Bankowcy-banksterzy odpowiedzą za manipulacje przy przyznawaniu kredytów we frankach? Czemu ma służyć protest w tej sprawie? "Nie może być tak, że mamy najdroższe produkty finansowe w Europie!" NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Jutro założone przez Pana Stowarzyszenie Pro Futuris organizuje bojkot placówek banku PKO BP. Co będzie się działo i czego spodziewa się Pan po tej akcji?

CZYTAJ WIĘCEJ: wGospodarce.pl: Klienci protestują przeciwko pazernym firmom. Jutro akcja blokowania placówek bankowych

Tomasz Sadlik: Będziemy wchodzili do placówek PKO BP w Warszawie, m. in. do tej przy Puławskiej 15 i zajmowali czas pracownikom, wypytując ich głównie o „kredyty we frankach”, różne produkty bieżące, o promocje po to, żeby pokazać, że się interesujemy, że nie zapomnieliśmy i uzmysłowić władzom banku, że istniejemy i dopóki nie rozliczymy się, nie dojdziemy do ugody, to będziemy obecni coraz bardziej. Zaczynamy tak.

 

Akcja będzie skupiać się na zadawaniu kłopotliwych pytań personelowi o „kredyty we fankach” a zarazem nieujawnianiu swojej tożsamości?

Nie tylko o „kredyty we frankach”, o inne produktami także. Nie będziemy na pewno okazywać dowodów osobistych na żądanie personelu przed przedstawieniem oferty, co nie znaczy, że będziemy całkiem anonimowi, bo nie o to chodzi. Bankowcy nie mają prawa żądać dowodu osobistego osobie, której przedstawiają ofertę. Chcemy też zwrócić na to uwagę.

 

Dlaczego PKO BP?

Jest jednym z największych kredytodawców „we frankach” w Polsce. Ale tutaj zwracamy uwagę przede wszystkim na historię jednej klientki - pani Magdy z Łaska pod Łodzią, która brała kredyt „we frankach szwajcarskich”. Wcześniej nie protestowała mimo tego, że znacznie zwiększył się jej procent od kredytu, ale miała przejściowe kłopoty i wiedziała, że nie spłaci jednej raty. Poszła do oddziału PKO BP w dobrej wierze – myśląc że dostanie może jeden miesiąc zwolnienia od spłaty albo że nie będzie miała odsetek karnych. Stało się inaczej – pani z banku wypytała ją szczegółowo o wszelkie dochody; o cały majątek. Klientka wypełniła ankietę, a następnego dnia dostała Bankowy Tytuł Egzekucyjny. W piątek ma odbyć się licytacja jej mienia – nieruchomości na kredyt mimo tego, że zalegała tylko z jedną ratą. Taki sposób postępowania wobec klienta jest absolutnie niedopuszczalny. Okazało się przy okazji, że mamy tu - jak sądzę (mogę się mylić) do czynienia ze zmową pracownika banku z komornikiem i jeszcze jedną osobą. Nieruchomość warta 600 tysięcy została wyceniona na 150 tys. Klientka dowiedziała się przypadkowo, że jej dom będzie licytowany. Wychodzi na to, że ktoś był zainteresowany tanim i szybkim zakupem – dobrą inwestycją.

 

Ilu klientów z podobnymi sprawami zgłosiło się do Państwa? Ilu w ogóle się zgłosiło do Stowarzyszenia osób pokrzywdzonych?

Podobnych historii mamy tysiące podobnych spraw, które są na różnym etapie. Mamy dwanaście ośrodków w 12 miastach. Zgłosiło się do nas około 4,5 tysiąca zainteresowanych. Mamy już jeden proces po złożeniu pozwu przeciwko bankowi Getin Noble Bank. Niedawno rzecznik tego banku oznajmił nam, że bank chce negocjować. Kilka współpracujących z nami kancelarii przygotowuje pozwy zbiorowe klientów przeciwko innym bankom. Natomiast wystosowano już kilkadziesiąt pozwów indywidualnych. Są osoby, które nie wierzą w pozwy zbiorowe; są to indywidualne sytuacje. Prokuratura Kraków Śródmieście-Wschód prowadzi sprawę dotyczącą podejrzenia popełnienia przestępstwa przez pracowników banku (Stowarzyszenie złożyło doniesienie o popełnienie przestępstwa z artykułu karnego mówiącego, że „kto doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia swoim mieniem podlega karze (…)”. Wkrótce będą zeznawali świadkowie. Do prokuratury będą zgłaszały się osoby, które czują się oszukane przez doradców, którzy nie tylko nie uświadomili im ryzyka, ale wręcz przeciwnie – namawiali ich do niekorzystnego rozporządzenia własnym mieniem.

 

Jakie to banki?

Prokuratura bada na razie dwa banki: Raiffeisen i Polbank. Ale jesteśmy na etapie prokuratorskiego postępowania przygotowawczego w sprawie kolejnych banków. Jedna ze spraw dotyczy osobiście mojej osoby.

My mamy kilka kancelarii, do których kierujemy poszkodowanych. Osoby, które mają dowody nadużycia przez pracowników banków lub doradców finansowych mogą bezpośrednio zgłaszać się do prokuratury i zawiadomić ją o popełnieniu przestępstwa, ponieważ banki wykroczyły nie tylko poza granice dobrych obyczajów, ale naruszyły przepisy prawa. Szczególnie dotyczy to tych osób, którym odmówiono kredytu w złotówkach, proponując im kredyt we frankach jako jedyny i jednocześnie tańszy, czym skusiły wielu nieświadomych klientów. Banki liczyły zdolność kredytową osób na dzień podpisania umowy nie bacząc na ryzyko, jednocześnie nie uwzględniały tego w umowie. Świadomie wprowadzały w błąd. Mówiono tym osobom, że mają zdolność kredytową do wzięcia „kredytu we frankach”, obliczano ich zdolność na podstawie kursu dnia, kiedy frank był nisko, natomiast w umowie pisano wartość egzekucji sięgającą kilku krotności tego, co dostawali. Tym samym bank potwierdzał to, że wie, jakie jest ryzyko.

 

Co należałoby robić, aby uświadomić społeczeństwo, że banki grają z nami nie fair? Czy postawić na media, czy skupić się na nadzorze?

Pan prokurator generalny pomógł nam złożyć doniesienie do prokuratury w Krakowie, dlatego ścieżka sądowa zadziałała. Chciałbym podkreślić, że w moim zawiadomieniu poinformowałem, że również kredyty w złotych, poprzez manipulację WIBOR-em przez same zainteresowane banki, szkodziły pozostałym klientom – kredytobiorcom w złotówkach. Stawiały nas w sytuacji wyboru albo produktu drogiego od razu (kredyt w złotówkach), albo drogiego w perspektywie i ryzykowanego (kredyt we frankach). W obu przypadkach klient był stratny. Dlatego też zapraszamy do współpracy i kontaktu kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty w złotówkach – musimy ujawnić ten mechanizm, obnażyć go i ukarać winnych. Nie może być tak, że mamy najdroższe produkty finansowe w Europie. Jest to delikatny moment. Komisja Nadzoru Finansowego nabrała wody w usta, a UOKiK zaczął karać banki. Natomiast dziś przed paroma godzinami pan premier zdymisjonował przewodniczącą UOKiK-u, twierdząc, że chce lepiej chronić konsumentów. Tylko teraz pytanie: czy rzeczywiście coś się ruszy i sytuacja klientów banków w Polsce się poprawi, czy odwrotnie – zablokuje się te postępowania, które już ruszyły? Wiemy, że przeciwko bankom w Polsce prowadzonych jest kilkanaście postępowań.

 

A nie pomyślał Pan, że przewodnicząca Krasnodębska-Tomkiel została zdymisjonowana właśnie za kary nałożone na dwa banki za nieprawidłowości w związku z prowadzoną przez nie politykę informacyjną – wprowadzanie klientów w błąd? To PKO BP i Getin Noble Bank.

Mam nadzieję, że nie… To się szybko okaże po odwołaniach banków. Jeśli kolejny przewodniczący odpuści tym bankom i nie będzie nam pomagał, sprawa będzie jasna.

 

Jak to się stało, że zaangażował się Pan w działalność pomocy „frankowiczom”?

Zaczęło się od moich kłopotów z bankiem Raiffeisen. Kiedy złożyłem pozew do sądu, zainteresowały się tym media, a potem zaczęły się zgłaszać do mnie dziesiątki osób z tym samym problemem. Ja sam długo przygotowywałem się do tego, żeby samego siebie obronić. Żaden adwokat nie chciał podjąć się napisania dla mnie pozwu. Z drugiej strony za granicą zapadały kolejne wyroki przeciwko bankom.

Kim pan jest z zawodu?

Tłumaczem przysięgłym z języków: hiszpańskiego i francuskiego. Jestem także przedstawicielem handlowym rządu Aragonii (Saragossa, Hiszpania) w Polsce. Pomagam firmom hiszpańskim wejść na polski rynek. I polskim na hiszpański.

Chciałby Pan coś jeszcze dodać?

Przepraszamy za wszelkie niedogodności innych klientów banku PKO BP, którzy jutro mogą mieć trudności z naszego powodu. Wybór banku był trochę przypadkowy – chodzi o konkretną klientkę, ale walczymy o rozwiązania dla wszystkich kredytobiorców wszystkich banków. I przede wszystkim o zrównanie praw klienta i banku – obecnie bank może wszystko, klient – może tylko płacić (ile, to określa też sam bank). Działamy dlatego, że dotąd nie udało nam się porozumieć z władzami tego banku. Wszyscy wiemy, że procesy trwają latami, a w międzyczasie są wykonywane egzekucje. Powtarzam - występujemy w obronie nie tylko klientów – „kredytobiorców we frankach”, ale innych też. Współpracujemy z miejskimi rzecznikami praw konsumentów i trzema partiami, które starają się pomóc w zmianie przepisów, między innymi w likwidacji Bankowego Tytułu Egzekucyjnego.

Z jakimi partiami?

Nie mogę zdradzić jakie to partie.

A Pan ma aspiracje polityczne?

Chcę założyć ruch społeczny. Nie kandydowałem do żadnych wyborów. Ostatnio trzy partie rozmawiały ze mną na ten temat. Uważam, że są rzeczy, które trzeba zmienić. Popieram jednomandatowe okręgi wyborcze. Jeżeli miałbym działać w polityce, najpierw chciałbym udowodnić, że mogę naprawdę pomóc ludziom. Dopiero wówczas mógłbym powiedzieć – mogę pomóc, razem możemy coś zrobić. Stworzyć normalny kraj, bez oszustw, korupcji, nienawiści i braku perspektyw. Kraj, z którego nie trzeba uciekać, by żyć godnie i normalnie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Tylus, dziennikarka wGospodarce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych