Branża drogowa zadowolona z odwołania szefa GDDKiA. Cerber publicznych pieniędzy był zagrożeniem dla wykorzystania unijnych funduszy?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Były szef GDDKiA surowo pilnował publicznych pieniędzy, był zamknięty na dialog z wykonawcami, dlatego branża drogowa z zadowoleniem przyjęła decyzję o jego odwołaniu - wynika z opinii zebranych przez PAP. Drogowcy i opozycja od kilku lat postulowali zmiany na stanowisku szefa GDDKiA.

Premier Donald Tusk odwołał Lecha Witeckiego z funkcji p.o. dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na wniosek wicepremier, minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej.

Witecki kierował drogową dyrekcją od sześciu lat. Na stanowisku trwał mimo zmian na fotelu ministra transportu - przetrwał kadencje Cezarego Grabarczyka i Sławomira Nowaka, wielokrotnie jego odwołania domagała się opozycja, potrzebę zmian wykazywali także przedstawiciele branży drogowej.

Lech Witecki sprawiał wrażenie niezatapialnego. Wicepremier Bieńkowska pokazała, że rzeczywiście jest taką żelazną damą w tym rządzie i dokonała czegoś, co wydawało się niemożliwe

- powiedział PAP ekspert rynku transportowego Adrian Furgalski.

Ekspert przestrzega przed jednoznaczną oceną kadencji Witeckiego.

Czas, kiedy kierował GDDKiA jest obiektywnie dobrym czasem dla kierowców. Teraz, kiedy odchodzi ze stanowiska, w Polsce mamy dwa i pół razy więcej dróg szybkiego ruchu, niż kiedy przychodził. Mamy 3 tys. kilometrów dróg ekspresowych i autostrad, 6 tys. kilometrów wyremontowanych dróg. Oczywiście plany były większe, ale kolejne okrojenia planu budowy dróg były już decyzjami politycznymi, niezależnymi od generalnego dyrektora

- powiedział Furgalski.

Dodał, że drugą stroną kadencji Witeckiego są problemy finansowe, a nawet bankructwa firm budowlanych. Były generalny dyrektor zasłynął bowiem tym, że nie tolerował zmian w kontraktach i nie pozwalał na zwiększanie kosztów inwestycji w trakcie jej realizacji. Argumentował, że firmy startujące w przetargach powinny kalkulować swoje oferty, uwzględniając ryzyko, jakie niesie budowa dróg. Wykonawcy natomiast odpowiadali, że w trakcie prac pojawiają się sytuacje, na które firma budowlana nie ma wpływu, a które podnoszą koszty.

W efekcie GDDKiA surowo pilnowała pieniędzy publicznych, ale nagminne stało się schodzenie wykonawców z budowy i opóźnienia kolejnych inwestycji.

Były generalny dyrektor był zupełnie zamknięty na dialog. Rozmawiał z wykonawcami z pozycji siły, a na dłuższą metę się tak nie da. Jestem przekonany, że decyzja o jego odwołaniu została przyjęta z dużym zadowoleniem

- powiedział PAP prezes Polskiego Kongresu Drogowego Zbigniew Kotlarek.

Myślę, że trwanie Witeckiego na stanowisku byłoby zagrożeniem dla wykorzystania pieniędzy z nowego budżetu Unii Europejskiej

- dodał Kotlarek. Wyjaśnił, że przy zasadach realizacji kontraktów wprowadzonych przez Witeckiego ryzyko dla wykonawców stało się tak duże, że mało który zdecydowałby się na ponowną współpracę z GDDKiA.

Teraz branża ma nadzieję na nowe otwarcie, uspokojenie i uporządkowanie relacji między zamawiającym a wykonawcami. By były one oparte na współpracy i dialogu, bo bez tego po prostu nic nie będzie dało się zrobić. Nie może być tak, że strona publiczna i wykonawcy ze sobą walczą

- podsumował Kotlarek.

Jak poinformowała rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, w najbliższym czasie zostanie rozpisany konkurs na stanowisko szefa GDDKiA.


PAP, kim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych