ustanawiając stałą współpracę między NATO a Rosją, sojusz zadeklarował, że na terenie nowych państw członkowskich nie będą na stałe rozmieszczane znaczące siły.
Polscy politycy od lat zabiegają o wzmocnienie sojuszniczej obecności w Polsce. Obecnie obiekty NATO w Polsce to m. in. Centrum Szkolenia Sił Połączonych (JFTC) w Bydgoszczy i dowództwo batalionu łączności. W Szczecinie działa dowództwo duńsko-niemiecko-polskiej brygady. W Polsce działają też stacje radarowe dalekiego zasięgu będące częścią systemu NATO. Inwestycje związane z członkostwem w NATO objęły m.in. rozbudowę infrastruktury koniecznej do przyjęcia sojuszniczej pomocy.
W poniedziałek w Radiu ZET minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział, że Polska nie wystąpiła do NATO o rozmieszczenie wojsk w Polsce, a wypowiedź Sikorskiego nie była formalną propozycją. „NATO wczoraj zobowiązało swoją strukturę wojskową do przygotowania pewnego projektu, jak NATO powinno być obecne we wschodniej Europie i dopiero za kilka miesięcy będzie można mówić, jakie decyzje zapadną. Na razie o jakichś konkretach nie można nic powiedzieć” – podkreślił Siemoniak.
PAP, znp
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/189779-wojska-nato-w-polsce-koziej-decyzje-to-kwestia-miesiecy-stratfor-to-malo-prawdopodobne