Lewandowski przyznaje się porażki starań o szefostwo Komisji Europejskiej dla Tuska

fot. januszlewandowski.pl
fot. januszlewandowski.pl

Polska nie powinna szukać prestiżu, lecz skuteczności w instytucjach UE. Powinna więc obstawiać realne strefy wpływów, które czasami kryją się również w sekretariatach i na zapleczu, co doskonale rozumieją Niemcy, czy Belgowie.

mówi komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski w rozmowie z Polską Agencją Prasową, tym samym przyznając się do porażki w walce o najwyższe stanowiska unijne. Platforma Obywatelska i premier Donald Tusk długo i usilnie zabiegali m.in. o stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Dziś te rojenia rządzących Polską można już włożyć między bajki.

Opierając się na Pana doświadczeniu komisarza i europosła, jak widzi Pan rolę i możliwości europosłów, jeśli chodzi o forsowanie polskich interesów na forum Parlamentu Europejskiego?

Janusz Lewandowski: — Zdolność obrony interesów polskich trzeba mierzyć tym, co się udało zrobić w mijającej kadencji i licząc, że podobną siłą nasza, polska delegacja będzie dysponować w przyszłej kadencji. Siła polskiej delegacji była widoczna w „dogrywce” o budżet UE na lata 2014-2020. Za sprawą parlamentu, z udziałem polskich europosłów, budżet zyskał elastyczność, która jest potrzebna, gdy jest mniej środków dla całej Europy, a także pozwoli mniej krępować państwa członkowskie co do sposobu wydawania tych pieniędzy.

Wątek budżetowy będzie nadal istotny w następnych latach, w postaci batalii o budżety roczne - tu przyda się siła polskiej delegacji. Innym obszarem, stanowiącym wyzwanie dla Polski, jest równoważenie interesów klimatyczno-środowiskowych z interesami przemysłowymi, przede wszystkim energetycznymi. Parlament Europejski ma wysoką wrażliwość w kwestii ochrony środowiska, więc nie jest łatwo o znalezienie sojuszników w tej batalii, niewygodnej dla Polski. W roku 2014 udało się jednak obronić stanowisko Komisji Europejskiej, by nie krępować poszukiwań gazu łupkowego dodatkowymi obostrzeniami. To są dwie dziedziny, które pozostaną bardzo aktualne.

Wraz z kolejnymi zmianami traktatowymi Parlament Europejski zyskuje kolejne kompetencje prawodawcze i polityczne w UE. Czy jego rosnąca siła jest korzystna dla Polski?

— Unia Europejska staje się regulatorem życia 500 mln mieszkańców, a Parlament Europejski ma w tym jeden walor istotny dla Polski: zawsze będzie strażnikiem rozwiązań wspólnotowych. W czasie kryzysu Unia coraz bardziej dzieliła się na strefę euro i strefę poza euro, z uwagi na międzyrządowy charakter wielu inicjatyw antykryzysowych. Tu jest kolejna rola europosłów: stać na straży wspólnego rynku 28 krajów. Parlament Europejski w tym sensie jest istotny i to jest całkowicie zgodne z polskim interesem.

Czy Polacy w Parlamencie Europejskim spełniają oczekiwania, jakie wiążą się ze znaczeniem Polski w UE?

— Muszę przyznać, że polska delegacja boksuje jedną ręką, nie na miarę swojego potencjału demograficznego kraju, który przekłada się na liczebność reprezentacji. Na tle najbardziej skutecznych Niemców, Francuzów i Hiszpanów jest bardzo rozproszona. Tymczasem najważniejsze kwestie rozstrzygają się w trójkącie trzech głównych frakcji: Europejskiej Partii Ludowej, socjaldemokratów i liberałów. My natomiast lokujemy dużą część 51-osobowej grupy europosłów we frakcjach marginalnych. Kraje wspomniane jako wzór skuteczności lokują się w najsilniejszych frakcjach.

Stosunkowo wielu Polaków angażuje się w prace prestiżowej komisji spraw zagranicznych oraz licznych delegacji do kontaktów z innymi krajami, choć akurat w sprawach polityki zagranicznej kompetencje PE są bardzo ograniczone. Jaka jest rola polskich posłów w kształtowaniu tej polityki na poziomie unijnym?

—Naszym zadaniem, widząc fascynację Zachodu tzw. wiosną arabską, było odbudowanie w Parlamencie Europejskim wrażliwości wschodniej, co się okazało istotne w kontekście aktualnych wydarzeń. Tu Polacy byli wysłuchiwani, dlatego że - z wyjątkiem +sekty smoleńskiej+ - nie mieli opinii zapiekłych rusofobów. Jeżeli ktoś jest zaślepiony, nie jest wiarygodny, nie będzie wysłuchany. Dlatego udało się prowadzić europarlament, zawiedziony efektami „wiosny arabskiej” w stronę Partnerstwa Wschodniego. Aktualne wydarzenia potwierdzają, że jest to najważniejsze geopolitycznie sąsiedztwo Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że polscy europosłowie nie stracą wiarygodności w następnym rozdaniu.

O jakie stanowiska Polacy mogą zawalczyć w przyszłej kadencji?

— Potrzebna jest obecność w tych komisjach PE, które wezmą na warsztat sprawy istotne dla kraju. Liczebność polskiej delegacji w głównej frakcji, czyli EPL, która konkuruje z frakcją socjaldemokratyczną, pozwoli sięgnąć po takie stanowiska, które są ważne wedle aktualnego odczytu polskich interesów. Nie musi to być tym razem domena budżetowa, bo tu główne rozstrzygnięcie, korzystne dla nas, już zapadło. Bardziej martwię się o udział Polaków we frakcji socjaldemokratycznej, a najbardziej o to, by Polska nie zasiliła frakcji, które będą osłabiały europejską wspólnotę w czasie, gdy konieczne jest jej wzmocnienie. Niedocenioną w Polsce funkcją jest rola koordynatora dużej frakcji w Parlamencie Europejskim. Ta funkcja nie istnieje w parlamentach narodowych, ale w PE to postać ważna z uwagi na potrzebę uzgadniania zróżnicowanych interesów państw członkowskich. Przymiarki kadrowe już są, ale im ciszej się o tym mówi, tym lepiej.

W tym roku mija także kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej oraz całej Komisji Europejskiej, w tym jej przewodniczącego i szefowej unijnej dyplomacji. O jakie stanowiska poza PE, w pozostałych unijnych instytucjach, mogą czy też powinni starać się Polacy?

— Polska nie powinna szukać prestiżu, lecz skuteczności w instytucjach UE. Powinna więc obstawiać realne strefy wpływów, które czasami kryją się również w sekretariatach i na zapleczu, co doskonale rozumieją Niemcy, czy Belgowie.

W Brukseli rozmawiała Julita Żylińska (PAP)
 kim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.