Matka Jasia Kapeli: Środowisko, do którego trafił okazało się niesłychanie silne. On się „Krytyką Polityczną" zachłysnął i tak trwa

PAP/Rafał Guz
PAP/Rafał Guz

Staram się nie czytać wszystkiego, co pisze Jaś. Jest to dla mnie niesłychanie bolesne. Nie rozumiem tych ukąszeń, czasem myślę, że wręcz diabelskich

- mówi w rozmowie z Robertem Mazurkiem na łamach weekendowej "Rzeczpospolitej" Teresa Kapela, działaczka katolicka, matka aktywisty „Krytyki Politycznej" Jasia Kapeli.

Teresa Kapela przyznaje, że jako osoba głęboko wierząca stara się nie oglądać zdjęć, np. z Marszu Szmat, na którym jej syn wystąpił przebrany w sukienkę.

Ale oczywiście zawsze wpadnie w ręce jakieś zdjęcie. Wtedy myślę, że młodzi ludzie lubią szokować, prowokować, ale mój mąż przeżywa to zdecydowanie boleśniej niż ja. Z zewnątrz pewnie wygląda anegdotycznie, ale dla nas wszystkich to dość trudne.

-przyznaje. Według niej łatwo tu widzieć psychologiczny schemat „dewotka, problem z matką”.

Modlę się za niego, ale mam poczucie, że za mało, zbyt rzadko i chyba zbyt słabo wierzę w moc modlitwy. Nie potrafię znaleźć źródeł tej sytuacji, nie ma odpowiedzi, dlaczego tak się stało. Dziś myślę, że droga wiary rzeczywiście jest jakąś tajemnicą...

-dodaje. Jej zdaniem „Jaś chodzi swoimi drogami”.

Środowisko, do którego trafił, okazało się niesłychanie silne. On się „Krytyką Polityczną", która jest ciekawym środowiskiem, zachłysnął i tak trwa. Ale jednocześnie zawsze starałam się wychowywać dzieci do wolności, by mogły same wybierać

- tłumaczy. Z synem łączy ją w sferze ideowej głównie wrażliwość społeczna. On jednak „zupełnie inaczej definiuje zarówno zagrożenia jak i rozwiązania rozmaitych problemów społecznych”.

To jest bardzo bolesne zarówno dla mnie, jak i dla Jasia. Mam jednak nadzieję, że ta wrażliwość znajdzie w końcu inne ujście, że zweryfikuje swe podejście

- przekonuje Teresa Kapela.

Najbardziej identyfikuję się ze słowem matka. Jak to możliwe, że w społeczeństwie tak katolickim jak nasze wytworzyła się taka atmosfera pogardy wobec macierzyństwa?

- mówi.

 

Wychowywanie piątki dzieci było dla niej najlepszym okresem w życiu.

Gdyby była możliwość jakiejś sensownej pracy na część etatu, to bym się jej podjęła. Tym bardziej że często wyjście do pracy jest odpoczynkiem i chętnie bym z tego skorzystała

- mówi. Stereotyp dzieciorobów na zasiłku, który dominuje w Polsce jest dla niej krzywdzący.

Pamiętam, jak szłam z chłopcami za rękę, a byłam w trzeciej ciąży, i usłyszałam za sobą tylko pogardliwe: „Fabryka"... [..]Zastanawiam się, jak to możliwe, że w społeczeństwie tak katolickim jak nasze było możliwe wytworzenie takiej atmosfery pogardy wobec macierzyństwa.

- opowiada. Sama pochodzi z rodziny wielodzietnej, a jej matka łączyła macierzyństwo z pracą zawodową.

Moi rodzice mieli piątkę dzieci, a mama była profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, tata nadleśniczym, potem dyrektorem parku

- wyjaśnia. W następnym pokoleniu „wszystkie wybrałyśmy macierzyństwo ponad karierę zawodową”.

Brat i siostra mają po dwójce dzieci, ale już kolejna siostra – czworo, a następna – sześcioro. Mogłyśmy wybrać inaczej, prawda?

- podkreśla.

Według niej polskie państwo nie ułatwia kobietom poświęcenie się macierzyństwu.

Większość państw europejskich postanowiła jakoś sobie z tym problemem poradzić. Tylko my udajemy, że to nie problem i sprawy nie ma. [..] W Polsce kobieta w trudnej sytuacji materialnej po urodzeniu dziecka nie może liczyć na żaden zasiłek! Wydłużone urlopy dotyczą co najwyżej połowy kobiet

- oburza się.

Jej zdaniem becikowe może być pierwszym krokiem w stronę właściwej polityki. Pierwszym krokiem ku normalności, jaką jest polityka prorodzinna. W wychowaniu własnych dzieci Teresa Kapela postawiła na antypedagogikę.

Najbliżej mi do tezy, że tylko towarzyszymy dorastającym dzieciom, starając się dać im wolność i poczucie bezpieczeństwa. [..] Mam świadomość, że to kontrowersyjne, zwłaszcza w kręgach katolickich, przyznaję się do tego z niejakim wstydem, ale nie umiałabym inaczej nazwać swego bycia z dziećmi. Myślę, że po prostu działa przykład, on jest najważniejszy i to się w doktrynie katolickiej już mieści

- mówi. Jak przyznaje, najbardziej identyfikuję się ze słowem matka.

Starałam się przyjąć postawę: „Róbcie wszystko, co w waszej mocy, a resztę oddajcie Opatrzności". I czy jestem teraz, po latach, szczęśliwa? Hm, czasami

-podsumowuje.

Ryb

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych