Górny dla wPolityce.pl: Patriarcha Cyryl jako wielki nieobecny. Zdobycze państwa rosyjskiego oznaczają straty patriarchatu moskiewskiego

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Kiedy Władimir Putin ogłaszał przed Zgromadzeniem Federalnym w Moskwie decyzję o aneksji Krymu, na sali obecne były wszystkie najważniejsze osoby w państwie. Wszystkie – poza jedną.

W pierwszych rzędach prezydenta oklaskiwali przywódcy religijni, m.in. naczelny rabin i główny mufti kraju, ale w gronie tym zabrakło najbardziej znaczącej postaci rosyjskiego życia duchowego, czyli patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Dopiero w siódmym rzędzie wprawne oko dostrzec mogło charakterystyczną sylwetkę metropolity Juwanalija, figury bynajmniej nie pierwszoplanowej, reprezentującej podczas uroczystości moskiewski patriarchat.

Nie ma wątpliwości, że Cyryl zbojkotował ogłoszenie aktu aneksji Krymu. Działania Putina stawiają bowiem w bardzo niezręcznej sytuacji patriarchat moskiewski.

Aby to zrozumieć, należy przypomnieć, iż ukraińskie prawosławie jest mocno podzielone. Obecnie istnieją aż trzy Kościoły, które mają w nazwie zwrot Ukraińska Cerkiew Prawosławna. Dwie z nich (autokefaliczna i patriarchat kijowski) uważają się za niezależne, ale nie posiadają kanoniczności, czyli nie są uznawane przez żaden Kościół prawosławny na świecie. Jako jedyny natomiast posiada kanoniczność egzarchat kijowski, który z kolei podporządkowany jest patriarchatowi moskiewskiemu.

Ukraińcy nie mają więc własnej narodowej Cerkwi, która byłaby uznawana przez inne Kościoły prawosławne, tak jak jest to w przypadku choćby Rumunów, Bułgarów, Finów czy Polaków. W hierarchii kościelnej muszą oni uznawać zwierzchność Rosji. Gdyby jednak doszło do powstania kanonicznej Cerkwi ukraińskiej, to byłaby ona największym Kościołem prawosławnym na świecie – zarówno pod względem liczby parafii, jak i praktykujących wiernych. Swą dzisiejszą pozycję jako dominującej siły w światowym prawosławiu patriarchat moskiewski zawdzięcza głównie temu, że podlega mu Ukraina.

Od pewnego czasu w egzarchacie ukraińskim, uznającym zwierzchność Cyryla, pojawiają się jednak tendencje autokefaliczne. Nasiliły się one zwłaszcza po tym, gdy stojący na czele tej struktury metropolita Wołodymyr trafił w stanie śpiączki do szpitala, a jego obowiązki przejął metropolita Onufry z Bukowiny. Do głosu zaczęło dochodzić też nowe pokolenie księży, wychowanych już w niepodległej Ukrainie i nie mających żadnych powiązań z KGB. Dla nich jest oczywiste, iż skoro istnieje niezawisłe państwo ukraińskie, to również powinna istnieć niezależna Cerkiew ukraińska. Przejawem tych tendencji stało się powołanie w lutym br. kościelnej komisji, która ma nawiązać dialog w sprawie zjednoczenia ukraińskiego prawosławia z niekanonicznym patriarchatem kijowskim. Jeszcze niedawno krok taki byłby nie do pomyślenia, ponieważ patriarcha Filaret traktowany był przez nich jako samozwaniec i schizmatyk.

Kiedy wybuchły wydarzenia na Majdanie, część starszego duchowieństwa uznającego patriarchat moskiewski poparła Wiktora Janukowycza, tak jak wcześniej popierała Leonida Kuczmę i partię władzy. Znalazło się jednak wielu księży, zwłaszcza młodszej generacji, którzy zaprezentowali odmienne zdanie. Z tej strony dali się poznać szczególnie dwaj najważniejsi obecnie hierarchowie Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego –- metropolici Onufry i Antoni. Ten pierwszy, stojący obecnie na czele tego Kościoła, wzywał nawet w ostrych słowach Putina do powstrzymania działań wojennych.
Prezydent Rosji nie zatrzymał się jednak i zagarnął Krym. Dla Cyryla jest to poważny problem. Co zrobić bowiem z diecezją krymską, należącą do egzarchatu kijowskiego? Zostawić ją nadal w składzie ukraińskiej Cerkwi, to podważyć sensowność aneksji Krymu przez Moskwę. Wcielić ją z kolei do rosyjskich struktur kościelnych to uczynić sobie wroga z olbrzymiej rzeszy duchowieństwa i wiernych swej własnej konfesji na Ukrainie. Mało tego: oznaczałoby to groźbę oderwania niemal całego ukraińskiego prawosławia od patriarchatu moskiewskiego.

Najczarniejszy scenariusz dla patriarchatu moskiewskiego to zjednoczenie wszystkich podzielonych odłamów ukraińskiego prawosławia oraz uniezależnienie ich od Rosji. Agresywne działania Putina czynią jednak taki wariant coraz bardziej realnym. Dla Cyryla, który przez ostatnie lata wkładał wszystkie swoje siły w projekt ideowy o nazwie Russkij Mir, mający na celu duchowe zjednoczenie Rosji i Ukrainy, byłaby to prawdziwa klęska. Dlatego patriarcha nie zjawił się, by oklaskiwać terytorialne zdobycze Putina. Każde kolejne zwycięstwo militarne państwa rosyjskiego oznaczać będzie bowiem straty dla patriarchatu moskiewskiego.

Grzegorz Górny

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.