Specjalista od pancernych brzóz znów się kompromituje. Lasek wymienia, czego komisja nie badała i co jej nie interesowało. Rosjanie dyktowali?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Maciej Lasek jest zdaje się zaimpregnowany na fakty i ustalenia, jakie w sprawie smoleńskiej poczyniono przez ostatnie niemal już cztery lata.

Przyczyną wypadku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg. Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią

- powtarza swoją mantrę Lasek w odpowiedzi na kolejne pismo i pytania polskich senatorów.

W swojej odpowiedzi niemal natychmiast powtarza coś, co powinno odebrać mu prawo wypowiadania się na temat przyczyn tragedii smoleńskiej. Maciej Lasek przyznaje bez cienia żenady, że komisja nie badała tego, co działo się z samolotem po uderzeniu w domniemaną brzozę.

Szczegółowa analiza fazy lotu od zderzenia z brzozą, wskutek którego doszło do oderwania fragmentu lewego skrzydła samolotu, do zderzenia z ziemią, przy posiadanych przez Komisję obiektywnych danych zawartych w rejestratorach parametrów lotu i dźwięków w kabinie, śladach zderzeń samolotu z kolejnymi przeszkodami oraz zeznaniami świadków, z punktu widzenia celu pracy Komisji tj. określenia przyczyny czy zaleceń dotyczących bezpieczeństwa nie była celowa

- wskazuje szef zespołu propagandowego KPRM.

Szczególnie kompromitująco brzmią te słowa w kontekście ostatniego wniosku polskiej prokuratury wojskowej, która uznała, że dotychczasowe kopie rejestratorów, a tym samym zapisy rozmów w kokpicie, są niewystarczające i niewiarygodne. Śledczy pojechali wykonać nową kopię zapisów, ale Maciej Lasek zdaje się nie zrozumiał celu wyjazdu. Dla niego wszystko jest jasne i pewne.

Pismo Laska jednak zawiera wiele podobnych stwierdzeń.

Pytany o to dlaczego we wcześniejszych wypowiedziach Lasek tłumaczył, że tupolew utracił około 6 metrów skrzydła, a także, że przed kolizją z brzozą miał rozpiętość skrzydeł 37,55 m, a po kolizji, około 30 m, oraz proszony o wskazanie badań aerodynamicznych, na podstawie których dokonano takich obliczeń Maciej Lasek przyznaje:

Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu) Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych.

Czego jeszcze nie badała komisja?

Komisja nie dokonała szczegółowych pomiarów długości odłamanego fragmentu brzozy, ponieważ informacje te nie miały znaczenia dla celu prowadzenia badania przyczyn wypadku

- wymienia Lasek.

Dodaje, że komisji nie zainteresowały również domniemane fragmenty skrzydła wbite w brzozę, która ponoć strąciła rządowy samolot.

W pniu brzozy znaleziono trzy większe fragmenty struktury lewego skrzydła samolotu o wielkości rzędu kilkunastu cm oraz szereg mniejszych. Komisja nie mierzyła masy tych fragmentów ze względu na nieprzydatność tych informacji dla realizacji celu badania przyczyn wypadku

- wskazuje Maciej Lasek.

Jednak zdaje się, że mówiąc o nieprzydatności tych badań nie miał na myśli faktu, że z analizy filmów ze Smoleńska wynika, iż fragmenty samolotu w brzozie znalazły się kilka godzin po tragedii. Na filmach z 10 kwietnia brzoza nie ma jeszcze części polskiego samolotu na sobie. Ale pewnie dla Macieja Laska to drobny, niewiele znaczący szczegół...

Pytany po raz kolejny o badania aerodynamiczne wskazał również, że były one trudne do wykonania, ponieważ... struktura samolotu została zmieniona przez zderzenia z gałązkami, o jakie zahaczał lecący 300 km/h 100-tonowy tupolew.

W wyniku zderzenia z brzozą samolot utracił co najmniej 10 % powierzchni nośnej (powierzchnia oderwanego fragmentu skrzydła oraz część skrzydła zniszczona przez drzewo). Trzeba jednak pamiętać, że siła nośna zależy nie tylko od powierzchni ale i od charakterystyki aerodynamicznej płata, a ta w wyniku zderzeń z przeszkodami, powodującymi liczne uszkodzenia slotów i klap, uległa znacznemu i niemożliwemu do dokładnego określenia pogorszeniu. Ze względu na istnienie dowodów rzeczowych, jednoznacznie potwierdzających przebieg lotu (zapisy rejestratorów, ślady na drzewach, charakter zniszczeń konstrukcji samolotu), oraz wspomnianą powyżej niemożliwość dokładnego określenia charakterystyki aerodynamicznej uszkodzonych skrzydeł, Komisja nie prowadziła szczegółowych obliczeń aerodynamicznych

- przyznaje Lasek.

Ciekawe czy zdaniem Macieja Laska te uderzenia o gałęzie i przeszkody terenowe tłumaczą rozpad tupolewa na ponad 30 tys. drobnych fragmentów?

Na koniec szef rządowej propagandy smoleńskiej wskazuje:

Komisja po zakończeniu badania wypadku samolotu Tu-154M nie zlecała wykonania dodatkowych ekspertyz, gdyż nie pojawiły się żadne nowe informacje mogące mieć wpływ na określoną przyczynę wypadku oraz zaproponowane zalecenia dot. bezpieczeństwa i nie było potrzeby wznowienia zakończonego badania.

Jak widać Maciej Lasek, który chętnie bryluje w redakcji „Gazety Wyborczej” i studiu TVN, kompromituje się w pismach, jakie po cichu wysyła w odpowiedzi m.in. na pytania polskich polityków. Z tych dokumentów wynika jasno, że komisja Millera pisała swój raport bez stosownego materiału, bez badań, bez analiz i bez dowodów. Jedynym „dowodem” były zapisy rejestratorów, które – w świetle ostatnich decyzji prokuratury – są niewiarygodne. Obecnie wyników tych prac broni zespół Laska, opłacany za rządowe pieniądze. I zapewne dlatego propagandysta Lasek, ekspert od pancernych brzóz, nie widzi „żadnych nowych informacji mogących mieć wpływ na określoną przyczynę wypadku”. Dostaje tysiące powodów miesięcznie, by tych informacji nie widzieć.

A i fakt, że broni tego, co podyktowali Rosjanie, zapewne mu nie przeszkadza. Wszak wszedł w sojusz z władzą, która chętnie od Rosjan przyjmuje wytyczne...

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych