Halina Łabonarska w tygodniku wSieci: „Smoleńsk” to sprawa, która stanowi istotę naszego dążenia do prawdy. Niedawno przeczytałam scenariusz. Jest wstrząsający

Bardzo się cieszę, że po wielu latach znów się  spotkam z tak wybitnym reżyserem. To dla mnie zaszczyt. I cieszę się, że jest to „Smoleńsk”, bo to sprawa, która mnie bardzo obchodzi, która stanowi istotę naszego dążenia do prawdy. Niezłomna wola reżysera, by zrealizować ten film – mimo tak agresywnych przeciwności – jest godna podziwu.

- mówi na łamach tygodnika wSieci Halina Łabonarska, która zagra w filmie "Smoleńsk".

Dopiero niedawno przeczytałam scenariusz. Jest on – moim zdaniem – wstrząsający

- dodaje.


W niezwykle poruszającej rozmowie z Magdaleną Pawlicką, aktorka wspomina dzień katastrofy smoleńskiej.

Byłam na poczcie, gdy radio podało komunikat, że zginął prezydent i wszyscy pasażerowie samolotu. Zachowałam się jak dziecko, które straciło kogoś bardzo bliskiego, zaczęłam głośno płakać. Potem biegłam przez osiedle i krzyczałam do ludzi. Ja i trzej moi synowie pojechaliśmy z kwiatami pod Pałac Prezydencki. Byliśmy tam jednymi z pierwszych

- wyznaje.

Halina Łabonarska opowiada o patriotycznych tradycjach swojej rodziny, o ojcu - żołnierzu Armii Krajowej - który musiał ukrywać swoją tożsamość, o jego buncie wobec komuny.

Do domu często przychodziła milicja, by ojca aresztować. Wszyscy pracowali przy odgruzowywaniu portu. Wybuchł strajk, w czasie którego dotkliwie ich pobito. W wyniku pobicia ojciec dwukrotnie przeszedł trepanację czaszki i wkrótce zmarł

- wspomina, przyznając że nie pamięta ojca, którego straciła przez PRL-wskich funkcjonariuszy w wieku zaledwie dwóch lat.

Brakowało mi go zawsze. Nigdy nie nauczyłam się obcowania z ojcem, tzn. z mocnym autorytetem. Odnalazłam go dopiero po wielu latach. Dzięki wierze odnalazłam Ojca. Czasem pokłady odwagi trzeba odnaleźć w sobie, by nauczyć się żyć z wyciętą częścią życia. Teraz, kiedy jestem już bardzo dojrzała, często rozmawiam z tatą, mówię do niego. Zwłaszcza od kiedy trzy lata temu odeszła mama. Wiem, że oni są razem, czuję, jak opiekują się mną i moją rodziną. Wierzę w świętych obcowanie.

- mówi.

Halina Łabonarska zaistniała na ekranach kin rolą w „Aktorach prowincjonalnych” Agnieszki Holland, za co otrzymała główną nagrodę na festiwalu polskich filmów w Gdańsku. Zagrała 50 ważnych ról w Teatrze Telewizji, dwukrotnie otrzymała główną nagrodę na festiwalu Teatru Radia i Telewizji. Zapytana o to, co się stało, że w roku 2007 zniknęła z z Teatru Telewizji, odpowiada z uśmiechem:

Nic się nie stało. Po prostu żadna propozycja już nie przyszła. Nie dociekałam dlaczego. Wiesz, Magdo, ja jestem potworny moher!

Podkreśla, że ceni sobie w życiu prawdę i autentyczność. Jej zdaniem "ważne są rzeczy proste" i tego brakuje dziś najbardziej. Tam, gdzie pojawia się blichtr, tam tworzy się nieprawdziwy świat, który potem dzieli ludzi.

Podział biegnie przez środek stołu. Boże Narodzenie to jedyny czas, kiedy rodziny się spotykają i próbują cerować, łatać to, co je dzieli. A dzieli nas wiele. Teraz jest czas, żeby przebrnąć przez Smoleńsk jako traumę naszej duszy. Kard. August Hlond mówił, że Polska bez Królestwa Bożego jest trupem. Ja nie chcę, żebyśmy byli trupem. Dlatego próbuję pokazywać dobro i piękno. Jeśli nie mogę tego robić na scenie, robię to gdzie indziej. Jestem tam, gdzie jestem posłana

- wyznaje Halina Łabonarska.

 

Cały wywiad w ostatnim numerze tygodnika wSieci. POLECAMY!

 

mall

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.