Grzybowska dla wPolityce: Pańska łaska na pstrym koniu jeździ. Nie Tusk a Juncker i nie Sikorski a Stoltenberg

Do czołowej prominencji rządzącej III RP władzy napływają same niepomyślne wiadomości. A dotyczą one z takim trudem wypracowywanej pozycji naszego państwa w Europie, a nawet w świecie. Cokolwiek by nie
zrobili, czegokolwiek by nie powiedzieli - jak groch o ścianę.

Przez co najmniej rok usłużne media lansowały kandydaturę Donalda Tuska, w końcu premiera, na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej po Portugalczyku Jose Manuelu Barroso. A Barroso piastuje tę funkcję od dwóch kadencji. Skoro może Portugalczyk, reprezentant kraju małego i na dodatek przeżywającego dramatyczny kryzys gospodarczy i finansowy, to może Polak, a nawet powinien.

Lansowanie Tuska było albo taniutkim chwytem propagandowym, który owszem, wywołał radość w narodzie, ale głownie z tego powodu, że się go wreszcie pozbędziemy. Albo był to błąd w sztuce dyplomatycznej, typowy dla elit wioskowych czyli wiara w wieści opłotkowe. I wiara, że kanclerz Angela Merkel jest tak naiwna, że gotowa jest wspierać Tuska tylko dlatego, że jej wiernie służy. A prawda jest taka: pańska łaska na pstrym koniu jeździ.

Tak więc nie Tusk, a premier Luksemburga i przewodniczący tzw. eurogrupy Jean-Claude Juncker jest pewnym kandydatem na stanowisko szefa KE. A jego kandydaturę wspiera nie kto inny jak kanclerz Merkel.

Po mediach i portalach krążyły również dobre prognozy na temat zatrudnienia naszego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na funkcji sekretarza generalnego NATO, bo kończy się kadencja dotychczasowego, byłego premiera Danii, Andersa Fogha Rasmussena. Dania to bardzo mały kraj, więc Sikorski miał szanse wskoczyć na stanowisko sekretarza generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego, wszak był korespondentem w Afganistanie, studiował w Oksfordzie i pełnił funkcję ministra obrony. Być może fakt, że pełnił ją (raczej krótko) w rządzie PiS-u popsuło mu reputację na arenie międzynarodowej.

Nowym sekretarzem generalnym NATO zostanie były premier Norwegii Jens Stoltenberg. Człowiek młody i o niebo przystojniejszy od naszego Radka. A to pech. Jest jeszcze jedna nadzieja. Funkcja szefa unijnej
dyplomacji na miejsce brytyjskiej baronessy Catherine Ashton. Radosław Sikorski bije ją na głowę pod względem urody oraz elegancji. Mamy jeszcze inne nadzieje, na przykład nadzieję Donalda Tuska na nominację na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, w miejsce Belga Hermana Van Rompuya.

Jest to dziwne. Pani Ashton jest wizerunkowo do kitu, Van Rompuy doczekał się przezwiska „mokry mop”, a jednak oboje zajmują wysoką pozycją w Unii Europejskiej. Dlaczego nasi przegrywają? Ano z prostego
powodu - żeby podejmować decyzje na miarę Europy czy NATO trzeba reprezentować państwo demokratyczne, silne i odpowiedzialne. I wysoki poziom kultury politycznej oraz osobistej. Można się wygłupiać wizerunkowo na własnych śmieciach, ale nie na forum międzynarodowym. Pewnie wielbiciele Tuska i Sikorskiego tego nie wiedzą i oceniają ich według siebie. Ale wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych