Członek SLD Tadeusz Iwiński znowu nie wytrzymał. Tym razem wziął w swoje spracowane ręce - które kilka lat temu na oczach telewidzów wylądowały na pośladkach tłumaczki - sprawę zagrożonych sowieckich pomników w Polsce.
Ex-towarzysz Iwiński ma twarde i niezmienne od co najmniej wczesnych lat 80. XX wieku poglądy. Niedawno sprzeciwił się upamiętnieniu przez Sejm zabójstwa Grzegorza Przemyka twierdząc, że "nie wiadomo kto odpowiada za zabójstwo". Nawet jego towarzysze partyjni nie wytrzymali braku jego politycznej elastyczności i odsunęli go na trochę od publiki.
Ten wierny syn partii komunistycznej, w której zaczął służyć dziełu Lenina i Stalina w 1967 roku i przetrwał tam aż do wyprowadzenia sztandarów w 1990 r., tym razem postanowił bronić pomnika sowieckiego generała-zbrodniarza Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie.
Najnowsza historia, także naszego kontynentu, dowodzi, że trzeba zachowywać się niezwykle rozważnie oraz odpowiedzialnie w odniesieniu do rozmaitych pomników przeszłości
- mówi Iwiński.
Powiedział przy tym rzecz bardzo interesującą:
Czy nie warto, aby w ramach Partnerstwa Wschodniego powstał program ochrony mogił, pomników i upamiętnienia miejsc związanych z weteranami i kombatantami II wojny światowej wywodzących się z tych właśnie państw i innych nam przyjaznych, np. Litwy, Łotwy, Estonii?
- zapytał ex-towarzysz Iwiński.
Ten z wykształcenia chemik-politolog (sic!) nie może być raczej podejrzewany o naiwność. On poprzez „program ochrony mogił” żołnierzy sowieckich chce zaproszenia Moskwy do wejścia na obszar, który ze względu na interesy Polski powinien być przed Kremlem chroniony. Mniejsza o to, czy Partnerstwo Wschodnie ma sens w obecnej postaci i przy obecnym „zaangażowaniu” polskiego rządu w sprawy wschodnie. Faktem jest, że pomysł dopuszczenia Moskwy Putina do współdecydowania (na razie o mogiłach i pomnikach) w obszarze postsowieckim i tzw. „bliskiej zagranicy”, może zrodzić się w głowie jedynie twardogłowego postkomunisty. Wiadomo bowiem, że Putin chwyci się każdych możliwości, aby ingerować w wewnętrzne sprawy byłych satelitów Związku Sowieckiego. Kwestię pomników sowieckich wykorzystałby "do bólu".
Dawny tow. Iwiński deklaruje, że zna ileś tam języków. Jednak wygląda na to, że w każdym z nich potrafi jedynie wyrażać swą miłość do byłego Związku Sowieckiego.
Ciekawe jak zareaguje na list byłego towarzysza Iwińskiego minister Radosław Sikorski. Twórca „strefy zdekomunizowanej” w swoim Chobielinie ostatnio wziął w obronę towarzyszy z rozwiązanych WSI. Na pokaz deklaruje on chęć zburzenia Pałacu Kultury, co powtarza z takim zacięciem, aby pewnie co bardziej wykształconym Polakom skojarzył się z Markiem Porcjuszem Katonem, który przy każdej okazji powtarzał w rzymskim senacie: „A poza tym sądzę, że Kartaginę należy zniszczyć”. Jednak labilność umysłowości Sikorskiego, jego zmienność poglądów, może sprawić, że były tow. Iwiński wraz z Kremlem otrzymają prezent.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185816-ex-towarzysz-iwinski-planuje-oddac-moskwie-kawal-europy-na-razie-w-ochronie-mogil-i-pomnikow-do-interesu-chce-wciagnac-sikorskiego