Krzysztof Feusette: Sorry, takie mam pytanie. Za co wicepremier Bieńkowska dostała telewizyjnego Wiktora?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Leszek Szymański
fot. PAP/ Leszek Szymański

Sąsiad mnie dorwał na klatce schodowej i mówi tak: „Panie redaktorze, panu będzie łatwiej, niech pan jej przekaże, że ja wszystko nagrywam i oglądam. I że tego jest tyle, co kot Kaczyńskiego napłakał. Jak można marnować taki talent, gdzie są, do k… nędzy, ci wszyscy przyjaciele rządu z TVN? Pan jej przekaże ten list, tam jest wszystko” – i pakuje mi w rękę kopertę jakąś w serca czerwone.

-Panie sąsiedzie, pan się uspokoi, bo panu coś w Platformie strzeli” – mówię do niego. „Komu ja mam to przekazać?”. „Elżbiecie” – wyje na całą klatkę. „Jakiej Elżbiecie” – pytam. „Bieńkowskiej!” – i łzami się zalał. Chyba naprawdę zakochany. Powiedziałem, że niczego przekazywać nie będę, ale mogę to na blog wrzucić. Może wicepremiera przeczyta. No to wrzucam.

„O Ela, straciłaś przyjaciela – kiedy przed laty śpiewałem tę piosenkę, uwierz mi, Elżbieta, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś, ty i ja, po dwóch stronach telewizora, spotkamy się w cztery oczy. A przecież zapomnieć nie mogę Cię w mundurze górniczym, gdy nawet górników dołowych potrafiłaś słowem ciepłym jak węgiel pobudzić do jeszcze głośniejszego śpiewu, do jeszcze lepszej zabawy, do jeszcze większego entuzjazmu. A potem ta nieszczęsna zima, i to przeklęte minus pięć tak nagłe jak rzęs twych zatrzepotanie, i ta straszna, nieludzka, ordynarna, dzika i podła nagonka, że niby to twoja, nie ich wina, że wszystko stoi, że paraliż od Poznania w dół, że pociąg w polu, że sam se pociąg, no, zwariować można było.

Elżbieta, jak ja wtedy kciuki ściskałem, żebyś im dała do wiwatu, żebyś im pokazała to, co masz najlepszego, może nie wszystko, ale chociaż ten błysk riposty ciętej niby te goździki, które Ci tutaj na dole narysowałem. A potem? To było ge-nial-ne. Sorry, taki mamy klimat. Ge-nial-ne, powtórzę.

Po pierwsze pokazałaś, że angielskim posługujesz się biegle, po drugie, że nie tylko liczby Ci w głowie, nie tylko fundusze unijne czy transport, który tak strasznie zawiódł na tych minus pięciu, ale i klimatologia, meteorologia, geografia i umiejętność syntezy.

Od tamtej pory zacząłem Cię, Elżbieta, oglądać na małym ekranie, śledząc każde Twoje wystąpienie, każde mignięcie choćby przez ekran. Mało tego - aby niczego nie przegapić, oglądając np. TVN24, nagrywałem jednocześnie na dekoderze Jedynkę, Dwójkę, Polsat, nawet Superstację, choć łatwo tam przecież na Paradowską trafić. Żebyś ty widziała, jak ja w plazmę ślipia wbijałem od rana do wieczora. A Ciebie ciągle nie było.

Oczy zmęczone, serce stęsknione, czasem nawet dłonie w żółwiki zaciskałem, że to Ty, ale się okazywało, że znowu Rodowicz. Albo się uwzięli, by Ci kłody pod wysokie obcasy rzucać medialnie, albo sama nie chciałaś, bo wiedziałaś już, jak straszne potrafią być mainstreamowe media, gdy chodzi o ataki na członków rządu PO-PSL.

Dni mijały, noce bezgwiezdne, bo bez Ciebie, odpływały w niepamięć, a ja traciłem nadzieję, że Cię jeszcze kiedykolwiek w telewizji zobaczę. Tych dwusekundówek, gdy premier na posiedzenie rządu wchodzi i się ze wszystkimi po kolei wita, oczywiście nie liczę. Domyślasz się, co ja sądzę o tym, kto tam powinien, Elżunia, wchodzić jako szefowa rządu, a nie wchodzi. To na marginesie, bo zmierzam do tego, że warto było czekać. Bo na tych Wiktorach powróciłaś w wielkim stylu. Wystarczy, że człowiek na stronę „Faktu” zerknie:

Elżbieta Bieńkowska należy do grona tych polityków, którzy poza dbaniem o interesy kraju lubią również zadbać o swój dobry gust. Jej galowa stylizacja prezentowała się naprawdę bardzo korzystnie. W Zamku Królewskim pojawiła się ubrana w oryginalną asymetryczną spódnicę ozdobioną wyhaftowanymi, błyszczącymi kwiatami. Do tej charakterystycznej kreacji pani minister dobrała prostą beżową bluzkę, szpilki w kolorze nude zakończone szpiczastym czubkiem, a całość uzupełniła masywnym naszyjnikiem z połyskujących korali. Subtelny kobiecy makijaż i usta pociągnięte delikatnym błyszczykiem stworzyły look godny pochwały.

Lepiej bym tego, Eluńka, nie ujął. Jedno tylko, co mnie zszokowało, to że to jest nagroda za… występy w telewizji. Jakie występy, przecież w ogóle Cię nie pokazywali!

Cóż, jedno słowo się powie i zostaje się politykiem. I dostaje się Wiktora. Wielka klimatolożka

– powiedziałaś znowu tak pięknie, że słów brakuje, by to opisać. Jakby chodziło o „Złote Usta” czy „Wpadkę Roku”, a nie nagrodę, którą zgodnie z regulaminem honoruje się „ludzi, którzy dzięki swej osobowości, wiedzy czy umiejętnościom zapisali się w pamięci telewidzów”. Skąd ta skromność? Przecież akurat Ty, Elżbieta, zapisałaś się i osobowościowo, i wiedzowo, i umiejętnościowo. Więc proszę – wróć do telewizji.
Przecież masz już Wiktora, więc bać się nie ma czego.

T. Wój-Nawieki”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych