Czy sojusz Rosji i Niemiec znowu zagrozi Polsce? Co mówią nam spotkania prezydenta Putina z z prezesem niemieckiego Siemensa?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W sytuacji kiedy agresja Rosji na Ukrainę przynajmniej na razie zakończyła się tylko aneksją Krymu, a według doniesień amerykańskiego wywiadu może dojść do zajęcia kolejnych południowo-wschodnich regionów tego kraju (Charków, Ługańsk, Donieck), Niemcy z jednej strony blokują sankcje Unii Europejskiej wobec Moskwy, a z drugiej wiodące koncerny niemieckie, ostentacyjnie wręcz współpracują z Rosją.

W ostatnią środę media poinformowały o spotkaniu prezydenta Putina w jego rezydencji pod Moskwą z prezesem niemieckiego koncernu Siemens Joe Kaeserem. Było to pierwsze takie spotkanie prezydenta Rosji z wysokim przedstawicielem świata zachodniego po agresji Rosji na Ukrainę.

Rozmowy jak pokazała to telewizja rosyjska, przebiegały w serdecznej atmosferze, wszak jak oświadczył prezes Siemensa jego firma jest obecna praktycznie w każdej gałęzi rosyjskiej gospodarki, a obecnie największym realizowanym kontraktem za 2,7 mld euro jest dostawa superszybkich pociągów, które będą kursowały na trasie Moskwa -Sankt Petersburg.

Po wyjściu z rozmów, prezes Siemensa poinformował dziennikarzy, że jego wizyta w Moskwie odbywała się za wiedzą niemieckiego rządu, co więcej nie miał on nic przeciwko jej realizacji.

Ale to przecież nie jedyny przykład, że Niemcy przedkładają miliardowe kontrakty z Rosją nad solidarność europejską.

Przypomnijmy tylko, że zgodnie z zapisami Traktatu Lizbońskiego wspólna polityka energetyczna miała być jednym z najważniejszych zadań jakie stoją przez Unią Europejską w świetle zagrożeń w dostępie do surowców energetycznych poszczególnych krajów członkowskich.

Niestety mimo tych zapisów Niemcy zdecydowały się jednak budować z Rosją dwie nitki Gazociągu Północnego o przepustowości 55 mld m3 gazu, biegnące pod dnie Morza Bałtyckiego.

Kiedy trwały przygotowania do jej realizacji Radosław Sikorski jeszcze jako minister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, nazwał tę inwestycję gazociągiem Ribbentrop-Mołotow, ale po przejściu do Platformy zmienił zdanie i w tej sprawie.

W 2011 roku oddano do użytku jego pierwszą nitkę, a w już grudniu 2012 roku drugą, a obydwa kraje zrobiły wszystko aby protesty międzynarodowe w tej sprawie maksymalnie wyciszyć.

Na razie spółka Nord Stream właściciel gazociągu, zawiesiła prace nad jego rozbudową o kolejne dwie nitki o przepustowości 55 mld m3 ale tylko dlatego, że do tej pory nie udało się znaleźć nabywców na zachodzie Europy na tak ogromne dodatkowe dostawy rosyjskiego gazu.

Kilka dni temu media poinformowały, że niemiecki koncern energetyczny RWE sprzedaje za około 5 mld euro swoją spółkę córkę RWE Dea funduszowi inwestycyjnemu LetterOne z siedzibą w Luksemburgu, którego właścicielem jest rosyjska grupa inwestycyjna Alpha, a z kolei jej głównym udziałowcem jest rosyjski oligarcha i przyjaciel Putina Michaił Fridman.

RWE Dea posiada aż 190 koncesji na poszukiwania ropy i gazu na świecie w 4 koncesje na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce, a także jest operatorem niemieckich podziemnych zbiorników gazu.

Niemiecki eurodeputowany i szef komisji spraw zagranicznych Elmar Brok w Parlamencie Europejskim nazwał wprawdzie tę sprzedaż „nieodpowiedzialną” ale niemieckiemu Urzędowi Antymonopolowemu, ta transakcja nie przeszkadza i jak zapowiedział, skontroluje ją dopiero po jej ostatecznym zawarciu.

W świetle tej ostentacyjnej współpracy gospodarczej Niemiec z Rosją, której rezultatem jest coraz większe uzależnienie Europy Zachodniej ale także Środkowo-Wschodniej od dostaw rosyjskich surowców energetycznych, należy zadać pytanie premierowi Tuskowi i ministrowi spraw zagranicznych jego rządu Radosławowi Sikorskiemu czy ciągle obowiązują w naszej polityce zagranicznej propozycje zawarte w tzw. hołdzie berlińskim złożonym przez tego ostatniego, establishmentowi naszego zachodniego sąsiada?

Przypomnijmy tylko, że „hołd berliński” został złożony Niemcom przez ministra Sikorskiego w listopadzie 2011 roku.

Wtedy właśnie Sikorski na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w Berlinie, zaprezentował koncepcję federacyjnej Unii Europejskiej, a więc związku państw o mocno ograniczonej suwerenności z silnym politycznym centrum, które tylko przejściowo chciał umieścić w Brukseli, a docelowo przenieść do Berlina.

Jego wystąpienie było konsultowane nie tylko z premierem Tuskiem i ale także z Kancelarią prezydenta Komorowskiego, co oznacza, że było to oficjalne stanowisko polskiego państwa.

Czy w świetle agresji Rosji na Ukrainę i zachowania Niemiec na unijnym forum w tej sprawie ale także przy coraz mocniejszych więziach gospodarczych pomiędzy Rosją i Niemcami, szef polskiego rządu i minister spraw zagranicznych, podtrzymują swoje propozycje w stosunku do Niemiec?

Bo teraz chyba nawet dla tych dwóch gorących zwolenników płynięcia w unijnym głównym nurcie wyznaczanym przez Niemcy, już wyraźnie widać, że sojusz gospodarczy Rosji i Niemiec, coraz mocniej uderza w polskie interesy.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych